Do nich będzie należał 2013 rok

Przez najbliższych 12 miesięcy decyzje podejmowane przez tych ludzi mogą wielokrotnie zamieszać na rynkach. Wytypowana przez nas grupa osób, które mogą odcisnąć swój ślad w światowej gospodarce, to zarówno szefowie banków centralnych, przywódcy mocarstw, ekscentryczni politycy, jak i postacie, które zazwczyczaj nie lubią nadmiernej uwagi skupionej wokół swoich działań i z dala od fleszy kształtują sytuację na rynkach. Jedni niosą nadzieję, inni strach. Dzięki nim w rozpoczynającym się roku raczej na pewno nie będziemy się nudzić

Aktualizacja: 16.02.2017 03:32 Publikacja: 05.01.2013 10:00

Do nich będzie należał 2013 rok

Foto: Archiwum

Jean Lemierre: delikatne greckie negocjacje

Były – i jak dotychczas najlepszy – prezes Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju, który bardzo chciał pozostać na tym stanowisku na drugą kadencję, działa teraz daleko od świateł jupiterów. Tego właśnie wymagają delikatne i niezwykle trudne negocjacje redukcji zadłużenia Grecji wobec sektora prywatnego. Lemierre, francuski polityk i ekonomista, absolwent prestiżowej uczelni ENA jako specjalny doradca prezesa francuskiego BNP Paribas pełni tutaj rolę taką samą, jak było to w przypadku negocjacji redukcji polskiego zadłużenia, do którego doprowadził wówczas Ernst-Moritz Lipp. Lemierre wspiera w tym przypadku Charlesa Dallarę, a obydwaj są współprezesami Komitetu Sterującego Inwestorów i Wierzycieli Grecji. A w grę wchodzi największa w historii restrukturyzacja długu wobec sektora prywatnego, bo sięga 210 mld euro.

Na razie i wierzyciele – banki prywatne, i sami Grecy są niezbyt usatysfakcjonowani wynegocjowanymi przez Lemierre warunkami. To oznacza, że rzeczywiście nikt nie został skrzywdzony, przy tym były szef EBOR był w stanie wynegocjować zachęty dla prywatnych inwestorów w greckie obligacje, zaś papiery jakie powstały na podstawie tego porozumienia są wyemitowane zgodnie z brytyjskim prawem.

Ten rok będzie dla Lemierre bardzo ważny. Okaże się ostatecznie, czy Grecja pozostanie w strefie euro, czy też z niej wyjdzie. I czy będą kontynuowane kluczowe reformy, czy też Grecy skutecznie wypowiedzą władzy posłuszeństwo, czy w tym kraju powróci wzrost. To kluczowy sprawdzian czy wynegocjowana przez niego redukcja greckiego długu rzeczywiście chroni wystarczająco interesy wierzycieli.

Mario Draghi: jeszcze trudniejszy rok

To, jak sobie radził w mijającym roku, spowodowało, że na 2013 oczekiwania wobec prezesa EBC są jeszcze większe. Będzie musiał borykać się z bardzo powolną – jak to jest zazwyczaj w przypadku UE – integracją rynków finansowych. Zdaniem analityków kolejnym wyzwaniem dla Draghiego będzie przygotowanie do stworzenia wspólnego nadzoru bankowego, który zajmie się obserwacją największych instytucji.

Kolejne wyzwanie to sama kondycja gospodarki strefy euro i to, czy rzeczywiście – jak to zapowiadał EBC – pojawi się długo oczekiwany wzrost PKB, a z nim także zaufanie do rynków finansowych.

Mario Draghi już dowiódł w 2012 roku, że jest przywódcą charyzmatycznym, kiedy powiedział, że w ramach mandatu EBC jest gotów zrobić wszystko, co jest niezbędne, aby utrzymać euro. – Uwierzcie mi, to, co zrobimy – wystarczy - powiedział. Imponujące jest również, jak szybko potrafił zbudować sobie silną pozycję, którą będzie musiał jeszcze niejednokrotnie wykorzystywać w przyszłości.

Także w roku 2013 będzie musiał „zrobić wszystko, co niezbędne", aby utrzymać wspólną walutę. Pierwsze wyzwanie przyjdzie bardzo szybko – podczas lutowych wyborów we Włoszech. Kolejne, to ponowne uruchomienie programu skupu obligacji (OMT).

Mark Carney: bankier z Kanady w Londynie

1 lipca 2013 roku nastąpi zmiana warty w Banku Anglii. Stanowisko nowego gubernatora tej szacownej instytucji oficjalnie obejmie człowiek, który nie ma nawet brytyjskiego obywatelstwa. Sytuacja jest tym bardziej niezwykła, że brytyjskim bankiem centralnym zacznie kierować dotychczasowy szef Banku Kanady.

Mark Carney, bo o nim mowa, jest już jednak pełen entuzjazmu wobec nowej posady. – Mam za sobą dobre wyniki w Kanadzie. Wyniki mówiące o sukcesie w systemie finansowym. Moja żona jest Brytyjką i obywatelką Kanady. Moje dzieci są obywatelami obydwu krajów. Żyłem w Wielkiej Brytanii przez dekadę. Myślę, że mogę odgrywać konstruktywną rolę jako nowy prezes Banku Anglii – tak zareagował na wybór dokonany przez brytyjski rząd.

Carney (ur. 1965 r.) od 2008 r. kieruje Bankiem Kanady. Od 2011 r. jest przewodniczącym Rady Stabilności Finansowej (FSB), międzynarodowego ciała powiązanego z grupą G20, pracującego nad nowymi regulacjami dla sektora finansowego. Przez 13 lat pracował dla banku Goldman Sachs. W latach 2003–2004 był wiceprezesem Banku Kanady, 2004–2007 wiceministrem finansów.

Jego dorobek jako prezesa Banku Kanady jest wysoko oceniany przez ekspertów. Polityka Carneya pomogła Kanadzie stosunkowo łagodnie przejść przez kryzys. Z jego dotychczasowych wypowiedzi wynika, że po przesiadce do Londynu będzie raczej się starał prowadzić nieco luźniejszą niż obecnie politykę pieniężną.

Angela Merkel: nadal królowa Europy

2013 r. będzie kolejnym rokiem, w którym niemiecka kanclerz Angela Dorothea Merkel będzie irytowała resztę europejskich przywódców.

Źródłem irytacji będzie legendarna ostrożność pani kanclerz i jej niechęć do zbyt wielkiego pogłębiania integracji ekonomicznej strefy euro. Czeka więc nas kolejny rok zamrażania kryzysu za pomocą półśrodków. Jeśli pojawią się jakieś problemy wewnątrz strefy euro, znowu zostaną one „rozwiązane" na niekończącej się serii „przełomowych szczytów".

– Nie sądzę, by podjęto jakieś decyzje, poza wypracowaniem dalszych szczegółów dotyczących unii bankowej – mówi „Parkietowi" Carsten Brzeski, ekonomista z banku ING.

Powód ostrożności kanclerz Merkel jest oczywisty. Na jesieni 2013 r. mają się odbyć wybory do Bundestagu. Szefowa rządu RFN nie chce więc do tego momentu straszyć wyborców perspektywą ponoszenia dalszych kosztów ratowania strefy euro ani przekazywania większej władzy Brukseli.

Po wyborach może pójść na ustępstwa wobec reszty eurolandu (w ciągu ostatnich dwóch lat wielokrotnie mocno się opierała wielu unijnym projektom, ale w końcu je akceptowała), ale do tego czasu będzie głównie się chwalić niemieckim gospodarczym cudem i pouczać inne kraje.

Jeśli RFN uda się uniknąć recesji, może ona wygrać wybory w cuglach. Jeżeli po drodze dojdzie do komplikacji, CDU/CSU po wyborach będzie musiała wejść w koalicję z Zielonymi bądź z SPD, czyli pójść na ustępstwa w kwestiach gospodarczych i europejskich.

Na razie Merkel może się czuć zwyciężczynią. Jest też rekordowo popularna. Pozytywnie ocenia jej politykę ok. 80 proc. Niemców. Przy tym jest co?prawda znienawidzona przez?większość mieszkańców Grecji, ale jakoś się tym nie przejmuje.

Pan X: tajemniczy następca Timothy Geithnera

Timothy Geithner, amerykański sekretarz skarbu, jeszcze przed wyborami prezydenckimi zadeklarował, że w nowej kadencji prezydenckiej pożegna się z rządową administracją i odda pracy akademickiej. Musi tylko najpierw załatwić sprawę tzw. fiskalnego klifu.

Jego następca nie jest jeszcze znany, co nie powinno dziwić: trudno znaleźć odpowiednią osobę. Geithner wszak podejmował kluczowe decyzje, które uratowały amerykański system finansowy na przełomie 2008 i 2009 r. Nie trzeba się również dziwić temu, że tak doświadczony członek administracji jest wymieniany po wygranych wyborach. Druga kadencja Obamy będzie jego kadencją autorską, okresem, w którym nie musi się martwić o reelekcję i zadowalać różnych frakcji wśród demokratów. Jego administrację opuści Hillary Clinton i Leon Panetta, trudno więc było oczekiwać, że zatrzyma Geithnera, człowieka blisko związanego z Wall Street i administracją Clintona, który został sekretarzem skarbu po to, by system finansowy USA zachował stabilność.

Kto jest typowany na nowego sekretarza skarbu? Może nim zostać choćby Jacob „Jack" Lew, dyrektor budżetowy Białego Domu. Obama ma do niego duże zaufanie. Lew brał udział w 2011 r. w negocjacjach z Kongresem USA dotyczących podniesienia limitu długu oraz długoletniego planu reform fiskalnych. Wcześniej był m.in. zastępcą sekretarza skarbu (2009–2010) oraz doradcą prezydenta Billa Clintona.

Wśród kandydatów wymieniani są też: Gene Sperling, dyrektor Narodowej Rady Gospodarczej (NEC), a wcześniej doradca prezydenta Clintona Gary Gensler, dyrektor rynkowego regulatora CFTC i zarazem weteran Wall Street przez wiele lat związany z bankiem Goldman Sachs, a także Larry Fink, prezes firmy inwestycyjnej BlackRock. Kandydatura Finka jest szczególnie interesująca, gdyż jest to bliski przyjaciel Geithnera.

Emilio Botin: rosnąca potęga Banco Santander

Działa na zasadzie: co nas nie zabije, to nas wzmocni. Wszystko wskazuje na to, że Santander wykorzystuje z powodzeniem do umocnienia swojej roli jako głównego konsolidatora rynku. Kilka dni temu Santander przejął pakiet akcji Banesto, których dotychczas jeszcze nie miał i w efekcie tej transakcji zdecydował o zamknięciu 700 oddziałów przejmowanego banku. Jednym z zarzutów Międzynarodowego Funduszu Walutowego wobec hiszpańskiego systemu bankowego było jego rozdrobnienie i upolitycznienie.

Ostatecznie marka Banesto zniknie z rynku, a w jej miejsce pojawi się Santander. Podobnie będzie w przypadku przejętego Banifa, który działał dotychczas w private bankingu – tam także będzie istniał już jedynie Santander.

Przy tym Emilio Botin, który stoi za potęgą Santandera, konsolidując hiszpański rynek umiejętnie korzysta z pomocy państwa. Hiszpania otrzymała międzynarodowe wsparcie na restrukturyzację sektora bankowego w wysokości 40 mld euro. Zanim doszło do przejęcia interesów Banesto i Banifu Santander miał w kraju 2912 oddziałów.

Udział tego banku w rynku hiszpańskim ma wzrosnąć z 10 proc. w 2008 do 13 proc. w 2015. Może się jednak okazać, że ten wzrost będzie znacznie szybszy, ponieważ wiele banków zwija swoje interesy w tym kraju. Cały sektor bankowy ma się zmniejszyć o 35 proc. Teraz istnieje tam zbyt duża liczba oddziałów i podzielenie rynku między czasami bardzo niewielkich graczy, łatwo poddających się politycznym naciskom. Tego problemu nie miał Santander, który w przyszłości ma się stać największym hiszpańskim bankiem w gronie sześciu rynkowych liderów.

Silvio Berlusconi: włoski Joker

– Potrzebujecie mnie! – zapewnia Włochów (a zwłaszcza Włoszki) Silvio Berlusconi, wielokrotny premier, wiecznie młody miliarder, wielbiciel dobrej zabawy i kobiecych wdzięków, częsty bywalec sal sądowych, autor wielu trafnych ripost, europejski skandalista i po prostu: Człowiek Legenda.

W tym roku może on wnieść na europejskie rynki odrobinę chaosu. W grudniu zdołał obalić uwielbianego przez rynki i Brukselę premiera Mario Montiego. Teraz staje wraz ze swoją partią Lud Wolności do przyspieszonych wyborów parlamentarnych, które odbędą się prawdopodobnie w lutym.

Sondaże nie dają mu wielkich szans na zwycięstwo, ale niczego nie można wykluczyć. Kampania będzie wszak zacięta, włoska polityka jest nieobliczalna a Berlusconi będzie walczył przeciwko wymarzonemu kontrkandydatowi: nudnemu jak flaki z olejem postkomuniście Luigiemu Bersaniemu. Można się więc spodziewać, że w nadchodzących tygodniach rentowność włoskich obligacji nieraz podskoczy do góry.

Dlaczego rynki obawiają się powrotu Berlusconiego? Głównie dlatego, że jego rządy dopuściły się wielu zaniedbań, które się przyczyniły  do eskalacji kryzysu we Włoszech. W listopadzie 2011 r. musiał opuścić fotel premiera i zrobić miejsce Montiemu, gdy rentowność obligacji dziesięcioletnich skoczyła powyżej  7?proc. Teraz „Boski Silvio" mówi, że Monti jest „zbyt niemiecki". Oskarża rząd o pogłębianie kryzysu za pomocą nadmiernych cięć fiskalnych. Straszy też Brukselę swoimi przemyśleniami o możliwym opuszczeniu strefy euro przez Włochy. Jednocześnie inwestorzy nie przepadają za Bersanim – wiadomo, „czerwony nudziarz", który obiecuje złagodzić cięcia fiskalne i zostawić niewydolne włoskie państwo w stanie hibernacji. Monti był więc bardzo mocno namawiany do startu w wyborach. W końcu się zdecydował, ale czy zwycięży? Włoskie wybory na pewno nie będą nudne, co będzie widać np. po rentowności obligacji.

Shinzo Abe: gospodarczy radykał  z Tokio

2012 rok był dla niego czasem zwycięstwa. Jego Partia Liberalno-Demokratyczna odniosła triumf w przyspieszonych wyborach parlamentarnych.

Ten rok będzie czasem walki. Kampania wyborcza koncentrowała się głównie na polityce pieniężnej. Abe zarzucał Bankowi Japonii, że robi zbyt mało, by wyciągnąć kraj z kryzysu. Już po zwycięstwie wyborczym zapowiedział, że skłoni bank centralny do zawarcia paktu z rządem przewidującego, że Bank Japonii będzie dążył do rocznej inflacji wynoszącej 2 proc. Nowy japoński premier chce więc przede wszystkim zakończyć deflację i przywrócić wzrost gospodarczy. Chce, by Bank Japonii zalał rynek pieniędzmi i osłabiał jena, podobnie jak Szwajcarski Bank Narodowy broni minimalnego kursu franka. Może czekać nas więc ilościowe luzowanie polityki pieniężnej na ogromną skalę, odczuwalne przez rynki całego świata.

– Myślimy, że to może być początek świeżego cyklu reflacyjnego, zwłaszcza jeśli w tym samym czasie przyspieszy ożywienie gospodarcze w USA – twierdzi Simon Derrick, analityk z Bank of New York Mellon.

– To niezwykle ważne dla światowego wzrostu gospodarczego, a rynki już zaczynają sobie zdawać z tego sprawę – wskazuje Lars Christensen, ekonomista z Danske Banku. Jeśli bank centralny się na to nie zgodzi, parlament może zmienić prawo, tak by zmienić jego uprawnienia – wyznaczyć mu konieczność dbania o nowy cel: wzrost gospodarczy.

Sytuacja w Japonii będzie obserwowana przez świat nie tylko pod kątem działań banku centralnego. Abe to polityk konserwatywny, dążący do wzmocnienia pozycji międzynarodowej Japonii. Będzie więc twardo się opierał zakusom Pekinu. 2013 rok może być więc okresem, w którym co jakiś czas będą dawały o sobie znać takie punkty zapalne, jak wyspy Senkaku/Dioyu. Azja Wschodnia staje się coraz bardziej zmilitaryzowanym i niebezpiecznym miejscem.

Arnaud de Montenbourg: gafa za gafą

Typowany jest na polityka, ministra gospodarczego, który jako pierwszy zostanie usunięty z rządu premiera Jean Marc Ayraulta. Wyraźnie widać, że i premier, i prezydent Francji – którzy kilkakrotnie musieli wyjaśniać, że minister tak naprawdę zupełnie co innego miał na myśli i nie zamierzał nikogo obrazić, a po prostu wypowiedział się niejasno – są już nieco znużeni tą sytuacją. Swoimi kontrowersyjnymi wypowiedziami, najczęściej mówiąc chyba bez głębszego zastanowienia się na ich skutkami, bardzo już zaszkodził wizerunkowi francuskiego rządu, a przede wszystkim jego stosunkom z przedsiębiorcami. Grozi, obraża, składa obietnice bez pokrycia, jakby nie zdawał sobie sprawy z odpowiedzialności, jaka ciąży na ministrze. Przy wsparciu Montenburga francuski rząd uzyskał, zresztą zasłużenie, opinię najbardziej protekcjonistycznego w UE.

Tymczasem niesforny minister nieustannie powtarza, że jest jednym z najbardziej umiarkowanych członków rządu, ale jego szefowie wyraźnie tracą do niego cierpliwość. Teraz tylko jest ciekawe, co tak kontrowersyjnego musiałby powiedzieć Arnaud de Montenbourg, aby Francois Hollande i premier Ayrault powiedzieli mu: dość.

Francuska prasa kpi ze źle wychowanego ministra, że doszedł już do trzech gaf tygodniowo, co zapewnia mu miejsce w Księdze Światowych Rekordów Guinessa. Być może jednak, zanim szefowie państwa i rządu będą mieli go dosyć, któryś z atakowanych przedsiębiorców wytoczy Montenbourgowi proces. Na razie udaje mu się wybronić, bo jednocześnie z arogancją i ignorancją jest także prawdziwym mistrzem insynuacji i niedopowiedzeń. Mimo to szkodzi Francji, a wraz z nią także i Europie.

[email protected]

[email protected]

Parkiet PLUS
Obligacje w 2025 r. Plusy i minusy możliwych obniżek stóp procentowych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Zyski zamienione w straty. Co poszło nie tak
Parkiet PLUS
Powyborcze roszady na giełdach
Parkiet PLUS
Prezes Ireneusz Fąfara: To nie koniec radykalnych ruchów w Orlenie
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Unijne regulacje wymuszą istotne zmiany na rynku biopaliw
Parkiet PLUS
Czy bitcoin ma szansę na duże zwyżki w nadchodzących miesiącach?