Chiny być może uniknęły w zeszłym tygodniu swojego „momentu lehmanowskiego". W ich systemie finansowym widać było już oznaki paniki. Stopa oprocentowania siedmiodniowych pożyczek międzybankowych skoczyła do rekordowych 12,5 proc., a jednodniowych do 25 proc. Rynek międzybankowy zamarł. Inwestorzy uważnie przyglądali się Ludowemu Bankowi Chin, który początkowo wstrzymywał się z zapewnianiem bankom płynności i dawał do zrozumienia, że powinny one uporządkować swoje bilanse, później nagle uspokoił rynek, zapewniając, że utrzyma płynność w systemie „na odpowiednim poziomie".
Jaka logika kryła się za tą serią dziwnych zdarzeń? Oficjalne chińskie czynniki tłumaczą, że kilkudniowa panika na rynku była zwyczajnym zbiegiem okoliczności. Zbliża się koniec kwartału i termin zapłaty podatków, a dodatkowo z uwagi na chińskie święta więcej ludzi wyciąga gotówkę z banków, pożyczkodawcy więc potrzebują więcej pieniędzy i niechętnie dają sobie kredyty. Wielu analityków widzi jednak w tym epizodzie strzał ostrzegawczy oddany przez bank centralny w stronę potężnej bankowej szarej strefy.
Parabanki nad Rzeką Perłową
Tuż przed tym jak Ludowy Bank Chin czasowo wstrzymał się z dostarczaniem płynności na rynku, agencja Fitch opublikowała alarmujący raport dotyczący szarej strefy bankowej w Chinach – zwanej również bankowością cienia („shadow banking"). – Nie ma tam żadnej przejrzystości, a ryzyko systemowe rośnie. Nie mamy pojęcia, kim są pożyczkobiorcy, nie wiemy, kto przyznaje pożyczki i jaka jest tam naprawdę jakość aktywów – przyznaje Charlene Chu, dyrektor w pekińskim oddziale agencji Fitch.
Bankowość cienia to znaczący sektor na rynku finansowym przeżywającym boom kredytowy. Od 2008 r. ilość pożyczek w chińskiej gospodarce wzrosła z 9 bln USD do 23 bln USD. W ciągu pięciu lat zwiększyła się ona z około 75 proc. PKB do ponad 200 proc. PKB Chin („China Securities Journal" szacuje ją na 221 proc. PKB). W Stanach Zjednoczonych, przed rozpoczęciem kryzysu subprime, wynosiła ona jedynie około 40 proc. PKB. 5,6 bln USD z tych kredytów zostało wpompowanych do gospodarki przez pożyczkodawców z szarej strefy (często te pieniądze nie są oficjalnie księgowane jako pożyczki). Kredytów tych udzielają powiązane z bankami wehikuły inwestycyjne, spółki i fundusze.
Agencja Fitch alarmuje, że część tych pożyczek zsekurytyzowano w mało przejrzysty sposób i sprzedano bogatym chińskim inwestorom papiery oparte na tych kredytach warte około 2 bln USD. Są one oficjalnie nazywane produktami zarządzania aktywami (WMP). Fitch określa je jako tajny, równoległy bilans chińskich banków. Nawet połowa z tych instrumentów finansowych musi zostać zrolowana w ciągu nadchodzących trzech miesięcy, a kolejne 25 proc. w okresie krótszym niż pół roku. To właśnie konieczność spłacenia części WMP mogła być przyczyną tego, że w ostatnich tygodniach chińskie banki potrzebowały więcej gotówki i mniej chętnie pożyczały sobie pieniądze.