Najbogatszą ofertę 26 lutego proponuje Desa Unicum (www.desa.pl). To małe muzeum sztuki współczesnej. Trafi pod młotek 80 obrazów klasyków powojennej sztuki. Jeszcze niedawno nikt nie odważyłby się wystawić równocześnie po kilka płócien jednego artysty, żeby nie konkurowały ze sobą. Tu wielu malarzy reprezentowanych jest trzema obrazami o wyrównanym wysokim poziomie artystycznym, ale w różnych cenach. Oznacza to, że jest wysoki popyt na dobrą sztukę. Niedawno jeszcze, gdyby na aukcji pojawiły się trzy prace tego samego autora, kupiono by najwyżej tylko jedną. Nikt by się temu nie dziwił, bo od lat antykwariusze sami powtarzają, że mamy płytki rynek sztuki. Może on jest płytki tylko wtedy, kiedy oferta jest byle jaka?
Są trzy obrazy wybitnego kolorysty Tadeusza Dominika. Jak zwykle najwyżej cenione są jego płótna z lat 50. Mamy również trzy obrazy Jerzego Nowosielskiego, najdroższy za 130 tys. zł i najtańszy z 1942 roku za 15 tys. zł. Są także trzy obrazy Henryka Stażewskiego w cenach od 20 tys. zł do 160 tys. zł. Generalnie w ofercie wyróżnia się abstrakcja geometryczna.
Łatwo przeoczyć „Pejzaż" Jerzego Mierzejewskiego (1917–2012). To malarz dla koneserów, który jeszcze nie w pełni został odkryty przez rynek. Przed laty byłem na jednej z ostatnich wystaw artysty. Nigdy na żadnym wernisażu nie widziałem tak świetnego towarzystwa, byli np. Krystyna Zachwatowicz i Andrzej Wajda, był reżyser Janusz Morgenstern. Był także prof. Andrzej Rottermund, dyrektor Zamku Królewskiego.
Uznanie nie przekłada się na ceny
Kilkanaście lat temu napisałem sensacyjny tekst, gdy Henryka Bochniarz powiesiła sobie w sypialni inny pejzaż Jerzego Mierzejewskiego. Uznanie koneserów nie przekłada się na ceny. Cena wywoławcza obrazu Mierzejewskiego jest względnie niska i wynosi 26 tys. zł.
Na aukcje powoli wchodzi Edward Dwurnik. Dlaczego wchodzi „powoli"? Ponieważ ma wyjątkowo obfity dorobek, dostępny na co dzień w wielu galeriach. Natomiast na aukcjach najlepiej sprzedają się dzieła trudno dostępne, przez to bardziej pożądane.