Eksperci nie mają jednak złudzeń – epoka chemii na naszym kontynencie się skończyła i dziś Europa nie ma już przewagi nad resztą świata. Nie oznacza to jednak, że polskie firmy nie mają żadnych szans w walce z globalną konkurencją.
Inwestycje poza Europą
Branża chemiczna narzeka dziś przede wszystkim na wysokie koszty działalności w Unii Europejskiej, związane na przykład z ochroną środowiska. Chodzi nie tylko o wydatki związane z emisją szkodliwych gazów do atmosfery, ale i o rozporządzenie REACH dotyczące rejestracji chemikaliów. Resort gospodarki wyliczył, że dostosowanie się do tego rozporządzenia kosztować będzie polskie firmy 358,47–614,47 mln euro.
Jak w takich warunkach mogą sobie radzić producenci chemikaliów? – Najlepszym sposobem jest inwestowanie poza Europą, gdzie koszty produkcji są znacznie niższe. Tak robią najwięksi europejscy gracze – zauważa Krystian Brymora, analityk DM BDM.
Z tym że aktualnie nie obserwujemy szerokiej ekspansji polskich firm chemicznych na rynki pozaeuropejskie. – Takie inwestycje wymagają zaangażowania sporego kapitału i są obarczone ryzykiem. Jedynie Synthos w ostatnim czasie ogłosił, że planuje ekspansję sprzedaży w USA i budowę fabryki w Brazylii. O pewnych planach mówił też Ciech, ale nie podał żadnych szczegółów, natomiast Grupa Azoty skupiła się raczej na zapleczu surowcowym (projekt w Afryce). Trudno ocenić, czy te wszystkie projekty faktycznie zostaną zrealizowane – zastrzega Dominik Niszcz, analityk DM Raiffeisen.
Natomiast Kamil Szlaga z DM Trigon tłumaczy, że polskie firmy inwestują głównie w Europie, bo tu jest ich rynek zbytu. – Są jednak przykłady projektów zagranicznych, które realizują chociażby Selena, Sanok czy Grupa Azoty. Trzeba jednak pamiętać, że te przedsięwzięcia obarczone są większym ryzykiem – zauważa Szlaga. Dodaje też, że wybór lokalizacji projektów chemicznych nie jest dziś oczywisty. Jeszcze niedawno mówiło się, że idealnym miejscem na tego typu inwestycje jest Azja, ale obecnie ma ona wiele problemów. – Wciąż atrakcyjna wydaje się natomiast Ameryka Północna, ale tam bariery wejścia na rynek są znacznie większe. Z kolei Ameryka Południowa, ze względu na problemy gospodarcze i skandale korupcyjne, nie wygląda już tak atrakcyjnie, a inwestycje w Afryce obarczone są bardzo dużym ryzykiem – wylicza Szlaga.