Zagraniczne giełdy dają zarobić brokerom

Sytuacja na GPW nie rozpieszcza graczy. Dlatego coraz częściej szukają oni szczęścia na innych rynkach. Trend ten dostrzegli też maklerzy.

Publikacja: 04.07.2015 14:09

Zagraniczne giełdy dają zarobić brokerom

Foto: Bloomberg

Dane o obrotach na GPW, które ujrzały światło dzienne w środę, nie pozostawiają żadnych złudzeń. Transakcje akcjami na kwotę 102 mld zł w I półroczu to wynik, który trudno uznać nawet za przyzwoity. W marazmie trwamy od dłuższego czasu. Nie pomagają dobre perspektywy polskiej gospodarki. Pozytywne informacje przegrywają z tymi negatywnymi. Zamieszanie wokół Grecji czy też niepewność polityczna związana z jesiennymi wyborami parlamentarnymi skutecznie zniechęcają do handlu w Warszawie.

Gdzie oni są?

To, że inwestorzy nie handlują na GPW, nie oznacza jednak, że całkiem zrezygnowali ni z aktywności giełdowej. Coraz częściej jednak zamiast warszawskiego parkietu wybierają zagraniczne rynki. Dotyczy to zarówno inwestorów indywidualnych, jak i instytucjonalnych. Twardych statystyk, ilu z nich przeniosło się za granicę, brakuje. Jak jednak podkreślają przedstawiciele domów maklerskich, trend jest „widoczny i dynamiczny".

– Powód jest dość oczywisty: różnica w zachowaniu rynków kasowych. Mamy mocny rynek byka na rynkach rozwiniętych, a na GPW trend boczny. Same TFI, widząc zwyżki za granicą, modyfikują ofertę i sprzedaż w tym kierunku. Zainteresowaniem cieszą się przede wszystkim rynki: niemiecki, francuski, turecki, włoski, amerykański, austriacki, brytyjski i hiszpański. Co ciekawe, ten trend widać również na rynku OTC instrumentów pochodnych, szczególnie w przypadku CFD na indeks DAX. Na rynku niemieckim jest znacznie większa zmienność w ciągu dnia, często po 300–400 punktów, podczas gdy na futures w Warszawie często jest to po 20 pkt – mówi Robert Kosowski z departamentu rynków regulowanych DM mBanku.

W samych domach maklerskich doszło w związku z tym do sporych zmian. Brokerzy, widząc spadające przychody z obsługi transakcji na rynku polskim, położyli większy nacisk na rynki zagraniczne. Wielu z nich ulepszyło bądź wzbogaciło swoją ofertę o nowe rozwiązania, dzięki czemu chociażby koszty transakcyjne związane z handlem na innych rynkach szczególnie dla drobnych inwestorów nie są już barierą nie do przeskoczenia.

Detal wciąż jednak stanowi niewielką grupę, która handluje poza Polską. Tak naprawdę, kiedy mowa jest o inwestycjach polskich inwestorów za granicą, trzeba przede wszystkim skupić się na OFE. To właśnie one wskutek rządowych zmian dostały większe możliwości lokowania pieniędzy na obcych rynkach. Według naszych szacunków wartość zagranicznych akcji w portfelach OFE wzrosła od początku 2014 r. o ok. 4 mld zł, do 9 mld zł. – Faktycznie obserwujemy wzrost międzynarodowej aktywności polskich inwestorów. Trend ten rozpoczął się kilka lat temu po stronie TFI i zdecydowanie zyskał na znaczeniu w ciągu ostatnich lat za sprawą OFE. Przełomem był tu oczywiście rok 2014 i reforma emerytalna. Fundusze emerytalne mogą teraz zwiększać swoje zaangażowanie za granicą, więc szukają dobrych okazji, zwłaszcza na rynkach rozwiniętych – potwierdza Miguel Passos, szef biura CEE Equity Sales & Trading w BESI. W końcu to właśnie dla inwestorów instytucjonalnych brokerzy rozwijają swoje działy analiz również w kontekście rynków i spółek zagranicznych. Strategia ta zaczyna zresztą przynosić wymierne efekty. Znamienne są bowiem opinie maklerów, którzy podkreślają, że coraz większą część ich przychodów stanowią prowizje od zleceń realizowanych właśnie na innych rynkach.

– Już od kilku lat możemy zaobserwować trend, w ramach którego inwestorzy coraz chętniej handlują na rynkach zagranicznych. Trudna sytuacja na GPW, spadek obrotów, brak atrakcyjnych i płynnych spółek na rynku lokalnym skutkują zwiększeniem inwestycji na rynku zagranicznym, co znajduje odzwierciedlenie w wynikach biura maklerskiego – mówi Tomasz Ossig, wiceprezes DM Banku Handlowego. Maklerzy niechętnie jednak mówią o pieniądzach. Dlatego trudno od nich wydobyć informacje, ile tak naprawdę zarabiają na zagranicznych rynkach. Nie ma też żadnych statystyk, które by to pokazywały.

– Trend znajduje już odzwierciedlenie w przychodach brokerów, zwłaszcza tych, którzy prowadzą działalność na skalę międzynarodową – zapewnia Passos. – W samym BESI odnotowaliśmy również istotny wzrost przychodów z działalności prowadzonej na międzynarodowych rynkach, dzięki poszerzaniu oferty produktowej, wysokiej jakości analiz naszego zespołu oraz efektywnej sprzedaży i obsłudze transakcji. Nie bez znaczenia było również to, że rozwinęliśmy usługi w obszarze Corporate Access, zapraszając zagraniczne firmy na spotkania z inwestorami polskimi tu w kraju. Jestem przekonany, że znaczenie dla polskich brokerów rynków zagranicznych i nowych bardziej złożonych produktów (takich jak derywaty) będzie rosło – dodaje. Potwierdzają to także inni brokerzy.

– Zapewne rozbieżności w branży są bardzo duże. Myślę jednak, że w większości biur widać wzrost przychodów z obsługi zleceń na zagranicznych rynkach. W naszym przypadku ta kwota na przestrzeni roku zwiększyła się trzykrotnie i teraz to źródło stanowi około 30 proc. naszych całkowitych przychodów – mówi szef jednego z dużych domów maklerskich. W uprzywilejowanej sytuacji są przede wszystkim domy maklerskie, które są częścią dużych międzynarodowych firm i mają bezpośredni dostęp do rynków, co znacznie ułatwia handel na innych giełdach. Nie oznacza to jednak, że krajowi brokerzy są na straconej pozycji. Zdają oni sobie sprawę, że obok obowiązującego trendu nie mogą przejść obojętnie. Część z nich myśli o współpracy z lokalnymi brokerami, tak aby móc zaoferować polskim klientom jak najlepsze warunki handlu. – Jest o co walczyć. Czekanie, aż na GPW pojawi się przełom już dawno przestało mieć sens. Trzeba się pogodzić z tym, że rynek i potrzeby inwestorów się zmieniają i cała branża musi się z tym zmierzyć i do tego dostosować – dodaje nasz rozmówca.

Rynek polski cierpi

W dużym uproszczeniu można powiedzieć, że domom maklerskim jest wszystko jedno, czy zarabiają dzięki rynkowi polskiemu czy zagranicznemu. Trzeba jednak pamiętać, że pieniądze, które trafiają teraz na obce parkiety, mogłyby pomóc w rozwoju polskich przedsiębiorstw i całego polskiego rynku kapitałowego. Niestety, na razie trzeba się pogodzić z tym, że GPW coraz częściej przegrywa walkę o rząd dusz z innymi giełdami.

[email protected]

Opinie

Łukasz Boroń, członek zarządu Erste Securities Polska

W 2012 r. obrót zagranicznymi akcjami generował około 27 proc. prowizji na rynku akcji, w 2013 r. wzrósł już do 34 proc., by w 2014 r. sięgnąć 44 proc. W bieżącym roku udział prowizji z obrotu na zagranicznych rynkach spadł nieznacznie do 40 proc., przyczyną jest jednak wzrost naszej aktywności na GPW. Trend wychodzenia naszych klientów za granicę bardzo nas cieszy, ponieważ pozwala nam na wykorzystanie przewag konkurencyjnych wobec lokalnych domów maklerskich, które nie posiadają bezpośredniego dostępu do giełd w regionie CEE i największych giełd na świecie we Frankfurcie, Londynie czy Nowym Jorku. Z drugiej jednak strony trend wychodzenia za granicę świadczy o zmniejszającej się atrakcyjności inwestowania na GPW przez inwestorów instytucjonalnych. PRT

Filip Paszke, dyrektor DM PKO BP

Oczywiście Polska zostaje dla nas podstawowym rynkiem, jednak widoczny jest trend wychodzenia inwestorów za granicę. Dotyczy to zarówno TFI, jak i OFE. Sytuacja ta ma także przełożenie na strukturę naszych przychodów. Te z obsługi zleceń na rynku polskim wciąż stanowią większość, jednak zauważamy dynamiczny i odczuwalny wzrost przychodów także z innych rynków. Inwestorzy przede wszystkim interesują się Niemcami oraz Austrią. Tłumaczyć to można głównie bliskością geograficzną, a także najlepszym zrozumieniem tamtych rynków. Sami zresztą staramy się wzbogacać naszą ofertę. Chcemy dawać klientom jak najlepsze produkty. Dlatego też współpracujemy z lokalnym brokerem na rynku niemieckim po to, aby oferować naszym klientom to, czego nie mogą im dać inne krajowe biura. PRT

Waldemar Markiewicz, prezes Izby Domów Maklerskich oraz DB Securities

Im lepsze warunki do inwestowania w Polsce, tym większe zainteresowanie inwestorów zarówno krajowych, jak i zagranicznych naszym rynkiem. To buduje płynność, która jest jednym z bardzo ważnych kryteriów atrakcyjności danego rynku kapitałowego. Jeśli krajowi inwestorzy coraz tłumniej poszukują okazji inwestycyjnych na innych giełdach, to może oznaczać, że polski rynek kapitałowy, m.in z powodu reformy OFE, stał się mało atrakcyjny.

W efekcie mniej pieniędzy na rozwój trafia do polskich firm, spada płynność na giełdzie w Warszawie, na czym traci nie tylko rynek kapitałowy, ale przede wszystkim cała polska gospodarka. Mamy bowiem do czynienia z eksportem kapitału, tj. część oszczędności Polaków finansuje rozwój firm za granicą. PRT

Parkiet PLUS
Obligacje w 2025 r. Plusy i minusy możliwych obniżek stóp procentowych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Zyski zamienione w straty. Co poszło nie tak
Parkiet PLUS
Prezes Ireneusz Fąfara: To nie koniec radykalnych ruchów w Orlenie
Parkiet PLUS
Powyborcze roszady na giełdach
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Unijne regulacje wymuszą istotne zmiany na rynku biopaliw
Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie