Pracując w Egipcie nad konstrukcją zbiorników wodnych ponad pół wieku temu, Hurst dostał zadanie od przełożonych – zaprojektować rezerwuar, który przyda się w czasach suszy i ochroni przed nadmiarowymi wylewami Nilu. Zbiornik miał jak najmniej ingerować w nurt życiodajnej dla kraju rzeki, nie zaburzyć jej przepływów i nie spowodować żadnej katastrofy gospodarczej. Zadanie wymagało przeanalizowania historii wylewów i ustalenia, czy jest w nich jakaś regularność, czy też są zupełnie losowe. Baza danych, na której przyszło mu pracować, była jak na owe czasy imponująca – z zachowanych dokumentów historycznych był w stanie odtworzyć historię wylewów i susz w Egipcie sięgającą, miesiąc po miesiącu, 847 lat wstecz. Zadanie Hursta nie odbiegało tak daleko od celu, przed którym stają codziennie dzisiejsi zarządzający funduszami wszelkiego typu, od inwestorów indywidualnych po ogromne fundusze hedgingowe – zapewnić swoim funduszom zysk w różnych warunkach rynkowych, w miarę stabilnie w czasach wylewów (hossy) i susz (bessy), unikając trafiających się od czasu do czasu katastrof – panik i krachów. Przed Hurstem uważano, że wylewy rzeki są nieprzewidywalne i nic z tym nie da się zrobić. Hurst pokazał, jak losowość ujarzmić.
Akademicy kontra praktycy
Losowość na giełdzie jest tematem mocno kontrowersyjnym – pół świata ekonomii (ekonomiści akademiccy) uznaje, że giełdę wystarczy modelować, zakładając pełną losowość notowań, drugie pół (praktycy rynku) są zdania dokładnie przeciwnego – że każdy ruch wykresu da się uzasadnić deterministycznie. Najciekawsze, że obie strony się mylą. Całkowitą losowość łatwo odrzucić, patrząc na bańki spekulacyjne i wyraźne trendy na wykresach. Całkowity determinizm też łatwo obalić, patrząc na wahania choćby na wykresach minutowych notowań firm, z którymi nic ważnego w każdej minucie nie musi się dziać. Musi zachodzić jakieś splątanie tych dwóch możliwości.
Benoit Mandelbrot, urodzony w Warszawie amerykański matematyk, kojarzony jest przede wszystkim z pojęciem fraktali i badania samopodobieństwa (własności znanej z wykresów giełdowych, w której np. wykres jednogodzinny, bez oznaczenia osi, łatwo pomylić z wykresem dziennym czy tygodniowym). W książce „The (Mis)Behavior of Markets" pisze: „Kośćmi rządzi przypadek. Koło ruletki kierowane jest przypadkiem. Kurs IBM, eurodolara czy ceny zboża nie rosną i nie spadają jednak pod wpływem matematycznych reguł przypadku – ale mogą być rozpatrywane jak gdyby faktycznie tak było". Książkę chwalił m.in. Nassim Taleb, nazywając „najbardziej realistyczną książką o finansach". Nie uciekłbym się do takiej superlatywy, bo jest to raczej książka popularnonaukowa o ideach niż o faktach, ale rzeczywiście jest ona godna polecenia.
We wszystkim, co robimy, jest jakaś losowość – ustawiając codziennie budzik na 7 rano, raz wstaniemy o 7.01, innym razem o 7.05, a czasem o 6.58. Rozmycie wokół wartości średniej (7.00) zawsze występuje i to rozmycie w nauce nazywa się wariancją. Rozmycie może być małe (od 6.58 do 7.03), jak i ogromne (od 5.54 do 8.23). Rozmycie notowań giełdowych wokół trendów jest ciekawe m.in. dlatego, że dotąd nikt nie potrafi wyjaśnić, dlaczego – skoro notowania są losowe – rozmycie (zmienność) rośnie szczególnie silnie podczas bessy, a nie jest tak duże albo wręcz maleje podczas hoss.
Są też zupełnie inne rozkłady. Rozkład log-normalny albo Weibulla są na przykład rozkładami niesymetrycznymi. Duży wzrost jest znacznie bardziej prawdopodobny niż duży spadek. To przypomina już bardziej sytuację na rynku – gdzie w długim terminie stracić można 1, 2, 5 czy 20 proc., ale maksymalnie całość, czyli 100 proc., natomiast zyskać można 1, 2, 5, ale nawet i 120, 240 czy 500 proc.