Dużo słów padło tutaj o giełdzie i rynku kapitałowym. Ja z jedną rzeczą się nie zgadzam. Kiedy mowa jest o giełdzie, jej przyszłości, to kluczowa nie jest kwestia wiarygodności, tylko atrakcyjności. 25 lat giełdy to oczywiście jest sukces, który przerósł moje oczekiwania. Jedną z jego miar jest właśnie bezpieczeństwo i wiarygodność obrotu. Poziom normalności jest miarą sukcesu. To jest niepodważalne i nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Padły także słowa o niszowości naszego rynku. Tak jest i pewnie nie będzie lepiej i trzeba się z tym pogodzić. Należy bowiem patrzeć również na to, co się dzieje na innych rynkach. Fuzja giełdy w Londynie z giełdą z Frankfurtu spowoduje, że pozycja wszystkich innych rynków zostanie osłabiona. My nigdy nie dojdziemy do ich poziomu, ale musimy być atrakcyjni. Nie tak dawno była dyskusja o opodatkowaniu transakcji giełdowych. My musimy iść w zupełnie inną stronę. Potrzebne są ulgi inwestycyjne. Naturalnym ludzkim odruchem jest zarabiać, a nie tracić pieniądze. Jeśli inwestowanie będzie atrakcyjne podatkowo, to myślę, że kwestią miesięcy jest, kiedy strumień pieniędzy pojawi się na rynku. Trzeba zachęcać kapitał, a nie wręcz przeciwnie.
Andrzej Stec: Teraz jednak spółki nie garną się do tego, aby wejść na giełdę. Jacek Socha wspomniał, że kiedyś byliśmy w czołówce wartości i liczby IPO, dzisiaj tego jednak nie ma. Co zrobić, aby spółki jednak chciały wchodzić na warszawski parkiet?
Małgorzata Zaleska:
Przede wszystkim trzeba sobie zdać sprawę z tego, jakie korzyści giełda daje przedsiębiorstwom. Na pewno zapewnia możliwość pozyskania finansowania, również tym firmom, które nie mogłyby liczyć na klasyczny kredyt bankowy. Poza tym, zwiększając rozpoznawalność spółek, wywołuje pewien efekt marketingowy. Nie mniej ważna jest przy tym możliwość uzyskiwania bieżącej wyceny. Warto także podkreślić, że giełda zmienia kulturę organizacyjną firm – status spółki publicznej nakłada na nie pewne obowiązki. Bardzo chciałabym, aby GPW była dla polskich podmiotów giełdą pierwszego wyboru. Musimy więc pracować nad tym, aby nasz rynek był dla nich atrakcyjny. Wydaje mi się, że warto też mówić o patriotyzmie gospodarczym. Trzeba zmienić politykę informacyjną i pokazywać giełdę nie tylko jako część systemu finansowego, co dla większej części społeczeństwa nie zawsze jest do końca jasne i zrozumiałe. Należy pokazywać powiązania między giełdą, realną gospodarką i codziennym życiem. Najwyższy czas, żeby Polacy przełożyli swoje zaufanie do produktów i usług na zaufanie do przedsiębiorstw i żeby zaczęli je wspierać za pośrednictwem rynku kapitałowego. Dzięki temu będą mogli także budować swoje oszczędności. Jestem przekonana, że razem z przedstawicielami rynku kapitałowego uda nam się zbudować koalicję na rzecz jego dalszego rozwoju. Giełda wzięła na siebie rolę lidera tego projektu. Myślę, że jest ku temu dobry czas, biorąc pod uwagę chociażby to, że trwają prace nad planem premiera Morawieckiego. Cały rynek kapitałowy świetnie może się w niego wpisać i stworzyć narzędzia rozwoju gospodarczego. Widzę trzy obszary, które powinny nas interesować. Pierwszy to na pewno wspieranie innowacji, drugi to rynek obligacji korporacyjnych, który jest atrakcyjny zarówno dla samych firm, jak i inwestorów, a trzeci – oszczędności długoterminowe. Wszystkie te działania powinny być prowadzone w porozumieniu z administracją rządową. Pewne rzeczy może i będzie robiła sama giełda, ale są też obszary, które leżą w kompetencjach rządu. Mam tu na myśli regulacje, które mogą pomóc rynkowi, na przykład zachęty do długoterminowego oszczędzania.
Andrzej Stec: Czy zachęty do długoterminowego oszczędzania wystarczą? Co zrobić, aby na rynku pojawił się nowy strumień pieniędzy, w szczególności ze strony inwestorów indywidualnych?
Iwona Sroka:
Gdyby odpowiedź na to pytanie była taka łatwa, to zapewne dawno już konkretne rozwiązania wprowadzilibyśmy w życie. Padały tutaj słowa o niszowości naszego rynku. Osobiście uważam, że nasza giełda pod względem aktywności inwestorów indywidualnych i tak jest ewenementem i fenomenem w regionie. Oczywiście na przestrzeni lat, w związku z coraz większymi możliwościami, jakie daje rynek finansowy i świat, zainteresowanie giełdą wśród inwestorów detalicznych spadło. A przecież ta grupa inwestorów odgrywa kluczową rolę, a nawet dominującą w przypadku ofert mniejszych przedsiębiorstw, które są na progu zainteresowania inwestorów instytucjonalnych. Ludzie mówią wprost, że giełdę nadal kochają, ale uważają, że w obecnych warunkach ma ona zbyt mało atrakcyjny towar. Szukają zmienności na rynku, płynności instrumentów i atrakcyjnych ofert, a także produktów spekulacyjnych.
Andrzej Stec: Cały czas jednak jest pytanie: jak to zmienić?
Iwona Sroka:
Myślę, że trzeba budować pewną specjalizację rynkową – na przykład na wzór giełdy w Oslo, gdzie skupia się analitykę, spółki i kompetencje z danej branży – tam akurat rybołówstwa i jego przetwórstwa, i z tym powiązanych. Niezwykle ważna jest także edukacja. Ten produkt jest skomplikowany. Należy wzmacniać aktywność inwestorów poprzez budowę kultury oszczędzania. W Polsce wciąż mamy dystans do krajów rozwiniętych – nasz współczynnik oszczędności gospodarstw domowych wynosi 1 proc., podczas gdy w Europie Zachodniej kilkanaście procent. W akcjach spółek publicznych Polacy ulokowali zaledwie 4 proc. swoich oszczędności. Trzeba przy tym likwidować bariery, które stoją na drodze zarówno bezpośredniego, jak i pośredniego inwestowania na rynku kapitałowym, w tym mam na myśli kwestie fiskalne. Pieniądze, jakie inwestorzy lokują w spółkach, będą w nagrodę motorem napędowym nie tylko ich wzrostu, ale i całej polskiej gospodarki.
Andrzej Stec: Na razie jednak nie widać, aby społeczeństwo, nawet w środowisku niskich stóp procentowych, garnęło się na giełdę. Jak to zmienić? Czy rzeczywiście pomoc państwa może okazać się skuteczna?
Piotr Woźniak:
Kilka pomysłów już tutaj padło i wydaje się, że z grubsza wiemy, co trzeba byłoby zrobić. Ważniejsze jest, jak to należy zrobić. Wrócę do tego, co mówiłem wcześniej. Rynek musi być atrakcyjny czy to przez zastosowanie ulg inwestycyjnych czy podatkowych. Do tego, aby uatrakcyjnić, upowszechnić jakiś produkty, musi być wsparcie państwa i nie może być ono tylko pozorne. Dodatkowo produkty muszą być proste i skrojone na miarę potrzeb.
Łukasz Kwiecień:
Myślę, że rynek – w tym giełda – potrzebuje przewidywalności decyzji administracyjnych i politycznych na wysokim szczeblu. Jedną z takich bardzo konkretnych spraw do wyjaśnienia jest przyszłość OFE. Mimo pewnych miękkich deklaracji politycznych temat ten „wisi" nad rynkiem, cały czas powraca w dyskusjach i myślę, że tak naprawdę to – przez brak jasności – zwiększa dyskonto względem innych rynków. Potrzeba jasnej deklaracji, jak i czy ten system będzie funkcjonował. Mówimy bowiem o wielu miliardach złotych, jakie fundusze emerytalne zainwestowały w spółki notowane na GPW. Można sobie wyobrażać różne ścieżki rozwiązania tego kłopotu, jednak musi być to wyjaśnione. Brak wiedzy o przyszłości OFE nie tylko ciąży rynkowi, ale może wręcz hamować jego rozwój.
Andrzej Stec: Na to, co się stanie z OFE, nie mamy jednak większego wpływu. Wróćmy więc do najważniejszego pytania: jak przyciągać długoterminowy kapitał na GPW?
Łukasz Kwiecień:
Na pewno pomóc w tym może ożywienie, upowszechnienie i poprawienie atrakcyjności podatkowej tzw. III filaru systemu emerytalnego. Bardzo duży potencjał tkwi w upowszechnieniu pracowniczych programów emerytalnych (PPE). Warto zachęcać pracowników i pracodawców, by korzystali z możliwości, które dają już teraz PPE. Mamy także przecież takie produkty, jak IKE i IKZE. Jestem za tym, że nie należy mnożyć bytów. Lepiej jest uprościć i poprawić konstrukcję istniejących już produktów. Reasumując – narzędzia są, warto je trochę uatrakcyjnić i zacząć promować na szeroką skalę. Tu jest zadanie dla państwa – to zresztą nasz interes strategiczny – bo upowszechnione PPE, IKE i IKZE mogą realnie pomóc w mobilizacji długoterminowych oszczędności krajowych.
Iwona Sroka:
Problem w tym, że mają one mały zasięg – w 2015 roku PPE objętych było tylko niecałe 400 tys. osób, a jak na rynek polski to jest bardzo mało. Zgoda natomiast, że segment ten będzie katalizatorem wzrostu aktywności rynku kapitałowego, który jest naturalnym kierunkiem dla inwestycji długoterminowych.
Jacek Socha:
Pomoc państwa w tym zakresie może jednak spowodować, że zasięg będzie jednak dużo większy.
Łukasz Kwiecień:
Oczywiście, zamiast powszechności III filaru na razie mamy wręcz jego elitarność. Problem w tym, że pod hasłem mobilizacji oszczędności krajowych niewiele się do tej pory robiło, a jeśli już coś się działo, to... odwrotnie do tego, co należałoby zrobić. Wydaje mi się, że teraz, kiedy jest mowa np. o planach długoterminowego rozwoju gospodarczego, naprawdę jest najwyższa pora, ale i szansa, aby zdecydowanie upowszechnić III filar.
Andrzej Stec: Długoterminowy kapitały, podnoszenie atrakcyjności rynku... Czy to powinny być filary dalszego rozwoju giełdy?
Tomasz Czechowicz
: Rynek akcji potrzebuje dużych spółek z kapitalizacją powyżej 1 mld zł. Trzeba również zaszczepiać na naszym rynku kulturę dywidendową. Giełda musi także pamiętać o inwestorach. Najpierw na rynku jest inwestor i to jego obecność przyciąga na parkiet nowe firmy. Potrzebna jest dużo aktywniejsza forma marketingu i promocji ze strony giełdy, która będzie skierowana do różnych grup inwestorów zarówno w Polsce, jak i za granicą. Przydałby się też jakiś system zachęt, o których była już tutaj mowa. Dziś bowiem brakuje powodów do tego, aby inwestować na giełdzie. Należy także postawić na promocję rynku długu, chociażby przez wprowadzenie tańszych form ratingu.
Jacek Socha
: Dla mnie kluczowe są słowa prezes Małgorzaty Zaleskiej dotyczące zawiązania koalicji na rzecz rozwoju rynku kapitałowego. Musi być ona mocno zdefiniowana. Ludzie i instytucje, którzy taką koalicję stworzą i napiszą odpowiedni program, muszą być gotowi bronić go do końca. Tego oczekuję od rynku. Niestety, w koalicji rynku kapitałowego brakuje KNF, która zajmuje się głównie bankami. Uważam więc, że jest dobry moment na podział Komisji na Komisję Papierów Wartościowych i Giełd oraz Komisję Nadzoru Bankowego, czyli na powrót do tego, co było przed 2007 r. Idea połączonego nadzoru minęła. Gdyby faktycznie udało się to zrobić, pojawiłby się kolejny poważny partner do rozmów. Jeżeli chodzi o polityków, uważam, że rzeczywiście trzeba jasno określić, jak będą wyglądały ewentualne dalsze zmiany w OFE.
Adam Góral:
Dziś płacimy cenę za nasze zachowanie. Robiliśmy akcje, a musimy zbudować system. Kto bronił rynku kapitałowego wtedy, kiedy było rozmontowywane OFE? W takich ludziach jak my musi być wiara, że mamy wpływ na to, co się dzieje.
Iwona Sroka:
Dlatego chciałabym zaapelować o wspólną pozytywistyczną pracę u podstaw i długofalowe patrzenie na rynek.
[email protected]