DEBATA: Bez giełdy polskie firmy nie mogą się rozwijać

Uczestnicy debaty „25 lat warszawskiej giełdy – co giełda daje polskim przedsiębiorcom" są zgodni: osiągnięcia naszego rynku należy uznać za sukces. Zastrzegają jednak, że aby giełda mogła dalej spełniać swoją funkcję, potrzebne są konkretne działania. Jakie?

Publikacja: 16.04.2016 12:00

DEBATA: Bez giełdy polskie firmy nie mogą się rozwijać

Foto: GG Parkiet

Andrzej Stec, redaktor naczelny „Parkietu": 16 kwietnia mija dokładnie 25 lat od pierwszej sesji na warszawskiej giełdzie. Zacznijmy więc od podsumowań. Jak państwo oceniacie te 25 lat?

Małgorzata Zaleska, prezes GPW:

25 lat GPW należy jednoznacznie traktować w kategoriach sukcesu. Zbudowaliśmy rynek od podstaw w nie najłatwiejszych czasach, kiedy polska gospodarka przechodziła transformację. Zaczęliśmy od notowań pięciu spółek, dzisiaj mamy ich blisko 500. Co więcej, GPW ze spółki, która wyłącznie notowała instrumenty finansowe, stała się większą grupą kapitałową, oferującą nie tylko obrót instrumentami finansowymi, ale także towarami. Należy również podkreślić, że warszawska giełda nie jest jedynie podmiotem infrastrukturalnym. To także spółka biznesowa, która przynosi określoną wartość akcjonariuszom. Godzenie biznesu i misji jest dla nas jednym z większych wyzwań. Oczywiście stawiamy na dalszy rozwój rynku kapitałowego i giełdy. Chcemy rozbudowywać rynek akcji, ale także rynek papierów dłużnych, zwłaszcza obligacji korporacyjnych, które mogą być równie dobrym źródłem finansowania działalności przedsiębiorstw. Tak naprawdę chodzi jednak o budowanie zaufania do rynku kapitałowego, nad czym powinniśmy pracować wspólnie. Wciąż mamy na przykład wiele pracy do wykonania w dziedzinie edukacji ekonomicznej. Musimy pokazać społeczeństwu, że rynek może pomagać nie tylko przedsiębiorstwom, ale także inwestorom indywidualnym. Rynek kapitałowy powinien być – i już zresztą jest – dobrym miejscem do budowania oszczędności długoterminowych, tak bardzo potrzebnych Polsce i Polakom. Musimy więc podjąć działania służące przekonaniu społeczeństwa do korzyści płynących z tego rodzaju oszczędzania. Towarzyszyć temu powinna odpowiednia infrastruktura i regulacje, tak aby rynek kapitałowy był jeszcze lepszym miejscem do długoterminowego oszczędzania. Marzy mi się, aby notowane na warszawskiej giełdzie papiery wartościowe w przyszłości były przekazywane z pokolenia na pokolenie, tak jak na rynkach rozwiniętych. Konieczność długoterminowego oszczędzania nie wynika tylko z potrzeb dalszego rozwoju warszawskiej giełdy czy rynku kapitałowego. To potrzeba polskiej gospodarki i polskiego społeczeństwa.

Andrzej Stec: Czy zgadzają się państwo z tą opinią?

Iwona Sroka, prezes KDPW:

Myślę, że wszyscy uczestnicy dyskusji zgodzą się, że osiągnięcia rynku można i należy oceniać pozytywnie. Zgadzam się natomiast z prezes Zaleską, że jeszcze sporo pracy przed nami – nie tylko w zakresie przekazywania kultury oszczędzania i inwestowania na rynku kapitałowym z pokolenia na pokolenie, ale także w zakresie podnoszenia jego atrakcyjności dla emitentów papierów wartościowych. Mam tu na myśli sytuacje, w których wykorzystuje się notowane instrumenty w strategiach rozwoju spółek, tak aby spółki giełdowe mogły płacić akcjami w transakcjach zagranicznych, żeby polskie akcje, nazwijmy to w uproszczeniu, były „walutą". A więc muszą być płynne. Wracając do dokonań XXV-lecia – niewątpliwie Polska jest jedynym przykładem transformacji ustrojowej, gdzie giełda odegrała tak znaczącą rolę w gospodarce. Jest to wręcz modelowy przykład sukcesu polskiej transformacji. Na polskiej giełdzie przez 25 lat zadebiutowały, a więc pozyskały środki na rozwój, 673 spółki. Co naturalne – 189 opuściło rynek. Jesteśmy największym rynkiem w regionie, wykształciliśmy profesjonalne kadry, mamy kompetencje krajowe, paszporty europejskie i unikatową infrastrukturę posttransakcyjną. Trzeba także podkreślić, że rynek jest bardzo dobrze uregulowany i bezpieczny. Przestańmy więc cały czas powtarzać i skupiać się na słynnym zdaniu wypowiedzianym kiedyś przez jednego z polityków... Budujmy zaufanie do rynku, a w polskim społeczeństwie – kulturę oszczędności i inwestycji. W bankach gospodarstwa domowe przechowują kilkaset miliardów złotych oszczędności. Giełda ma dać inwestorom dobry zwrot z kapitału, ma budować ten kapitał. Zróbmy wszystko, by rzeczywiście były one przekształcane w inwestycje. Banki bowiem udzielają kredytów jako kapitału zwrotnego, nie inwestują w spółki. Kredyt bankowy jest kapitałem pożyczonym, który kiedyś trzeba będzie zwrócić. Natomiast kapitał akcyjny zawsze będzie miał wartość dodaną.

Andrzej Stec: Czy rzeczywiście warszawska giełda spełniła oczekiwania przedsiębiorców?

Adam Góral, prezes Asseco Poland:

Zdecydowanie tak. Chcę podziękować wszystkim, którzy udźwignęli wysiłek tworzenia polskiego rynku kapitałowego i giełdy. Jako przedsiębiorcy polscy dostaliśmy bowiem narzędzie, którym od lat przedsiębiorcy z krajów dojrzałych dysponowali. Nie byłoby Asseco Poland, gdyby nie polski rynek kapitałowy. Rynki zagraniczne nie dałyby polskiemu przedsiębiorcy kapitału na realizację swojej wizji. Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że kiedy budowałem Asseco, nie miałem doświadczenia i możliwości udowodnienia, że ten biznes naprawdę ma szansę powodzenia. To nasz rynek dał nam taką możliwość. Bez niego nie moglibyśmy zrealizować tego pięknego projektu. Oczywiście, patrząc na nasz rynek kapitałowy, trzeba patrzeć na niego też krytycznie. Jesteśmy dopiero na pewnym etapie jego rozwoju. Minione lata wykorzystaliśmy najlepiej jak potrafiliśmy, ale teraz trzeba zacząć się zastanawiać co dalej. Walczymy o zwiększenie świadomości społeczeństwa, czym jest rynek kapitałowy. Przeciętny Polak wciąż nie rozumie np., skąd się biorą majątki najbogatszych ludzi, a przecież w dużej mierze są one związane z rynkiem kapitałowym. Trzeba to pokazywać i tłumaczyć.

Andrzej Stec: Przez ostatnie lata Asseco jest bardzo aktywne w obszarze przejęć poza granicami Polski. Czy rynek kapitałowy w jakiś sposób wam w tym pomaga?

Adam Góral:

Oczywiście, że tak. Kiedy wprowadzaliśmy naszą słowacką firmę na warszawską giełdę, miałem marzenie, aby nasza giełda podążała śladem Asseco Poland. To marzenie wciąż jest żywe. Chciałbym bowiem, aby właśnie u nas powstało prawdziwe centrum Europy Środkowo – Wschodniej. To oczywiście wymaga dużo pracy. Sama giełda oznacza dla nas transparentność, cywilizowanie firm. Być może z perspektywy spółki giełdowej życie jest trudniejsze, ale giełda pozwala realizować niewyobrażalne cele. Gdyby ktoś kiedyś mi powiedział, że mój kraj da mi szansę zbudowania szóstego co do wielkości producenta oprogramowania, cieszyłbym się, że jest takim optymistą, ale sam bym w to nie wierzył.

Andrzej Stec: Jak rozwój rynku ocenia człowiek, który przez sporą część swojej kariery zawodowej był związany z administracją państwową?

Jacek Socha, wiceprezes PwC:

Mam podobne zdanie jak moim przedmówcy. Jestem przede wszystkim zadowolony z tego, że w momencie tworzenia giełdy wymyślono założenia, które sprawdziły się przez 25 lat. Do dziś one są ważne i skuteczne. Dzięki temu mamy w Polsce rynek dobrze zorganizowany i bezpieczny, który jest skrojony na modłę nowoczesnego rynku kapitałowego. Tu się nie da więcej dodać. Natomiast dla mnie rynek to coś więcej niż tylko liczba notowanych spółek. To są przepływy finansowe, percepcja rynku. Tutaj jest dużo gorzej.

Andrzej Stec: A czy wykorzystaliśmy wszystkie szanse, jakie pojawiły się w ostatnich 25 latach? W przeszłości mowa była chociażby o aliansach z innymi rynkami, może trzeba było iść tą drogą?

Jacek Socha:

Faktem jest, że prywatyzacja giełdy tylko ją osłabiła. Lepiej byłoby myśleć o długofalowym aliansie z kimś, kto w Polsce stworzyłby prawdziwe centrum finansowe. Cały czas mówimy o stworzeniu takiego centrum, ale proszę zwrócić uwagę, że nic z tego nie wychodzi. Dużo gorsze jest natomiast to, że straciliśmy momentum, jeżeli chodzi o ilość pieniędzy w obiegu. Jeśli spojrzymy na płynność na rynku, to widać, że od kilku lat jest coraz gorzej. W ślad za tym mamy długofalową stagnację, jeżeli chodzi o poziomy indeksów giełdowych. To pokazuje, że ryzyko związane z giełdą warszawską jest na tyle wysokie, że inwestorzy omijają ten rynek. Warszawa w przeszłości była w czołówce rynków pod względem wartości i liczby ofert publicznych. Teraz to wygląda zdecydowanie gorzej. Przez 25 lat stworzyliśmy fantastyczny rynek, który jest w stanie obsłużyć wiele firm, ale teraz mamy problem z jego percepcją. Owszem, giełda wiąże się z ryzykiem. Jest ono wkomponowane w rynek kapitałowy. Od kilkuset lat nie wymyślono natomiast lepszej metody przepływu środków pomiędzy tymi, którzy mają nadwyżki, a tymi, którzy tych środków potrzebują i są w stanie zaalokować i dać odpowiednią stopę zwrotu. W Polsce wciąż natomiast nie ma takiego polityka gospodarczego, który powiedziałby, że rynek kapitałowy jest elementem gospodarki rynkowej, którą budujemy na pokolenia.

Andrzej Stec: Na pierwszej sesji na warszawskiej giełdzie notowanych było pięć spółek. Wśród nich był Próchnik, który jako jedyny przetrwał na rynku 25 lat. Warto było być na giełdzie tyle lat?

Rafał Bauer, wiceprezes Próchnika:

Faktycznie w historii Próchnika odbija się cała historia rynku kapitałowego. Na naszym rynku w ciągu 25 lat wciąż jednak nie wykształciło się coś takiego jak akcjonariat obywatelski, chociaż próby były podejmowane. Giełda nadal ma pejoratywne zabarwienie, a szkoda. W wielu krajach, a w szczególności w Stanach Zjednoczonych, jest bardzo ważnym elementem systemu i przez całe życie towarzyszy wielu pracującym, którzy właśnie poprzez rynek kapitałowy chcą sobie zabezpieczyć przyszłość. Jedyną erupcją akcjonariatu obywatelskiego była u nas prywatyzacja Banku Śląskiego. Wielka szkoda, że celebrujemy wydarzenie ważne dla kilkuset podmiotów, ale na pewno nie dla paru milionów ludzi. Rocznica powstania giełdy ma bardzo duże znaczenie środowiskowe, ale nie krajowe. Na pewno jednak mojej spółce dzięki giełdzie udało się osiągnąć pewne cele, których w inny sposób nie udałoby się zrealizować. Można sobie jedynie życzyć, aby mimo wielu perturbacji wciąż trwała.

Andrzej Stec: Czy giełda spełniła oczekiwania spółki MCI oraz jej prezesa Tomasza Czechowicza?

Tomasz Czechowicz, prezes MCI:

Giełda w Warszawie na pewno była fenomenem. Z pewnością była pomocna w budowie wielu polskich przedsiębiorstw, które mogły zrobić kilka emisji akcji, pozyskać bardzo dużo kapitału, dokonać konsolidacji, czego dobrym przykładem jest chociażby Asseco Poland i prezes Adam Góral. To nie byłoby możliwe przy wykorzystaniu innych instrumentów finansowych. Myślę, że giełda przyczyniła się również do tego, że mamy bardzo silny i aktywny sektor private equity w Polsce. Giełda dla wielu funduszy stanowiła i nadal stanowi opcję wyjścia z inwestycji. To między innymi dzięki temu dziś sektor private equity w Polsce jest największy w regionie. To tutaj mamy centrale europejskie. Giełda była także – i myślę, że nadal jest – kluczowa dla rozwoju branży finansowej. Mamy w Polsce ponadprzeciętny rozwój branży TFI, asset management, mamy rodzime banki inwestycyjne czy też podmioty, które aspirują do tej roli. To byłoby niemożliwe, gdyby nie skala i aktywność giełdy. Mogę także śmiało powiedzieć, że MCI istnieje dzięki temu, że udało się przeprowadzić pre-IPO i IPO właśnie na giełdzie warszawskiej. Giełda wciąż także stanowi dla nas bardzo ważne narzędzie rozwoju spółek portfelowych.

Andrzej Stec: Z czego wynika ten fenomen GPW?

Tomasz Czechowicz:

Składa się na to kilka czynników. Na pewno ogromne znaczenie miała marka, zaufanie i sprawność systemu. Giełda jest w gronie lepiej funkcjonujących instytucji w Polsce. Kolejny element to inwestorzy. W latach 90. byli to inwestorzy indywidualni i zagraniczni. Potem dołączyły do tego krajowe fundusze. Wszystko to stanowiło poważny zastrzyk płynnościowy dla naszego rynku. Mimo licznych zmian na rynku nadal wierzę w GPW. Jej dalszy rozwój powinien być oparty na trzech podstawowych produktach. Są to duże spółki o dużej płynności, papiery dłużne, a trzeci obszar to fundusze, portfele instrumentów finansowych, które mogłyby być notowane na giełdzie.

Andrzej Stec: Mimo dokonań ostatnich 25 lat dziś coraz częściej mówi się o problemach i wyzwaniach, przed jakimi stoi GPW...

Łukasz Kwiecień, wiceprezes PZU TFI:

Patrząc na rozwój giełdy w ciągu ostatnich 25 lat, można powiedzieć, że efekt jest lepszy od oczekiwań. Jeżeli jednak popatrzymy również na to, że jednocześnie zmiany gospodarcze w Polsce poszły także znacznie dalej od oczekiwań, to na tym tle sukces giełdy wygląda już pewnie relatywnie słabiej. Nie zmienia to jednak faktu, że wciąż mówimy o dużym sukcesie. Oczywiście należy też dostrzegać pewne rysy na tym obrazie. Rynek w ostatnich latach stracił bardzo dużo ze swojego entuzjazmu, który towarzyszył nam jeszcze kilkanaście lat temu. Dużo pozytywnej energii i dobrych emocji wobec rynku zostało zmarnowanych. Bardzo dużo złego się stało, jeżeli chodzi o reputację rynku, ale głównie nie z winy samego rynku. Zabrakło przede wszystkim zrozumienia ze strony polityków, jak dużą i pozytywną rolę giełda może i powinna odgrywać w gospodarce. Dobrze, że w gronach specjalistycznych możemy dyskutować o sukcesach, szansach i ryzykach rynku, ale szkoda, że jednocześnie w społeczeństwie nie ma rozmów o tym, że giełda – choć zawsze ryzykowna – jest atrakcyjnym miejscem inwestowania dla ludzi i pozyskiwania kapitału dla firm. Można odnieść wrażenie, że jako rynek jesteśmy za bardzo niszowym fenomenem. Brakuje szerokiego zrozumienia, że rynek kapitałowy jest kluczowym elementem uczciwej gospodarki kapitalistycznej. Tymczasem warto zwrócić uwagę, że to upublicznienie – wprowadzanie spółek na rynek – dało możliwość faktycznej transformacji niekiedy zapyziałych przedsiębiorstw dawnego PRL. Przez transparentność, wystawienie pod lupę inwestorów, analityków i dziennikarzy, wymuszono wręcz konkretne działania – zmianę sposobu zarządzania firmami. Rynek pomógł unowocześnić wiele polskich firm – nie tylko kapitałowo, ale i kulturowo. Dziś jesteśmy w dobrym punkcie, żeby iść dalej naprzód – ale do tego konieczne jest zachęcenie większej liczby Polaków do zainteresowanie się rynkiem kapitałowym. Giełda nie może być jedynie tematem kolejnych rozmów środowiskowych. Temat długoterminowego oszczędzania i inwestowania – także właśnie dzięki giełdzie – musi wrócić pod strzechy.

Andrzej Stec: Swego czasu była głośna dyskusja o tym, czy PGNiG powinna być na giełdzie. Jak pan ocenia, czy to, że spółka jednak pojawiła się na rynku, coś jej dało?

Piotr Woźniak, prezes PGNiG:

Dużo słów padło tutaj o giełdzie i rynku kapitałowym. Ja z jedną rzeczą się nie zgadzam. Kiedy mowa jest o giełdzie, jej przyszłości, to kluczowa nie jest kwestia wiarygodności, tylko atrakcyjności. 25 lat giełdy to oczywiście jest sukces, który przerósł moje oczekiwania. Jedną z jego miar jest właśnie bezpieczeństwo i wiarygodność obrotu. Poziom normalności jest miarą sukcesu. To jest niepodważalne i nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Padły także słowa o niszowości naszego rynku. Tak jest i pewnie nie będzie lepiej i trzeba się z tym pogodzić. Należy bowiem patrzeć również na to, co się dzieje na innych rynkach. Fuzja giełdy w Londynie z giełdą z Frankfurtu spowoduje, że pozycja wszystkich innych rynków zostanie osłabiona. My nigdy nie dojdziemy do ich poziomu, ale musimy być atrakcyjni. Nie tak dawno była dyskusja o opodatkowaniu transakcji giełdowych. My musimy iść w zupełnie inną stronę. Potrzebne są ulgi inwestycyjne. Naturalnym ludzkim odruchem jest zarabiać, a nie tracić pieniądze. Jeśli inwestowanie będzie atrakcyjne podatkowo, to myślę, że kwestią miesięcy jest, kiedy strumień pieniędzy pojawi się na rynku. Trzeba zachęcać kapitał, a nie wręcz przeciwnie.

Andrzej Stec: Teraz jednak spółki nie garną się do tego, aby wejść na giełdę. Jacek Socha wspomniał, że kiedyś byliśmy w czołówce wartości i liczby IPO, dzisiaj tego jednak nie ma. Co zrobić, aby spółki jednak chciały wchodzić na warszawski parkiet?

Małgorzata Zaleska:

Przede wszystkim trzeba sobie zdać sprawę z tego, jakie korzyści giełda daje przedsiębiorstwom. Na pewno zapewnia możliwość pozyskania finansowania, również tym firmom, które nie mogłyby liczyć na klasyczny kredyt bankowy. Poza tym, zwiększając rozpoznawalność spółek, wywołuje pewien efekt marketingowy. Nie mniej ważna jest przy tym możliwość uzyskiwania bieżącej wyceny. Warto także podkreślić, że giełda zmienia kulturę organizacyjną firm – status spółki publicznej nakłada na nie pewne obowiązki. Bardzo chciałabym, aby GPW była dla polskich podmiotów giełdą pierwszego wyboru. Musimy więc pracować nad tym, aby nasz rynek był dla nich atrakcyjny. Wydaje mi się, że warto też mówić o patriotyzmie gospodarczym. Trzeba zmienić politykę informacyjną i pokazywać giełdę nie tylko jako część systemu finansowego, co dla większej części społeczeństwa nie zawsze jest do końca jasne i zrozumiałe. Należy pokazywać powiązania między giełdą, realną gospodarką i codziennym życiem. Najwyższy czas, żeby Polacy przełożyli swoje zaufanie do produktów i usług na zaufanie do przedsiębiorstw i żeby zaczęli je wspierać za pośrednictwem rynku kapitałowego. Dzięki temu będą mogli także budować swoje oszczędności. Jestem przekonana, że razem z przedstawicielami rynku kapitałowego uda nam się zbudować koalicję na rzecz jego dalszego rozwoju. Giełda wzięła na siebie rolę lidera tego projektu. Myślę, że jest ku temu dobry czas, biorąc pod uwagę chociażby to, że trwają prace nad planem premiera Morawieckiego. Cały rynek kapitałowy świetnie może się w niego wpisać i stworzyć narzędzia rozwoju gospodarczego. Widzę trzy obszary, które powinny nas interesować. Pierwszy to na pewno wspieranie innowacji, drugi to rynek obligacji korporacyjnych, który jest atrakcyjny zarówno dla samych firm, jak i inwestorów, a trzeci – oszczędności długoterminowe. Wszystkie te działania powinny być prowadzone w porozumieniu z administracją rządową. Pewne rzeczy może i będzie robiła sama giełda, ale są też obszary, które leżą w kompetencjach rządu. Mam tu na myśli regulacje, które mogą pomóc rynkowi, na przykład zachęty do długoterminowego oszczędzania.

Andrzej Stec: Czy zachęty do długoterminowego oszczędzania wystarczą? Co zrobić, aby na rynku pojawił się nowy strumień pieniędzy, w szczególności ze strony inwestorów indywidualnych?

Iwona Sroka:

Gdyby odpowiedź na to pytanie była taka łatwa, to zapewne dawno już konkretne rozwiązania wprowadzilibyśmy w życie. Padały tutaj słowa o niszowości naszego rynku. Osobiście uważam, że nasza giełda pod względem aktywności inwestorów indywidualnych i tak jest ewenementem i fenomenem w regionie. Oczywiście na przestrzeni lat, w związku z coraz większymi możliwościami, jakie daje rynek finansowy i świat, zainteresowanie giełdą wśród inwestorów detalicznych spadło. A przecież ta grupa inwestorów odgrywa kluczową rolę, a nawet dominującą w przypadku ofert mniejszych przedsiębiorstw, które są na progu zainteresowania inwestorów instytucjonalnych. Ludzie mówią wprost, że giełdę nadal kochają, ale uważają, że w obecnych warunkach ma ona zbyt mało atrakcyjny towar. Szukają zmienności na rynku, płynności instrumentów i atrakcyjnych ofert, a także produktów spekulacyjnych.

Andrzej Stec: Cały czas jednak jest pytanie: jak to zmienić?

Iwona Sroka:

Myślę, że trzeba budować pewną specjalizację rynkową – na przykład na wzór giełdy w Oslo, gdzie skupia się analitykę, spółki i kompetencje z danej branży – tam akurat rybołówstwa i jego przetwórstwa, i z tym powiązanych. Niezwykle ważna jest także edukacja. Ten produkt jest skomplikowany. Należy wzmacniać aktywność inwestorów poprzez budowę kultury oszczędzania. W Polsce wciąż mamy dystans do krajów rozwiniętych – nasz współczynnik oszczędności gospodarstw domowych wynosi 1 proc., podczas gdy w Europie Zachodniej kilkanaście procent. W akcjach spółek publicznych Polacy ulokowali zaledwie 4 proc. swoich oszczędności. Trzeba przy tym likwidować bariery, które stoją na drodze zarówno bezpośredniego, jak i pośredniego inwestowania na rynku kapitałowym, w tym mam na myśli kwestie fiskalne. Pieniądze, jakie inwestorzy lokują w spółkach, będą w nagrodę motorem napędowym nie tylko ich wzrostu, ale i całej polskiej gospodarki.

Andrzej Stec: Na razie jednak nie widać, aby społeczeństwo, nawet w środowisku niskich stóp procentowych, garnęło się na giełdę. Jak to zmienić? Czy rzeczywiście pomoc państwa może okazać się skuteczna?

Piotr Woźniak:

Kilka pomysłów już tutaj padło i wydaje się, że z grubsza wiemy, co trzeba byłoby zrobić. Ważniejsze jest, jak to należy zrobić. Wrócę do tego, co mówiłem wcześniej. Rynek musi być atrakcyjny czy to przez zastosowanie ulg inwestycyjnych czy podatkowych. Do tego, aby uatrakcyjnić, upowszechnić jakiś produkty, musi być wsparcie państwa i nie może być ono tylko pozorne. Dodatkowo produkty muszą być proste i skrojone na miarę potrzeb.

Łukasz Kwiecień:

Myślę, że rynek – w tym giełda – potrzebuje przewidywalności decyzji administracyjnych i politycznych na wysokim szczeblu. Jedną z takich bardzo konkretnych spraw do wyjaśnienia jest przyszłość OFE. Mimo pewnych miękkich deklaracji politycznych temat ten „wisi" nad rynkiem, cały czas powraca w dyskusjach i myślę, że tak naprawdę to – przez brak jasności – zwiększa dyskonto względem innych rynków. Potrzeba jasnej deklaracji, jak i czy ten system będzie funkcjonował. Mówimy bowiem o wielu miliardach złotych, jakie fundusze emerytalne zainwestowały w spółki notowane na GPW. Można sobie wyobrażać różne ścieżki rozwiązania tego kłopotu, jednak musi być to wyjaśnione. Brak wiedzy o przyszłości OFE nie tylko ciąży rynkowi, ale może wręcz hamować jego rozwój.

Andrzej Stec: Na to, co się stanie z OFE, nie mamy jednak większego wpływu. Wróćmy więc do najważniejszego pytania: jak przyciągać długoterminowy kapitał na GPW?

Łukasz Kwiecień:

Na pewno pomóc w tym może ożywienie, upowszechnienie i poprawienie atrakcyjności podatkowej tzw. III filaru systemu emerytalnego. Bardzo duży potencjał tkwi w upowszechnieniu pracowniczych programów emerytalnych (PPE). Warto zachęcać pracowników i pracodawców, by korzystali z możliwości, które dają już teraz PPE. Mamy także przecież takie produkty, jak IKE i IKZE. Jestem za tym, że nie należy mnożyć bytów. Lepiej jest uprościć i poprawić konstrukcję istniejących już produktów. Reasumując – narzędzia są, warto je trochę uatrakcyjnić i zacząć promować na szeroką skalę. Tu jest zadanie dla państwa – to zresztą nasz interes strategiczny – bo upowszechnione PPE, IKE i IKZE mogą realnie pomóc w mobilizacji długoterminowych oszczędności krajowych.

Iwona Sroka:

Problem w tym, że mają one mały zasięg – w 2015 roku PPE objętych było tylko niecałe 400 tys. osób, a jak na rynek polski to jest bardzo mało. Zgoda natomiast, że segment ten będzie katalizatorem wzrostu aktywności rynku kapitałowego, który jest naturalnym kierunkiem dla inwestycji długoterminowych.

Jacek Socha:

Pomoc państwa w tym zakresie może jednak spowodować, że zasięg będzie jednak dużo większy.

Łukasz Kwiecień:

Oczywiście, zamiast powszechności III filaru na razie mamy wręcz jego elitarność. Problem w tym, że pod hasłem mobilizacji oszczędności krajowych niewiele się do tej pory robiło, a jeśli już coś się działo, to... odwrotnie do tego, co należałoby zrobić. Wydaje mi się, że teraz, kiedy jest mowa np. o planach długoterminowego rozwoju gospodarczego, naprawdę jest najwyższa pora, ale i szansa, aby zdecydowanie upowszechnić III filar.

Andrzej Stec: Długoterminowy kapitały, podnoszenie atrakcyjności rynku... Czy to powinny być filary dalszego rozwoju giełdy?

Tomasz Czechowicz

: Rynek akcji potrzebuje dużych spółek z kapitalizacją powyżej 1 mld zł. Trzeba również zaszczepiać na naszym rynku kulturę dywidendową. Giełda musi także pamiętać o inwestorach. Najpierw na rynku jest inwestor i to jego obecność przyciąga na parkiet nowe firmy. Potrzebna jest dużo aktywniejsza forma marketingu i promocji ze strony giełdy, która będzie skierowana do różnych grup inwestorów zarówno w Polsce, jak i za granicą. Przydałby się też jakiś system zachęt, o których była już tutaj mowa. Dziś bowiem brakuje powodów do tego, aby inwestować na giełdzie. Należy także postawić na promocję rynku długu, chociażby przez wprowadzenie tańszych form ratingu.

Jacek Socha

: Dla mnie kluczowe są słowa prezes Małgorzaty Zaleskiej dotyczące zawiązania koalicji na rzecz rozwoju rynku kapitałowego. Musi być ona mocno zdefiniowana. Ludzie i instytucje, którzy taką koalicję stworzą i napiszą odpowiedni program, muszą być gotowi bronić go do końca. Tego oczekuję od rynku. Niestety, w koalicji rynku kapitałowego brakuje KNF, która zajmuje się głównie bankami. Uważam więc, że jest dobry moment na podział Komisji na Komisję Papierów Wartościowych i Giełd oraz Komisję Nadzoru Bankowego, czyli na powrót do tego, co było przed 2007 r. Idea połączonego nadzoru minęła. Gdyby faktycznie udało się to zrobić, pojawiłby się kolejny poważny partner do rozmów. Jeżeli chodzi o polityków, uważam, że rzeczywiście trzeba jasno określić, jak będą wyglądały ewentualne dalsze zmiany w OFE.

Adam Góral:

Dziś płacimy cenę za nasze zachowanie. Robiliśmy akcje, a musimy zbudować system. Kto bronił rynku kapitałowego wtedy, kiedy było rozmontowywane OFE? W takich ludziach jak my musi być wiara, że mamy wpływ na to, co się dzieje.

Iwona Sroka:

Dlatego chciałabym zaapelować o wspólną pozytywistyczną pracę u podstaw i długofalowe patrzenie na rynek.

[email protected]

Parkiet PLUS
Obligacje w 2025 r. Plusy i minusy możliwych obniżek stóp procentowych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Zyski zamienione w straty. Co poszło nie tak
Parkiet PLUS
Prezes Ireneusz Fąfara: To nie koniec radykalnych ruchów w Orlenie
Parkiet PLUS
Powyborcze roszady na giełdach
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Unijne regulacje wymuszą istotne zmiany na rynku biopaliw
Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie