Indyjski rząd poszedł na wojnę z obywatelami

Na oczach całego świata jest prowadzony wielki eksperyment z demonetyzacją. Jego wyniki są na razie katastrofalne.

Aktualizacja: 06.02.2017 13:12 Publikacja: 27.11.2016 07:59

Indyjski rząd jedną decyzją sprawił, że naród ustawił się w wielkich kolejkach do oddziałów banków i

Indyjski rząd jedną decyzją sprawił, że naród ustawił się w wielkich kolejkach do oddziałów banków i urzędów pocztowych.

Foto: Archiwum

Indyjski, prawicowy rząd Narendry Modiego długo był uważany za probiznesowy gabinet, który może zreformować nadmiernie zbiurokratyzowaną indyjską gospodarkę, ułatwić życie przedsiębiorcom i sprawić, że Indie prześcigną Chiny pod względem wzrostu gospodarczego. Ta wizja załamała się jak domek z kart po tym, jak rząd Modiego podjął jedną, szokująco błędną decyzję – nakazał wycofanie z obiegu banknotów o nominałach 500 i 1000 rupii. To sprawiło, że indyjska gospodarka pogrążyła się w chaosie, a wzrost PKB może wyhamować w I kwartale niemal do zera, gdy w trzecim (oficjalnych danych jeszcze nie ma) był pewnie zbliżony do 7 proc. Cały czas mowa o siódmej pod względem wielkości gospodarce świata.

Przedwyborczy spisek?

1000 rupii to 60,86 zł. Dla milionów biedniejszych mieszkańców Indii to jednak duże pieniądze. Według statystyk rządowego Biura Pracy średni dzienny dochód pracownika wynosił tam w 2014 r. 272,19 rupii. Wycofywane banknoty stanowią 86 proc. pieniędzy będących w obiegu. W Indiach około 90 proc. transakcji odbywa się za pomocą gotówki, a ponad połowa ludności nie ma konta w banku. Ponad 300 mln nie posiada zaś żadnych dokumentów tożsamości pozwalających na założenie takiego konta. Najpopularniejszą formą oszczędzania jest trzymanie ich w materacu. Dotyczy to w największym stopniu mniej zamożnej części społeczeństwa, ale w Indiach powszechnie się przyjęło, że gotówką płaci się również za towary luksusowe i biżuterię, a część pieniędzy podczas kupowania nieruchomości wręcza się w walizce. Tak się akurat złożyło, że rząd ogłosił wymianę pieniędzy podczas sezonu siewnego, gdy rolnicy potrzebują pieniędzy na zakup ziarna. Wymiana przypadła również w okresie, w którym tradycyjnie odbywa się dużo ślubów i wesel. A te uroczystości również wymagają dużych ilości gotówki.

Chaos pogłębiło to, że rząd przed niespodziewanym ogłoszeniem wymiany nie uruchomił druku nowych banknotów – co miało sprawić, że operacja odbędzie się w tajemnicy. Przed oddziałami indyjskich banków oraz urzędów pocztowych ludzie stoją w ogromnych kolejach (według wstępnych szacunków już ponad 50 osób zostało zadeptanych lub zginęło w bójkach towarzyszących nerwowemu oczekiwaniu). Banki pracują zaś na trzy zmiany i ściągają do pomocy również swoich emerytowanych pracowników. Stare banknoty są zastępowane nowymi o nominałach 500 i 2000 rupii. Zapotrzebowanie na nie jest tak duże, że muszą je rozwozić po całym kraju wojskowe śmigłowce i samoloty transportowe. Wprowadzono ograniczenia w wycofywaniu pieniędzy z kont bankowych (zostały one nieco poluzowane dla rolników oraz rodzin urządzających wesela). Limit wypłat wynoszący 50 tys. rupii tygodniowo sprawia, że spółki mają problemy z opłacaniem swoich pracowników. Kilka milionów ciężarówek należących do przedsiębiorstw spedycyjnych stoi, bo ich kierowcy nie mają pieniędzy na opłacenie wjazdów na autostrady, paliwa oraz jedzenia na swoje potrzeby. Wiele spółek zmaga się z rozpadającym się łańcuchem dostaw. Wstępne szacunki mówią, że przez pierwszy tydzień od rozpoczęcia operacji wymiany banknotów sprzedaż detaliczna spadła o około 80 proc. Chaos jest jeszcze większy niż przy kryzysie bankowym na Cyprze w 2013 r. A pogrążył się w nim kraj, który dotychczas bardzo dynamicznie się rozwijał.

Co sprawiło, że rząd Modiego nagle podjął decyzję, która mogłaby uchodzić za gospodarczy sabotaż? Wycofanie części banknotów z obiegu oficjalnie uzasadniono koniecznością walki z szarą strefą, korupcją, praniem brudnych pieniędzy i terroryzmem. „Indie zmagają się z problemem „brudnych pieniędzy", które nie są nigdzie zgłoszone, nie są opodatkowane i pozostają pod stołem" – pisze Sasha Riser-Kositsky, analityk z think tanku Eurasia Group. Szara strefa to rzeczywiście ogromny problem Indii. Sięga ona, według niektórych szacunków, nawet 40 proc. PKB tego kraju. Według wyliczeń organizacji Global Financial Integrity, Indie straciły w latach 2002–2011 w wyniku nielegalnego odpływu kapitału aż 344 mld USD. To więcej niż wynosi nominalny PKB Egiptu. Wycofanie banknotów o wysokich, jak na warunki indyjskie, nominałach miało za zadanie uderzyć przede wszystkim w szarą strefę. Miało też uderzyć w operacje dających się mocno Indiom we znaki islamskim terrorystom. Finansują oni swoje działania, fałszując na masową skalę banknoty o nominale 500 rupii.

– Terroryzm jest przerażającym zjawiskiem. Czy jednak kiedykolwiek zastanawialiście się, skąd terroryści biorą pieniądze? Wrogowie z drugiej strony granicy prowadzą swoje operacje, wykorzystując fałszywe banknoty. To dzieje się od lat – mówił w telewizyjnym orędziu premier Modi.

Korupcja, szara strefa i terroryzm są jednak problemami Indii od dziesiątków lat i nie da się ich wyeliminować za pomocą wycofania części nominałów z obiegu. Dlaczego więc teraz nagle indyjski rząd zdecydował się na wymianę pieniędzy? Niektórzy widzą w tym drugie dno. Wymiana ma przede wszystkim uderzyć w partie polityczne będące konkurencją dla rządzącej Partii Bharatiya Janata (BJP). Zbliżają się wybory samorządowe w stanach Punjab, Gujarat i Uttar Pradesh. Taka operacja niesamowicie komplikuje zbieranie pieniędzy na potrzeby kampanii wyborczej oraz wykorzystywanie na jej potrzeby zasobów ukrytej gotówki z czarnych funduszy. Prawo o finansowaniu kampanii zmieniono niedawno tak, by partie mogły otrzymywać datki z zagranicy. Stawia to w lepszej pozycji startowej BJP, która posiada lepsze niż inne partie dojścia do hinduskiej diaspory na całym świecie. Przedstawiciele środowisk biznesowych liczący na korzystne decyzje władz mogą zaś zasilać fundusze wyborcze poprzez zagraniczne „słupy". Datki tego typu są wpłacane w innych walutach i dopiero później wymieniane na indyjskie rupie. Być może więc rząd Modiego, kierując się kalendarzem wyborczym, postanowił zrobić politycznej konkurencji taką niespodziankę. Operacja wymknęła mu się jednak spod kontroli i może ostatecznie uderzyć w poparcie dla BJP.

Niektórzy postrzegają ostatnie działania indyjskiego rządu jako wielki monetarny eksperyment. „Rupie warte wiele miliardów dolarów znikną z »gospodarki cienia«, gdyż okienko pozwalające na ich wymianę na inne wartościowe aktywa jest bardzo wąskie. Załóżmy, że rupie warte 50 mld USD zostaną zniszczone, gdyż nie będą mogły zostać wymienione na złoto czy inną twardą walutę. To będzie specjalny podatek majątkowy nałożony na osoby aktywne w szarej strefie. Rzadko zwraca się uwagę na to, że w ten sposób rząd zmniejsza swój dług o wartość banknotów zniszczonych w trakcie procesu demonetyzacji. Jeśli 25 proc. banknotów nie zostanie wymienionych, to umorzenie długu sięgnie 50 mld USD, czyli 2,5 proc. indyjskiego PKB" – pisze Ravi Bansal, profesor ekonomii z Uniwersytetu Duke.

Gotówka do likwidacji

Indyjskiemu eksperymentowi z pewnością przyglądają się inne rządy i banki centralne zmierzające do tego, by zmniejszać znaczenie gotówki w gospodarce. Podobne (choć mniej radykalne pomysły) na eliminację banknotów o niektórych nominałach pojawiają się przecież też w państwach rozwiniętych. Niemieckie Ministerstwo Finansów rozważało wprowadzenie limitu na transakcje gotówkowe wynoszącego 5 tys. euro i zakazanie wykorzystywania w transakcjach banknotów o nominale 500 euro. We Francji w zeszłym roku limit transakcji obniżono z 3 tys. euro do 1 tys. euro (osoby niebędące rezydentami obowiązuje ograniczenie do 10 tys. euro), we Włoszech wynosi on 2999,99 euro, w Belgii został ustalony na 3 tys. euro i można dostać nawet 225 tys. euro grzywny za jego złamanie, w Rosji obowiązuje zaś limit transakcji gotówkowych wynoszący 10 tys. USD. Limity te są uzasadniane, podobnie jak w Indiach, koniecznością walki z terroryzmem. Peter Sands, były prezes banku Standard Chartered, radził zaś brytyjskiemu rządowi, by zakazać używania banknotów o nominałach takich jak 50 funtów, 100 dolarów, 500 euro czy 1000 franków szwajcarskich, by w ten sposób walczyć z korupcją na świecie.

Cichą demonetyzację wspiera postęp technologiczny. Dane portalu statista.com mówią, że obecnie w Europie trzy z dziesięciu transakcji odbywają się w sposób bezgotówkowy, a do 2020 roku udział tego rodzaju transakcji w obrocie ma wynieść około 40 proc. Dane firmy MasterCard wskazują, że w niektórych krajach transakcje bezgotówkowe stanowią już ponad 70 proc. wartości wszystkich transakcji konsumenckich. W Belgii odsetek ten sięga aż 93 proc., we Francji 92 proc., w Kanadzie 90 proc., w Szwecji 89 proc., w USA 80 proc. (W Polsce wynosi on 41 proc.). To, że transakcje bezgotówkowe mają dużo większy udział w wartości niż w wolumenie transakcji konsumenckich, wynika z tego, że płatności kartą są dokonywane w przypadku dużych transakcji, np. przy zakupie biletów lotniczych, samochodu czy przy zakupach w sklepach internetowych. Gotówka wciąż jest popularna przy małych transakcjach, ale to też się zmienia. W Amsterdamie parkomaty nie przyjmują już monet. W Londynie nie można już zapłacić gotówką za bilet kupowany w autobusie. Demonetyzacja w krajach Zachodu więc postępuje, ale w sposób łagodny, ewolucyjny oraz odwołujący się do wygody konsumentów. W krajach takich jak Indie, gdzie infrastruktura cyfrowa jest słabsza, siłą rzeczy musi przebiegać gwałtownie.

[email protected]

Parkiet PLUS
Obligacje w 2025 r. Plusy i minusy możliwych obniżek stóp procentowych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Zyski zamienione w straty. Co poszło nie tak
Parkiet PLUS
Prezes Ireneusz Fąfara: To nie koniec radykalnych ruchów w Orlenie
Parkiet PLUS
Powyborcze roszady na giełdach
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Unijne regulacje wymuszą istotne zmiany na rynku biopaliw
Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie