Indyjski, prawicowy rząd Narendry Modiego długo był uważany za probiznesowy gabinet, który może zreformować nadmiernie zbiurokratyzowaną indyjską gospodarkę, ułatwić życie przedsiębiorcom i sprawić, że Indie prześcigną Chiny pod względem wzrostu gospodarczego. Ta wizja załamała się jak domek z kart po tym, jak rząd Modiego podjął jedną, szokująco błędną decyzję – nakazał wycofanie z obiegu banknotów o nominałach 500 i 1000 rupii. To sprawiło, że indyjska gospodarka pogrążyła się w chaosie, a wzrost PKB może wyhamować w I kwartale niemal do zera, gdy w trzecim (oficjalnych danych jeszcze nie ma) był pewnie zbliżony do 7 proc. Cały czas mowa o siódmej pod względem wielkości gospodarce świata.
Przedwyborczy spisek?
1000 rupii to 60,86 zł. Dla milionów biedniejszych mieszkańców Indii to jednak duże pieniądze. Według statystyk rządowego Biura Pracy średni dzienny dochód pracownika wynosił tam w 2014 r. 272,19 rupii. Wycofywane banknoty stanowią 86 proc. pieniędzy będących w obiegu. W Indiach około 90 proc. transakcji odbywa się za pomocą gotówki, a ponad połowa ludności nie ma konta w banku. Ponad 300 mln nie posiada zaś żadnych dokumentów tożsamości pozwalających na założenie takiego konta. Najpopularniejszą formą oszczędzania jest trzymanie ich w materacu. Dotyczy to w największym stopniu mniej zamożnej części społeczeństwa, ale w Indiach powszechnie się przyjęło, że gotówką płaci się również za towary luksusowe i biżuterię, a część pieniędzy podczas kupowania nieruchomości wręcza się w walizce. Tak się akurat złożyło, że rząd ogłosił wymianę pieniędzy podczas sezonu siewnego, gdy rolnicy potrzebują pieniędzy na zakup ziarna. Wymiana przypadła również w okresie, w którym tradycyjnie odbywa się dużo ślubów i wesel. A te uroczystości również wymagają dużych ilości gotówki.
Chaos pogłębiło to, że rząd przed niespodziewanym ogłoszeniem wymiany nie uruchomił druku nowych banknotów – co miało sprawić, że operacja odbędzie się w tajemnicy. Przed oddziałami indyjskich banków oraz urzędów pocztowych ludzie stoją w ogromnych kolejach (według wstępnych szacunków już ponad 50 osób zostało zadeptanych lub zginęło w bójkach towarzyszących nerwowemu oczekiwaniu). Banki pracują zaś na trzy zmiany i ściągają do pomocy również swoich emerytowanych pracowników. Stare banknoty są zastępowane nowymi o nominałach 500 i 2000 rupii. Zapotrzebowanie na nie jest tak duże, że muszą je rozwozić po całym kraju wojskowe śmigłowce i samoloty transportowe. Wprowadzono ograniczenia w wycofywaniu pieniędzy z kont bankowych (zostały one nieco poluzowane dla rolników oraz rodzin urządzających wesela). Limit wypłat wynoszący 50 tys. rupii tygodniowo sprawia, że spółki mają problemy z opłacaniem swoich pracowników. Kilka milionów ciężarówek należących do przedsiębiorstw spedycyjnych stoi, bo ich kierowcy nie mają pieniędzy na opłacenie wjazdów na autostrady, paliwa oraz jedzenia na swoje potrzeby. Wiele spółek zmaga się z rozpadającym się łańcuchem dostaw. Wstępne szacunki mówią, że przez pierwszy tydzień od rozpoczęcia operacji wymiany banknotów sprzedaż detaliczna spadła o około 80 proc. Chaos jest jeszcze większy niż przy kryzysie bankowym na Cyprze w 2013 r. A pogrążył się w nim kraj, który dotychczas bardzo dynamicznie się rozwijał.
Co sprawiło, że rząd Modiego nagle podjął decyzję, która mogłaby uchodzić za gospodarczy sabotaż? Wycofanie części banknotów z obiegu oficjalnie uzasadniono koniecznością walki z szarą strefą, korupcją, praniem brudnych pieniędzy i terroryzmem. „Indie zmagają się z problemem „brudnych pieniędzy", które nie są nigdzie zgłoszone, nie są opodatkowane i pozostają pod stołem" – pisze Sasha Riser-Kositsky, analityk z think tanku Eurasia Group. Szara strefa to rzeczywiście ogromny problem Indii. Sięga ona, według niektórych szacunków, nawet 40 proc. PKB tego kraju. Według wyliczeń organizacji Global Financial Integrity, Indie straciły w latach 2002–2011 w wyniku nielegalnego odpływu kapitału aż 344 mld USD. To więcej niż wynosi nominalny PKB Egiptu. Wycofanie banknotów o wysokich, jak na warunki indyjskie, nominałach miało za zadanie uderzyć przede wszystkim w szarą strefę. Miało też uderzyć w operacje dających się mocno Indiom we znaki islamskim terrorystom. Finansują oni swoje działania, fałszując na masową skalę banknoty o nominale 500 rupii.
– Terroryzm jest przerażającym zjawiskiem. Czy jednak kiedykolwiek zastanawialiście się, skąd terroryści biorą pieniądze? Wrogowie z drugiej strony granicy prowadzą swoje operacje, wykorzystując fałszywe banknoty. To dzieje się od lat – mówił w telewizyjnym orędziu premier Modi.