Banki centralne poprawiają komunikację

Inwestorzy najwyraźniej niewłaściwie zinterpretowali niedawne decyzje i deklaracje głównych banków centralnych świata.

Publikacja: 01.04.2017 17:22

Mario Draghi, prezes EBC

Mario Draghi, prezes EBC

Zaledwie dwa–trzy tygodnie po posiedzeniach, zakończonych konferencjami prasowymi, przedstawiciele Fedu i EBC postanowili jeszcze raz wyjaśnić swoje decyzje i intencje.

EBC łagodzi, Fed podkręca

Janet Yellen, szefowa Fedu, i Mario Draghi, prezes Europejskiego Banku Centralnego.

Janet Yellen, szefowa Fedu, i Mario Draghi, prezes Europejskiego Banku Centralnego.

Bloomberg

Inwestorzy najwyraźniej niewłaściwie zinterpretowali niedawne decyzje i deklaracje głównych banków centralnych świata. Dotyczy to w nieco większym stopniu Europejskiego Banku Centralnego. Zarówno w oficjalnym komunikacie, jak i w trakcie konferencji prasowej po jego niedawnym posiedzeniu nie było mowy o jakichkolwiek zmianach w polityce pieniężnej. Wszystkie parametry pozostawiono bez zmian, a nawet pojawiło się sformułowanie, że gdyby perspektywy gospodarki lub sytuacja na rynkach finansowych uległy pogorszeniu, Rada Prezesów jest gotowa zwiększyć skalę programu skupu obligacji lub wydłużyć czas jego obowiązywania. Mimo to inwestorzy dostrzegli w tych zapewnieniach jastrzębie tony. Prawdopodobnie stało się to wskutek podniesienia prognoz wzrostu gospodarczego dla strefy euro oraz późniejszych sugestii agencji informacyjnych, że w gronie EBC dyskutowano jednak kwestię podwyżki stóp procentowych, która byłaby rzekomo możliwa jeszcze przed zakończeniem programu skupu, a więc być może nawet w tym roku. W efekcie w ciągu pierwszych trzech tygodni marca kurs euro rósł z 1,05 do 1,09 dolara i zawrócił dopiero w ostatnich dniach, po publikacji przez Reutersa wypowiedzi przedstawiciela EBC, stwierdzającego wyraźnie, że doszło do nadinterpretacji przekazu z marcowego posiedzenia. Nieco wcześniej doszło do korekty na rynku obligacji. Tuż po posiedzeniu EBC rentowność niemieckich dziesięciolatek sięgała niemal 0,5 proc. i zaczęła mocniej spadać dwa tygodnie później, schodząc w miniony czwartek do 0,33 proc. Co ciekawe, pozytywnie na wspomnianą nadinterpretację i umocnienie wspólnej waluty zareagowały główne europejskie parkiety. Indeksy w Paryżu i Frankfurcie kontynuowały tendencję wzrostową. DAX zdecydowanie zbliżył się do szczytu z kwietnia 2015 r.

Nieco mniej jednoznacznie przebiegało przywracanie właściwej interpretacji niedawnej podwyżki stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych. W prawdziwym zalewie publicznych wypowiedzi przedstawicieli Rezerwy Federalnej można było bowiem usłyszeć zarówno opinie mówiące, że najbardziej właściwe byłoby spodziewać się jeszcze tylko jednej podwyżki w tym roku, jak i głosy o możliwości aż trzech tego typu ruchów, nie licząc podwyżki styczniowej. Przeważały jednak opinie o jastrzębim wydźwięku, a pojawiały się także wprost opinie zwracające uwagę na zbytni optymizm panujący na nowojorskim parkiecie. Amerykańscy inwestorzy za bardzo jednak tych głosów nie brali do serca. W trakcie czterech sesji minionego tygodnia indeksy na Wall Street zyskiwały na wartości, starając się zakończyć trwającą od początku marca spadkową korektę i zapomnieć o porażce Donalda Trumpa w Kongresie. Prezydencka administracja zdążyła się już z niej chyba otrząsnąć i w czwartek jej przedstawiciele zaczęli ponownie przypominać o zamiarze uruchomienia jeszcze w tym roku programu inwestycji infrastrukturalnych o wartości biliona dolarów rocznie. Podobnie jak u nas, także w Stanach Zjednoczonych wspomina się o realizacji projektów na zasadzie partnerstwa publiczno-prywatnego. Nasi urzędnicy zdają się wyprzedzać swoich amerykańskich kolegów, przygotowując listę tego typu inwestycji, choć niestety nie opiewa ona na bilion dolarów, ani nawet złotych. Ale od czegoś trzeba zacząć. Do tej pory nie wychodziło nam to najlepiej, więc dobrze, że przynajmniej jest wola, by to zmienić.

Surowce szukają konsensusu

GG Parkiet

Patrząc z bieżącej, krótkoterminowej perspektywy, rynek surowcowy robi wrażenie dość rozchwianego. W dłuższym horyzoncie sytuacja jest na nim jednak w miarę stabilna. CRB Index od końca kwietnia ubiegłego roku porusza się w dość wąskim przedziale między 180 a 195 punktów, co daje zaledwie 8-proc. zakres zmienności. Tę 11-miesięczną konsolidację można zacząć traktować jako element żegnania się z bessą, trwającą od maja 2011 r., której zwieńczeniem był dołek z lutego 2016 r., ustanowiony na poziomie minimum sprzed 14 lat.

Marzec przyniósł nieco większe turbulencje na rynku ropy naftowej, ale wszystko wskazuje na to, że notowania wracają do obszaru, w którym poruszają się od grudnia ubiegłego roku. W przypadku WTI mieści się on między 50 a 54 dolarów za baryłkę, a dla Brent między 52 a 57 dolarów. Po tąpnięciu z pierwszej dekady marca, w połowie minionego tygodnia sytuacja wróciła do „normy". Można się spodziewać, że kolejne tygodnie, a może nawet miesiące, upłyną pod znakiem kontynuacji tej stabilizacji, choć jej warunkiem będzie pewnie przedłużenie porozumienia o ograniczeniu wydobycia przez głównych producentów surowca. Z czasem powinno dojść do naturalnego zrównoważenia podaży i popytu, którego zapowiedzi słychać już od dawna. Być może nastąpi to już pod koniec obecnego roku lub w przyszłym.

Od czterech miesięcy, nie licząc wyłomu, jaki miał miejsce ma przełomie grudnia i stycznia, w trendzie bocznym znajduje się także rynek miedzi. Notowania kontraktów oscylują między 260 a 280 centów za funt, a ceny metalu w dostawach trzymiesięcznych trzymają się w przedziale od 5600 do nieco ponad 6000 dolarów za tonę. W połowie minionego tygodnia kontrakty znalazły się w połowie wspomnianego przedziału.

Stabilizacji można spodziewać się w przypadku złota. Bariera 1250 dolarów za uncję, testowana w ostatnich dniach, okazała się zbyt trudna do sforsowania przez byki. Umocnienie się dolara ostatecznie przesądziło sprawę i notowania wracają do konsolidacji, której dolne ograniczenie zlokalizowane jest w okolicach 1200 dolarów za uncję. Do wyjścia poza ten obszar konieczne byłoby pojawienie się silnego impulsu.

GPW broni się przed przeceną

Na warszawskim parkiecie korekta ma jak dotąd bardzo łagodny przebieg. W ostatnim tygodniu marca jeszcze bardziej wytraciła impet, choć sprowadziła indeksy w pobliże newralgicznych poziomów. W poniedziałek i w czwartek niedźwiedzie starały się przełamać poziom 2200 punktów w przypadku WIG20. Za każdym razem na przeszkodzie stawała poprawa sytuacji w otoczeniu. Z każdą sesją zmniejszało się też grono spadkowiczów. W miniony czwartek taniały akcje już tylko dziewięciu największych spółek, ale za to skala przeceny części tych „wybrańców" była znacząca. Zdecydowanie nie służy powrót do blue chips akcjom JSW, które w czwartek taniały o 5 proc., a w ciągu dziesięciu ostatnich sesji straciły 16 proc. Głównym ciężarem dla WIG20 okazały się jednak w ostatnich dniach walory części spółek energetycznych, głownie tych, które z ochotą i optymizmem angażują się w dokapitalizowanie Polskiej Grupy Górniczej, czyli PGE i Energa. Ta ostatnia pochwaliła się dodatkowo w czwartek najgorszym wynikiem w historii na poziomie zysku netto. Pogorszyło się także nastawienie inwestorów do akcji banków. Dane NBP nie pozostawiają wątpliwości, że rok dla sektora nie zaczął się dobrze i trudno spodziewać się rychłej poprawy tego stanu rzeczy. Po dwóch pierwszych miesiącach zysk netto sektora zanotował spadek o ponad 16 proc. Zwraca przy tym uwagę przekraczający 13 proc. wzrost kosztów oraz sięgający niemal 19 proc. wzrost odpisów aktualizujących wartość aktywów finansowych. Wcześniej bank centralny zwracał uwagę, że styczniowy zysk netto sektora był najniższy od ośmiu lat. W oczekiwaniu na zapowiadane ogłoszenie propozycji rozwiązania problemu kredytów we frankach inwestorzy żegnają się z perspektywą wypłaty dywidendy przez zdecydowaną większość banków. Korekta dość mocno uderzyła w notowania akcji KGHM, które w minionym tygodniu znalazły się poniżej 120 zł, a od szczytu z końca lutego straciły już prawie 12 proc. Na początku tygodnia pod presją sprzedających znalazły się papiery Lotosu, które wcześniej należały do wyróżniających się przedstawicieli WIG20 pod względem skali zwyżki.

Wspomniany łagodny przebieg korekty na naszym rynku warto jednak skonfrontować z sytuacją na innych parkietach. Okaże się wówczas, że wyglądamy dość słabo. Od szczytu z 17 marca do minionego czwartku WIG20 stracił 3,8 proc. W tym czasie S&P500 zniżkował o niecały 1 proc., DAX zyskał ponad 2 proc., a MSCI Emerging Markets poszedł w górę o 3,5 proc. i od kilku dni trzyma się blisko poziomu najwyższego od prawie dwóch lat, nie wykazując żadnych oznak osłabienia.

Osłabienie widać za to w segmencie naszych średniaków. mWIG40 od początku marca stracił 3,3 proc. i w ostatnich dniach znalazł się poniżej psychologicznego poziomu 4800 punktów. Kluczowa może okazać się obrona przed spadkiem poniżej niedawnego dołka, znajdującego się zaledwie 26 punktów poniżej zamknięcia z minionego czwartku. Realizacja zysków dotyka trzech czwartych spółek wchodzących w skład indeksu, w tym wielu o solidnych fundamentach. Publikacja dobrych wyników finansowych często nie chroni przed spadkami. Najlepiej pod względem technicznym prezentuje się wskaźnik najmniejszych firm, wciąż znajdujący się w okolicy ustanowionego w pierwszych dniach marca lokalnego szczytu. W tym przypadku mankamentem jest jednak niska płynność handlu, a jej potwierdzeniem jest topniejący od kilku tygodni wolumen obrotów.

Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Czy bitcoin ma szansę na duże zwyżki w nadchodzących miesiącach?
Parkiet PLUS
Impuls inwestycji wygasł, ale w 2025 r. znów się pojawi
Parkiet PLUS
Jak kryptobiznes wygrał wybory prezydenckie w USA
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Szalona struktura polskiego wzrostu
Parkiet PLUS
Warszawska giełda chce być piękniejsza i bogatsza