Paul H. Dembinski. Etyczne zachowanie to nie to samo, co przestrzeganie regulacji

Paul H. Dembinski, z dyrektorem Obserwatorium Finansowego w Genewie, ekonomistą i etykiem, rozmawia Grzegorz Siemionczyk.

Publikacja: 28.02.2018 13:37

Upłynęła już dekada od globalnego kryzysu finansowego, a sektor finansowy wciąż ma fatalną reputację. Z ostatnich badań Edelmana wynika, że spośród pięciu istotnych sektorów gospodarki finanse cieszą się najmniejszym zaufaniem społeczeństwa. Z czego to wynika?

Kryzys finansowy pokazał niesamowitą złożoność produktów finansowych, a także ujawnił nieprzejrzystość sposobu pobierania opłat od klientów. Brak zaufania do sektora finansowego jest m.in. pochodną tego, że klienci nie wiedzą, ile te usługi ich kosztują. Wydaje mi się, że koniunktura na rynkach finansowych nie ma tu większego znaczenia.

Ten brak zaufania nie jest więc skutkiem nieetycznego zachowania części finansistów, np. tych, którzy manipulowali stopami LIBOR albo świadomie wciskali klientom nieadekwatne dla nich produkty, tylko sposobu funkcjonowania sektora finansowego, który zmienić jest trudniej, niż zwolnić kilku oszustów?

W mojej ostatniej książce („Etyka i odpowiedzialność w świecie finansów" – red.) wskazuję, że kwestia etyki w finansach nie dotyczy tylko instytucji pośrednictwa finansowego, czyli sektora finansowego. Nie możemy poprzestawać na krytyce zachowania bankowców. Oni są tylko jednym z ogniw łańcucha, który obejmuje także oszczędzających i korzystających z tych oszczędności. Ich też trzeba włączyć do analizy. A przed kryzysem, w okresie euforii finansowej, wszyscy ci uczestnicy świata finansów mieli nierealistyczne wyobrażenia na temat tego, czego finanse mogą dokonać. Obietnice stratosferycznych stóp zwrotu wiążą tylko tych, którzy w nie wierzą.

Jest jeszcze jedno ogniwo w sektorze finansowym, którego pan nie wymienił: instytucje publiczne, takie jak agencje nadzoru i banki centralne. Te ostatnie po kryzysie finansowym obniżyły stopy procentowe do rekordowo niskich poziomów, co jest korzystne dla dłużników, ale szkodliwe dla oszczędzających. Ci ostatni jednak za niskie odsetki winią raczej banki komercyjne, ich pazerność itp., a nie banki centralne...

Nie mam wątpliwości, że planeta finansów została zbawiona dzięki potężnej interwencji banków centralnych. Płacą za to oszczędzający, ale ten dylemat stał się zauważalny dopiero ex post. Rozmawiałem niedawno z ministrem finansów Holandii z czasów kryzysu. Mówił, że wtedy wszyscy decydenci tak się bali, że sektor finansowy się zawali, że nie zastanawiali się nad rozłożeniem ciężaru akcji ratunkowej. Przekręcili maksymalnie jedyną gałkę, jaką mieli do dyspozycji, a były nią bilanse banków centralnych. Możemy dziś dyskutować, czy to było dobre wyjście, ale wtedy nie myślano o tym w kategoriach etycznych.

Co specyficznego jest w sektorze finansowym, co uzasadnia mówienie o etyce w finansach, a nie szerzej o etyce w biznesie?

Lubię przywoływać definicję Pierre'a-Noela Girauda, wedle której finanse to handel obietnicami. Obietnica zawsze odnosi się do przyszłości i wymaga dwóch stron: obiecującego i adresata. To jest jedno ze źródeł dylematów specyficznych dla finansów. Inne występują także w innych rodzajach działalności, ale w finansach mają większe natężenie. Chodzi np. o kwestię pośrednictwa, z którą wiążą się pytania dotyczące obowiązku powierniczego. Finansista musi kierować się interesem swojego klienta, który może nie wiedzieć, co leży w jego dobrze pojętym interesie, ale jednocześnie bierze pod uwagę kryterium zysku. To jest napięcie występujące też np. w profesjach medycznych i wszędzie tam, gdzie istnieje asymetria wiedzy, konieczność doradzenia, dania recepty. Przedstawiciele takich zawodów mają pewną siłę przebicia w odróżnieniu od – dajmy na to – handlarza jabłkami.

Przypadek finansów jest o tyle skomplikowany, że nie dysponujemy dobrymi metodami pomiaru, na ile te usługi są dla nas pożyteczne. Skąd finansiści mają wiedzieć, że działają w interesie swoich klientów, skoro – jak zauważyła w książce o arkanach PKB Diane Coyle – nie wiemy nawet, jaką wartość dodaną wytwarza ten sektor?

W krajach UE sektor finansowy wytwarza około 5–7 proc. PKB. Co w ramach tego otrzymujemy? Na pewno system płatniczy, możliwość akumulowania oszczędności i przekształcania ich w inwestycje, a także to, co określa się mianem zarządzania ryzykiem. Przydatność tych dwóch pierwszych usług, które świadczą instytucje finansowe, można jakoś zmierzyć, choćby przez satysfakcję klientów. Ale z zarządzaniem ryzykiem rzeczywiście jest pewien kłopot. Sądzę, że odpowiedzi na pytanie, w jakim zakresie powinniśmy dopuszczać taką działalność, nie udzielą statystycy. Mogą to zrobić jedynie politycy, ale jak dotąd się od tego uchylają.

Zapytam inaczej: jak pracownik sektora finansowego ma wiedzieć, że wykonał dobrą robotę, spełnił swoją rolę w społeczeństwie?

Przede wszystkim musi odpowiedzieć sobie na pytanie, czy jego klienci sprzed kilku miesięcy lub lat do niego wracają, czy może musi przechodzić na drugą stronę, gdy spotyka ich na ulicy (śmiech). A mówiąc poważnie, pośrednik finansowy niemal zawsze stoi w obliczu konfliktu lojalności między obowiązkiem powierniczym a obowiązkami wobec swojego pracodawcy. Ten konflikt każdy musi rozstrzygać we własnym sumieniu. Przeczytałem kiedyś w gazecie o pracowniku banku z małej miejscowości we Francji, który popełnił samobójstwo. Napisał, że z powodów rodzinnych nie mógł się przeprowadzić, a będąc tam, gdzie był, musiałby sprzedawać bezsensowne produkty ludziom, którzy są jego przyjaciółmi. To dość skrajny przypadek, ale ilustruje dylemat, w obliczu którego stoi niemal każdy finansista, choć oczywiście wielu nie zdaje sobie z tego sprawy.

Po kryzysie finansowym przez ten sektor przetoczyło się regulacyjne tsunami. Wszystkie te regulacje mają tego rodzaju dylematy wyeliminować, sprawić, aby działania instytucji finansowych były zgodne z interesami ich klientów. Czy to, wbrew intencjom regulatorów, nie zwalnia finansistów z odpowiedzialności? Oni mają prawo sądzić, że wszystko, co nie zostało wprost zakazane, jest dozwolone.

To jest skomplikowane zagadnienie. Można rozróżnić dwa aspekty odpowiedzialności: ex ante i ex post. Odpowiedzialność ex post to kara, którą można ponieść za niewłaściwe zachowanie. Odpowiedzialność ex ante to takie działanie, żeby potrzeba kary nie zaistniała. W bankach coraz więcej mówi się o tzw. compliance, czyli zgodności działalności banku z regulacjami. To jest właśnie odpowiedzialność ex post. W tym sensie rozrost regulacji rzeczywiście zwalnia z myślenia etycznego, czyli z odpowiedzialności ex ante. Pracownik sektora finansowego może myśleć, że menedżer ds. compliance powie mu, co mu wolno, a czego nie wolno. A przecież nie wszystko, co wolno w świetle regulacji, jest zgodne z duchem prawa. Działanie tylko w zgodzie z literą prawa to działanie automatyczne, a więc będące poza ekranem etycznym.

Unijne dyrektywy mówią doradcom finansowym, co i komu mogą sprzedać, o co muszą klientów spytać, co dać im do podpisania itp. Czy doradcy mają jeszcze potrzebę podejmowania refleksji etycznej?

To jest bardzo ważne pytanie. Działania mechaniczne są wyzbyte refleksji etycznej. Regulacje mają sens, jeśli przypominają doradcom finansowym, że są pewne rzeczy, które charakteryzują dobrą robotę. Jeszcze raz podkreślam, że etyka i compliance to zupełnie co innego. Regulacje muszą mieć jakiś cel i sens, które stosujący się do nich finansiści powinni rozumieć. Oni muszą znać ducha prawa. Nie mogą być zdeterminowani, bezwolni. Etyka się pojawia, gdy jest margines wyboru. Bo wybór daje przestrzeń do dylematów.

A co z klientami instytucji finansowych? Wspomniał pan, że powinni oni ponosić odpowiedzialność za nierealistyczne oczekiwania. Ale te oczekiwania też są kształtowane przez regulacje. Mamy na przykład gwarancje depozytów, które sprawiają, że klienci banków nie muszą zastanawiać się nad tym, czy dana instytucja jest godna zaufania. W efekcie często nie zastanawiają się nad wiarygodnością wielu instytucji pozabankowych, które żadnymi gwarancjami objęte nie są.

Wszystkie usługi mają dwie kategorie klientów: z jednej strony są ci, którzy po prostu muszą z tych usług korzystać, a z drugiej ci bardziej wyrafinowani, o większych wymaganiach. Otóż w przypadku finansów te proste, podstawowe usługi przeznaczone dla klientów, którzy się na finansach nie znają, muszą być objęte jakimiś gwarancjami, to jest czynnik stabilizujący gospodarkę. Ale te gwarancje nie powinny obejmować usług, które są sprzedawane pod tym samym dachem, ale nie mają tak podstawowego charakteru. Problemem jest to, że linia oddzielająca to, co jest bezpieczne i objęte gwarancjami, od tego, co jest bardziej ryzykowne, jest nieczytelna. Na przykład fundusze emerytalne w Szwajcarii nie są objęte gwarancjami explicite. Ale klienci i tak są przekonani, że państwo nie pozwoli tym funduszom się zawalić.

CV

Paul H. Dembinski (ur. w 1955 r. w Krakowie) jest dyrektorem Obserwatorium Finansowego w Genewie, instytucji zajmującej się kwestiami etyki w sektorze finansowym. Wykłada ekonomię na Uniwersytecie we Fryburgu (w Szwajcarii), zasiada w radzie nadzorczej Rentes Genevoises. Jest autorem wielu książek, m.in. wydanej w ub.r. po polsku „Etyki i odpowiedzialności w świecie finansów".

Parkiet PLUS
"Agent washing” to rosnący problem. Wielkie rozczarowanie systemami AI
Parkiet PLUS
Sytuacja dobra, zła czy średnia?
Parkiet PLUS
Pierwsza fuzja na Catalyst nie tworzy zbyt wielu okazji
Parkiet PLUS
Wall Street – od euforii do technicznego wyprzedania
Parkiet PLUS
Polacy pozytywnie postrzegają stokenizowane płatności
Parkiet PLUS
Jan Strzelecki z PIE: Jesteśmy na początku "próby Trumpa"