Zarówno USA, jak i Europa Zachodnia doznały w pierwszym kwartale spowolnienia gospodarczego. Czy nie ma pan wrażenia, że tzw. „goldilocks economy", czyli idealne warunki ekonomiczne, stopniowo się kończą? Czy ich zakończenie jest winą polityki banków centralnych?
Nie sądzimy, by dobre warunki ekonomiczne już się kończyły. Wierzymy, że zarówno ten rok, jak i przyszły przyniosą światu zsynchronizowany wzrost gospodarczy wynoszący jakieś 4,1 proc. Oczywiście, tak jak pan wspomniał, pierwszy kwartał przyniósł Europie osłabienie, ale było to w dużym stopniu związane z pogodą. Mieliśmy przecież długą i ostrą zimę. Pomimo że wiodące wskaźniki osłabły, nie sądzimy, by europejska gospodarka traciła siły na tym etapie. Nic się nie zmieniło w ogólnym obrazie ekonomicznym. Więcej ludzi ma pracę, konsumpcja trzyma się dobrze, spółki więcej inwestują, co widać w danych dotyczących ich wydatków kapitałowych. Dla nas więc to wciąż czas solidnego wzrostu gospodarczego.
Czy zacieśnianie polityki pieniężnej przez banki centralne będzie jednak przebiegało gładko? Niektórzy eksperci twierdzą, że kryzys w Argentynie czy załamanie liry tureckiej są zapowiedzią dużo większych wstrząsów na rynkach wchodzących. Czy są więc powody, by się bać?
Jednym z trendów, którego powszechnie się spodziewano w 2018 r., jest zacieśnianie polityki pieniężnej. Naszym zdaniem Fed jeszcze trzykrotnie podwyższy w tym roku stopy procentowe. Wierzymy również, że Europejski Bank Centralny do końca roku zakończy program QE i nie będzie już zapewniał dodatkowej płynności na rynkach. Jedynym wielkim bankiem centralnym wciąż zapewniającym płynność będzie więc Bank Japonii. Inwestorzy są obecnie nieco bardziej zaniepokojeni tym, dokąd zmierza inflacja. Te obawy dały już o sobie znać w lutym, co zaowocowało zwiększoną zmiennością na rynkach. Obraz sytuacji jest dla nas wciąż dobry, ale nie spodziewajmy się tak dużych stóp zwrotu na rynkach, jak w zeszłym roku. Rynki powinny dać zarobić, ale będziemy mieli do czynienia z dużą ilością zmienności.
Przyspieszenie inflacji jest w dużej mierze skutkiem wzrostu cen ropy naftowej. Jak będzie przedstawiała się pod tym względem sytuacja w nadchodzących miesiącach?