Jednym z pól bitwy podczas kampanii wyborczej przed wyborami prezydenckimi w USA są internetowe memy. Trump wygrał wybory w 2016 r. nie dzięki rzekomej „rosyjskiej ingerencji", ale w dużym stopniu dzięki grupie oddanych fanów zasypujących internet śmiesznymi obrazkami gloryfikującymi swojego idola i uderzającymi w jego główną kontrakandydatkę Hillary Clinton. Ten rodzaj oddolnej propagandy tworzonej przez komputerowych maniaków z takich portali, jak 4chan był darmową i szybko się rozprzestrzeniającą reklamą Trumpa. Obecnie to środowisko jest jednak podzielone. Jego część rozczarowała się prezydenturą Trumpa i zaczęła wspierać jednego z 20 pretendentów do prezydentury walczących o nominację Partii Demokratycznej – Andrew Yanga. Yang to przedsiębiorca pochodzenia tajwańskiego. Głównym punktem swojego programu uczynił „dywidendę wolności", czyli wypłacanie każdemu dorosłemu Amerykaninowi 1000 dolarów dochodu gwarantowanego. Ma to na celu rekompensowanie części skutków postępującej robotyzacji rynku pracy. „Ludzkość przede wszystkim" – mówi hasło wyborcze Yanga. Niespodziewanie ten postulat przemówił do części amerykańskiej alternatywnej prawicy (alt-rigt), zwolennicy Yanga zaś określający się jako YangGang zasypują internet memami poświęconymi swojemu idolowi. Sondaże dają na razie Yangowi od 1 do 3 proc. poparcia (gdy np. senatorowi Berniemu Sandersowi od 19 proc. do 29 proc., a byłemu wiceprezydentowi Joe Bidenowi od 24 proc. do 36 proc.), ale mimo wszystko ta kandydatura jest poważniejsza niż wygląda na pierwszy rzut oka. Wyścig po prezydenturę po stronie demokratów jest mocno zatłoczony, a Yang będzie miał szansę zabłysnąć na tle wielu mniej charyzmatycznych kandydatów. Trump w 2016 r. skorzystał z bardzo podobnych warunków i zdołał zdeklasować republikańskich rywali. Jeśli tym razem Yangowi to się nie uda, to w 2024 r. będzie mógł spróbować z lepszym skutkiem. Jego hasła o obronie ludzkości przed robotyzacją padną wówczas na bardziej podatny grunt.
Departament gospodarki atencyjnej
Yang to czwarty w historii Amerykanin pochodzenia azjatyckiego, który próbuje swoich sił w wyborach prezydenckich. Ma 44 lata i jest synem doktora fizyki, który opracował blisko 70 patentów dla General Electric i IBM. Z wykształcenia jest ekonomistą i prawnikiem, a w latach 2000–2012 zasiadał we władzach kilku startupów technologicznych. W 2011 r. stworzył program Venture for America wspierający przedsiębiorczość w podupadłych amerykańskich miastach. W 2012 r. dostał od prezydenta Baracka Obamy nagrodę Championa Zmiany, a w 2015 r. został jednym z prezydenckich globalnych ambasadorów ds. przedsiębiorczości. Podczas swojej pracy nad zagadnieniem zwiększania aktywności gospodarczej zaczął bardzo krytycznie patrzeć na kwestię automatyzacji pracy i przekonał się do idei bezwarunkowego dochodu podstawowego. Twierdzi, że jego Dywidenda Wolności jest jedynym sposobem na uniknięcie ruiny gospodarczej przez USA.
– Zgony przewyższają obecnie liczbę narodzin wśród białej populacji w połowie naszych stanów. To głównie wina niskiej liczby urodzin oraz tego, że biali ludzie giną w wyniku nadużywania różnych substancji oraz w wyniku samobójstw. Przewidywana długość życia w USA zmniejszała się przez ostatnie trzy lata. Musimy robić więcej, by to powstrzymać – wskazuje Yang. Zapewnia, że jego program 1000+ przyczyni się do powiększenia siły roboczej w Stanach Zjednoczonych o 4,5–5 mln ludzi i do zwiększenia PKB o 13 proc.
Program Yanga nie opiera się jednak tylko na koncepcji bezwarunkowego dochodu gwarantowanego. Chce on wprowadzić w USA „kapitalizm skupiający się na człowieku". Rząd zamiast skupiać się na takich wskaźnikach, jak PKB czy stopa bezrobocia, powinien raczej dążyć do poprawy „bardziej adekwatnych" wskaźników jakości życia, jak: stopa uczestnictwa w rynku pracy, mediana dochodów czy przewidywana długość życia. Opowiada się za wprowadzeniem w USA finansowanego z podatków systemu opieki zdrowotnej. Proponuje m.in. system darmowych porad małżeńskich. Jednocześnie jednak chce, by Dzień Wolności Podatkowej stał się świętem narodowym, tak by płacenie podatków stało się... bardziej zabawne. (W Dzień Wolności Podatkowej urządzane byłyby festyny, na których pokazywano by obywatelom, co udało się zbudować dzięki ich podatkom). W programie Yanga znalazło się również miejsce na powołanie departamentu gospodarki atencyjnej mającego regulować funkcjonowanie mediów społecznościowych, m.in. pod kątem walki z uzależnieniami elektronicznymi. Walka z globalnym ociepleniem ma być prowadzona za pomocą awangardowych technologii przez Globalny Instytut Geoinżynierii, a zmniejszeniu liczby zabójstw ma służyć wprowadzenie na rynek pistoletów, które będą rozpoznawały odciski palców legalnego właściciela. Yang chce również pełnej legalizacji marihuany i dekryminalizacji posiadania opioidów (ale jest za walką z kokainą). Ponadto opowiada się za obniżeniem wieku dającego czynne prawo wyborcze do 16 lat. Szalona mieszanka? A może ten zbiór obietnic to przyszłość kampanii wyborczych?
Przyszłość Partii Demokratycznej
Analizując fenomen Andrew Yanga, trzeba wziąć pod uwagę, że wśród młodych polityków Partii Demokratycznej zrobiła się ostatnio moda na iście „kosmiczne" pomysły. Alexandria Ocasio-Cortez, mocno promowana przez media 29-letnia demokratyczna kongresmenka, przedstawiła w lutym program Nowego Zielonego Ładu. Nawiązujący nazwą do rooseveltowskiego Nowego Ładu projekt przewiduje mocne wsparcie dla budowy zeroemisyjnej, ekologicznej gospodarki w USA. Idea może wyglądać na szlachetną, ale w 14-stronicowym dokumencie stworzonym przez Ocasio-Cortez znalazły się m.in. obietnice odnowienia wszystkich budynków w USA oraz budowy... linii kolejowych poprzez oceany. Republikańscy komentatorzy przez wiele tygodni obśmiewali radosną twórczość młodej kongresmenki. Bardziej doświadczeni działacze Partii Demokratrycznej byli na nią wściekli. Nancy Pelosi, demokratyczna przewodnicząca Izby Reprezentantów, czyniła złośliwe aluzje, mówiąc, że w okręgu wyborczym Ocasio-Cortez wybory wygrałaby nawet szklanka wody. Mimo to poparcia dla Nowego Zielonego Ładu udzieliło kilku demokratycznych kandydatów na prezydenta, jak: Bernie Sanders, Elizabeth Warren, Kamala Harris, Pete Buttigieg, Kirsten Gillibrand, Mark Gravel i... Andrew Yang. Ciekawe czy dokładnie przeczytali dokument przedstawiony przez Ocasio-Cortez, czy też po prostu pomyśleli, że poparcie go pozwoli im zapunktować wśród młodego „postępowego" elektoratu?