Atak Iranu, całkowicie odparty przez Izrael przy wsparciu USA i Wielkiej Brytanii, otworzył kolejny rozdział w skomplikowanej historii relacji między krajami Bliskiego Wschodu. Równocześnie z punktu widzenia rynkowego inwestorzy musieli się zmierzyć z kolejnym czynnikiem ryzyka natury geopolitycznej. Swego rodzaju „barometrem” napięć geopolitycznych na Bliskim Wschodzie zawsze było i jest zachowanie cen ropy naftowej. Dlatego też warto nieco bliżej przyjrzeć się notowaniom tego surowca w kontekście ostatnich wydarzeń.
W momencie pisania tego komentarza, tj. we wtorkowe przedpołudnie, cena baryłki ropy typu Brent notowana jest ok. 7 proc. powyżej poziomu sprzed rozpoczęcia w październiku starć na linii Hamas–Izrael. Faktem jest to, że sytuacja na Bliskim Wschodzie nie ma aktualnie znaczącego wpływu na dostawy surowca. Dlatego też w grudniu mogliśmy chwilowo obserwować cenę ropy typu Brent nawet w okolicach 70 USD za baryłkę. Otwarte włączenie się do konfliktu Iranu potencjalnie mogłoby skutkować wzmocnieniem kontroli nad eksportem irańskiej ropy i ubytkiem podaży surowca rzędu 1,5–2,5 mln baryłek. Warto jednak zwrócić uwagę, że kluczowym odbiorcą irańskiej ropy są Chiny. Bardzo wątpliwe jest to, by w scenariuszu zaostrzenia sankcji na Iran Państwo Środka miało motywację do rezygnacji z zakupu irańskiej ropy, którą nabywa ze sporym dyskontem.
Mówiąc o skrajnych scenariuszach, należy mieć na uwadze rozszerzenie konfliktu na inne kraje Bliskiego Wschodu i przerwanie transportu ropy przez cieśninę Ormuz, przez którą przedostaje się ok. 17 proc. światowej produkcji surowca. Taki rozwój wydarzeń zapewne skutkowałby powrotem ceny ropy znacząco powyżej 100 USD za baryłkę. Należy jednak zaznaczyć, że jest to bardzo mało prawdopodobny scenariusz, chociażby ze względu na wspomniane Chiny. Okazuje się, że przez cieśninę Ormuz transportuje się znaczą część ropy właśnie do Państwa Środka.
Tymczasem OPEC+ zgodnie z oczekiwaniami przedłużył w marcu obecnie funkcjonujące cięcia produkcji do końca drugiego kwartału. Biorąc pod uwagę brak subordynacji ze strony niektórych członków kartelu, limity produkcji „na papierze” już dawno przestały elektryzować inwestorów. W obliczu wysokiej podaży z USA oraz „zgrzytów” w ramach OPEC+ trudno wyobrazić sobie scenariusz powrotu ropy powyżej psychologicznej bariery 100 USD za baryłkę, nawet w otoczeniu utrzymujących się napięć na Bliskim Wschodzie. Biorąc to wszystko pod uwagę, uważamy, że krótko- i średnioterminowy potencjał do wzrostu ceny „czarnego złota” został już w znacznej mierze wyczerpany.