Najpierw pojawiły się informacje o kłopotach mniejszych banków z USA. Głównym tematem stało się bankructwo Silicon Valley Banku, popularnego banku wśród start-upów. Wskutek podwyżek stóp procentowych i pewnie dosyć błogiego podejścia do zarządzania ryzykiem stopy procentowej okazało się, że bank musiał wyprzedawać aktywa po niskiej wycenie ze względu na wysokie stopy, a spadki ich wartości pogłębiła przecież jeszcze sama wyprzedaż aktywów przez SVB. Szybko jednak amerykańskie instytucje nadzorcze i Fed zareagowały, gwarantując depozyty. Jak to często bywa, straty poniosą akcjonariusze i obligatariusze. Z polskiego rynku i przypadku Getin Banku znamy to bardzo dobrze.
W Europie z kolei mówi się przede wszystkim o problemach Credit Suisse, który miał w 2022 r. mieć stratę 7,3 mld CHF. O problemach CS wiadomo jednak od dawna, a wpędził się on w nie sam, pakując się w różnej maści afery oraz nieoptymalnie inwestując. Teraz lawinę przeceny wywołała informacja o tym, że największy akcjonariusz CS, National Saudi Bank, nie będzie mógł zwiększyć udziałów powyżej 10 proc., powołując się na kwestie regulacyjne. W związku z tym uznano, że pozyskiwanie kapitału przez CS będzie teraz trudniejsze, a biorąc pod uwagę mocny odpływ depozytów i sytuację na rynku obligacji, być może niemożliwe, stąd wielka przecena akcji.
Analogie z kryzysem finansowym z lat 2008–2009 i porównania do upadku Lehman Brothers narzucają się od razu, jednak tylko pozornie. Przede wszystkim wówczas problemem była toksyczność aktywów i ich faktyczna bezwartościowość, połączona z kryzysem cen nieruchomości, a nie sam upadek Lehmana. Natomiast obecnie mamy zdrowe aktywa, przecenione na skutek restrykcyjnej polityki monetarnej. Dodatkowo banki centralne i rządy wiedzą już, jak działać, aby zapobiec rozlewowi kryzysu. Nie spodziewam się, aby sektor bankowy jako całość miał tak poważne problemy jak 15 lat temu.
Niemniej problem błahy nie jest, bo pojawił się dylemat, jak gasić inflację, gdy nie można już bardziej dociskać śruby w polityce pieniężnej.
Dla GPW z kolei, a szczególnie indeksu WIG20, który bankami stoi, krótkoterminowo jest już po hossie. Od początku roku indeks jest już na 5,5-proc. stracie, a WIG balansuje na krawędzi straty. Szeroki rynek ma się lepiej, bo średnie spółki rosną o 6 proc., a małe spółki o 11 proc. Ale na wzroście awersji do ryzyka te dwie grupy też straciły.