Na kilka dni przed świętami inwestorzy na próżno na razie wyglądają rajdu św. Mikołaja, który jeszcze dwa tygodnie temu zgodnie zapowiadała większość mediów. Pomijając fakt, że samo zjawisko dotyczy raczej okresu 26.12–3.01 (od Bożego Narodzenia do zakończenia drugiej sesji po Nowym Roku), spodziewana przez nas i realizowana obecnie korekta może zapowiadać trudny pierwszy kwartał 2023 r.

Nawet jeżeli zobaczymy typowe dla końcówki roku odreagowanie, na początku stycznia prawdopodobny jest naszym zdaniem tymczasowy powrót do spadków. Sprawcami pogorszenia nastrojów są oczywiście banki centralne, a w chwili obecnej trudno znaleźć powody, dla których miałyby one zmienić grudniową retorykę, w którą, co należy podkreślić, rynek wciąż niedowierza. Żeby mogło do tego dojść, musielibyśmy zobaczyć kolejne systematyczne zaskoczenia odczytami inflacyjnymi z USA. Choć oczywiście nie można tego wykluczyć, panujący za oceanem optymizm w kwestii CPI jest już bardzo duży, rzadkością przestają być prognozy sugerujące, że w grudniu 2023 r. poziom wskaźnika mógłby spaść poniżej 3 proc. r./r.

Może okazać się to trudne bez dalszego spadku cen surowców, który naszym zdaniem jest nie do pogodzenia z tezą, że recesja będzie względnie płytka, a rezygnacja z polityki zero covid wywoła ożywienie w Chinach. Zakładamy wysokie ryzyko sytuacji, w której amerykańskie obligacje skarbowe będą musiały na początku roku zdyskontować nieco wyższy wzrost stóp (do 5,00–5,25 proc.), a przede wszystkim malejące szanse na ich obniżki jeszcze w 2023 r. Aktualne tempo rewizji prognoz wynikowych na 4Q2023 (z 3,7 proc. r./r. 30.09 do -2,8 proc. r./r. obecnie) nie napawa nas również dobrymi przeczuciami co do skali analogicznego ruchu w kwestii wyników w 1Q2023, zapewne najgorszy z perspektywy PKB.

Długoterminowo pozostajemy optymistami, wierząc, że nawet w 2Q2023 zagregowane wyniki spółek S&P 500 mogłyby powrócić do dodatniej dynamiki, a zażegnanie ryzyka poważnej recesji wywoła potencjalny lekki wzrost wycen wskaźnikowych. Umożliwiłoby to do końca przyszłego roku powrót S&P 500 do co najmniej 4500 pkt. W międzyczasie jednak coraz bardziej prawdopodobne wydaje się, że korekta przybierze na sile, a poziomy 3500–3650 pkt są w zasięgu. GPW wykazuje się ostatnio zdumiewającą odpornością na spadki w USA, ale nie wierzymy w utrzymanie tej relatywnej siły przy gwałtowniejszym wzroście awersji do ryzyka. Jakiekolwiek większe umocnienie dolara może przerwać fantastyczną ostatnio passę.