Patrząc tradycyjnie na rynek amerykański jako barometr rynków rozwiniętych, nie jest trudno znaleźć uzasadnienie takiego stanu rzeczy.
Po pierwsze, coraz szerzej pojawiają się głosy, że szczyt inflacji, biorąc pod uwagę spowalniającą gospodarkę, jest już w zasadzie za nami, co jest dobrą informacją dla rynków akcji. Dotyczy to zarówno naszego krajowego rynku, jak i rynków zagranicznych. W ślad za inflacją zmniejszeniu ulegnie tempo podwyżek stóp, w przypadku RPP mówi się nawet o tylko jednej korekcyjnej podwyżce we wrześniu.
Ponadto wyniki spółek zdołały pozytywnie zaskoczyć, w przypadku USA wyniki ok. trzech czwartych spółek były lepsze od oczekiwań. Część inwestorów zwraca również uwagę, że wyceny w dalszym ciągu utrzymują się na dość rozsądnych poziomach.
W przypadku krajowego rynku akcji dochodzi argument bardzo silnej przeceny od listopada 2021 r., co daje szansę na bardzo dynamiczne odbicie, jeśli takie w końcu nastąpi. Warto zaznaczyć, że krajowy rynek znajduje się pod ciężarem nieco innych czynników ryzyka, przez co odbicie z ostatnich tygodni w zasadzie go nie dotyczyło.
Tyle w teorii. Zacznijmy od wycen. Patrząc na aktualne wskaźniki P/E spółek, wyceniają one jedynie zmiany oczekiwań odnośnie do polityki monetarnej i rynkowych stóp procentowych. Recesyjne spadki wyników spółek w zasadzie, w skali całego rynku, zarówno w przypadku rynku amerykańskiego, jak i po trosze GPW, nie są uwzględnione w cenach. Ostatnie zaskoczenia wynikowe wynikały w wielu przypadkach z niskich rynkowych oczekiwań. Patrząc na rynek amerykański, wsłuchując się w komentarze zarządów spółek do wyników, wyłączając największe podmioty, widać coraz mniej optymistyczny obraz. Zwłaszcza że skutki inflacji nie przełożyły się jeszcze w II kwartale w pełni na zachowania konsumentów, którzy w pierwszym odruchu starają się, nawet na kredyt, utrzymać dotychczasowy standard życia.