WIG20 utknął w ciągu minionego tygodnia tuż poniżej strefy oporu wyznaczanej przez minima z okresu listopad 2021 – luty 2022 i trudno jest obecnie ocenić, że ten atak na strefę oporu rozpoczynającą się powyżej poziomu 2143 pkt będzie kontynuowany i indeks dojdzie do poziomu szczytów z przełomu stycznia i lutego (maksimum 2253 pkt), czy też odpadnie w dół z obecnych poziomów. W średnioterminowej perspektywie oba scenariusze raczej niewiele się różnią, bo wydaje się mało prawdopodobne, by bez jakiegoś pozytywnego dla Ukrainy rozstrzygnięcia trwającej od miesiąca wojny trwalsze wzrosty cen akcji na GPW były możliwe.
Ostatnie wzrosty cen akcji spowodowały powrót sentymentu inwestorów indywidualnych zarówno w USA, jak i w Polsce do neutralnych poziomów. Saldo „byków" i „niedźwiedzi" w czwartkowym sondażu American Association of Indivudual Investors wyniosło -2,6 pkt proc., natomiast w polskim sondażu INI Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych różnica pomiędzy optymistami odnośnie do kierunku cena akcji w perspektywie najbliższego półrocza a pesymistami wyniosła +2,6 pkt proc.
Władze amerykańskie wiedzą, że większość recesji gospodarczych w tym kraju ostatniego półwiecza była wywołana „szokami naftowymi" – pierwszym w 1974 roku, drugim w 1980 roku, tym spowodowanym inwazją Iraku na Kuwejt w 1990 roku czy tym z 2008 roku, gdy zbliżanie się ceny ropy naftowej do poziomu 150 dolarów za baryłkę spowodowało kryzys finansowy w USA. Dlatego tamtejsze władze aktywnie działają – vide rozmowy z Iranem czy Wenezuelą – by obecny kryzys na rynku surowców energetycznych jakoś załagodzić. Rosja jest obecnie trzecim największym na świecie producentem ropy naftowej po USA i Arabii Saudyjskiej i drugim największym eksporterem ropy na świecie, z czego ok. 60 proc. trafia do europejskich krajów rozwiniętych, zaś 20 proc. do Chin. Ograniczenie agresywnych zapędów Rosji wymaga odcięcia jej od możliwości eksportu ropy naftowej na Zachód, ale by to zrobić, należy zapewnić jakieś alternatywne źródła tego schyłkowego – samochody elektryczne – ale ciągle strategicznego surowca. Nie jest to jednak takie łatwe, bo potencjalne źródła dodatkowej podaży ropy, czyli Arabia Saudyjska i Iran, są ze sobą mocno skonfliktowane i równoczesne uzyskanie koncesji ze strony obu tych krajów wydaje się raczej niewykonalną ekwilibrystyką. Inne opcje typu Wenezuela też wymagałyby wolty politycznej ze strony USA, ale nawet gdyby do niej doszło, zwiększenie produkcji trwałoby miesiące, o ile nie lata.