Indeks ten równocześnie osiągnął poziom 2100 pkt, który po przełamaniu go w dół w ostatniej dekadzie lutego można było uznawać za potężny opór, niemożliwy raczej do pokonania bez zakończenia wojny w Ukrainie porażką Rosji. Równocześnie, jeśli rozpoczęty w październiku ub.r. trend spadkowy WIG20 umieścić w obrębie kanału, to w czwartek indeks osiągnął jego górne ograniczenie. Równocześnie indeks ten zastukał od dołu w kolejną linię oporu, czyli przełamaną w dół w lutym linię przechodzącą przez dwa kluczowe minima z 2020 r. – marcowe i październikowe. Niby wszyscy pamiętają giełdowe powiedzenie „kupuj, gdy leje się krew", ale w sytuacji cały czas trwającej w najbliższym sąsiedztwie Polski wojny wyjście WIG20 ponad poziom 2100 pkt nadal wydaje się bardzo nieprawdopodobne. Rosji ta inwazja na sąsiedni kraj nie idzie chyba najlepiej, ale do jej bezwarunkowej kapitulacji jeszcze chyba jednak trochę brakuje.
W styczniu Nasdaq Composite, notując drugi największy (po tym z 2008 r.) spadek w pierwszym miesiącu roku, dawał nam wskazówkę na temat tego, co może wydarzyć się na świecie w tym roku (w sierpniu 2008 Rosja dokonała inwazji na Gruzję). Przy okazji trzeci największy styczniowy spadek tego indeksu miał miejsce w 1990 r., kiedy to w lipcu Irak dokonał inwazji na Kuwejt. Trwający od jesieni ub.r. spadek Nasdaq Composite na razie bardzo przypomina zachowanie tego indeksu po szczycie z października 2007 r. W tej analogii marcowy dołek tego indeksu okazywałby się dosyć istotny i poprzedzały korektę wzrostową dochodzącą do maja–czerwca aż do poziomu 15000 pkt (to poziom dołków z listopada–grudnia ub.r.). Niby nie jest to sprzeczne z koncepcją kluczowego znaczenia poziomu oporu na 2100 pkt dla WIG20, bo analogiczne listopadowo-grudniowe minima tego indeksu znajdują się w strefie 2143–2161 pkt, ale to by sugerowało, że w trakcie trwającej w USA dwa–trzy miesiące korekty wzrostowej WIG20 praktycznie nie zrobiłby żadnego postępu, co byłoby nieco dziwne.
W środę wykres S&P 500 naruszył opadającą linię oporu, przechodzącą przez szczyty ze stycznia, lutego i początku marca. Być może jakimś kompromisem pozwalającym rozwiązać opisaną sprzeczność byłby – po zakończeniu obecnej zwyżki – jakiś ruch powrotny tego indeksu do przełamywanej właśnie linii oporu, podczas którego WIG20 ponownie oddaliłby się od oporu na 2100 pkt, a DAX – dla którego poziom 15000 pkt też wydaje się obecnie „nieprzekraczalny" – przetestowałby swoje minimum z 7 marca.