W piątek notowania pary EURPLN zmieniały się w przedziale 4,04-4,07. Ten niższy przedział, będący jednocześnie minimum tego tygodnia, odnotowany został jeszcze przed południem, gdy rynek miał nadzieję na kontynuację wzrostów na globalnych rynkach akcji. Pomimo pewnego osłabienia złotego pod koniec dnia, zyskał on wyraźnie (11 i 14 groszy) w relacji do wtorkowych maksimów na parach EURPLN i USDPLN, odpowiednio 4,1750 i 3,4250. Umocnienie zawdzięczamy właśnie poprawie nastrojów na globalnych rynkach akcji, gdzie najważniejsze indeksy (jak S&P500 czy DJIA30) odbiły się od nowych rocznych minimów. Odbicie to ma jednak na razie dość kruche podstawy. Z pewnością nie pomogą mu opublikowane dziś w USA dane o dochodach i wydatkach gospodarstw domowych, które były słabsze od oczekiwań. Ogólnie publikowane w tym tygodniu dane w USA należy ocenić umiarkowanie pozytywnie, głównie ze względu na kolejny wyraźny wzrost ważnego indeksu nastrojów gospodarstw domowych. To jednak nie dane z USA mogą być przyczyną powrotu strachu. Po uchwaleniu cięć budżetowych w Hiszpanii, Portugalii i we Włoszech rynek na chwilę „zapomniał o europejskich problemach, jednak bliższe przyjrzenie się sytuacji politycznej w Hiszpanii czy Grecji każe wątpić w trwałość tego uspokojenia. Rynek również wyciszył problem koreańskiego konfliktu, który dał o sobie znać na początku tygodnia. Warto natomiast odnotować niemoc euro, które nie jest w stanie odrabiać strat wobec dolara, pomimo sprzyjającej sytuacji technicznej. To może się zemścić wywierając negatywny wpływ również na notowania złotego.
W cieniu rynków globalnych warto odnotować dwa wydarzenia z gospodarki krajowej, które choć nie miały bezpośredniego wpływu na notowania, mogą mieć znaczenie w dłuższym terminie. Pierwsze to publikacja fatalnych danych o sprzedaży detalicznej, która w ujęciu rocznym obniżyła się po raz pierwszy od 5 lat, przy czym tym razem nie było to uwarunkowane efektem bazy statystycznej, tak jak pięć lat temu. Brak negatywnej reakcji rynku można tłumaczyć oczekiwaniami, iż słabsza sprzedaż to jedynie efekt żałoby narodowej. Na weryfikację tej tezy trzeba będzie jednak poczekać, gdyż dane za maj będą z kolei obciążone klęską powodzi. Niezależnie jednak od tych danych, wobec sytuacji w Europie Zachodniej racjonalnym wydaje się oczekiwanie, iż RPP może w tym roku nie zmienić już poziomu stóp procentowych. Drugim wydarzeniem było zaproponowanie kandydatury prof. Marka Belki na stanowisko szefa NBP. Ta kandydatura została bardzo pozytywnie oceniona przez rynki. Profesor Belka dał się poznać m.in. jako jedyny premier dążący do konsolidacji finansów publicznych w ciągu minionej dekady, co jest istotne w kontekście obecnych problemów krajów z południa Europy.
Przyszły, skrócony tydzień handlu w Warszawie wcale nie musi być okresem nudnego handlu na rynku złotego. Najważniejsze miesięczne dane z USA (zatrudnienie, ISM) będą zachęcać inwestorów do większej aktywności, zwłaszcza jeśli wyciszone problemy znów powrócą.
Przemysław Kwiecień
Główny Ekonomista