Tym bardziej, że banki do przeliczania rat kredytowych stosują swój wewnętrzny kurs sprzedaży i np. w południe DB PBC przeliczał franki po kursie 3,27 zł, a Kredyt Bank po 3,24 zł. Jeszcze w pierwszej połowie marca frank szwajcarski kosztował 2,64 zł. Gdyby taki kurs się utrzymywał, rata kredytu w kwocie 300 tys. zł, udzielonego na 30 lat byłaby o 230 zł niższa, od tej, jaką trzeba płacić dziś.
– Nerwowa sytuacja na rynku walutowym utrzymuje się już od kilku dni. Jest kilka czynników, które to wywołują. Jeden z nich to obawa inwestorów o płynność w związku że zbliżającym się terminem zwrotu przez banki 442 mld euro finansowania udzielonego przez Europejski Bank Centralny — tłumaczy Monika Kurtek, ekonomistka Banku BPH.
Przygotowanie do tej operacji były widoczne także na rynku długu, gdy inwestorzy sprzedawali obligacje i następnie wymieniali środki na euro.
– Na to nałożyły się obawy o sytuację finansową Rumunii, co zaciążyło m.in. walutach naszego regionu już w poniedziałek. Wzrost awersja do ryzyka pogłębiła jeszcze wtorkowa rewizja oczekiwań co do tempa rozwoju chińskiej gospodarki — dodaje Piotr Bielski, ekonomista Banku Zachodniego WBK.
W tej sytuacji inwestorzy poszukują bezpiecznych walut i stąd tak duże umocnienie franka szwajcarskiego.