Złoty tracił w minionym tygodniu pod wpływem coraz gorszych wieści z globalnej gospodarki, choć skalę tego ruchu ograniczyło umocnienie euro względem dolara. Pod koniec tygodnia euro kosztuje 4,15 złotego, dolar 3,29 złotego, frank 3,10 złotego, zaś funt 5 złotych.
Odnotowany w drugiej połowie tygodnia silny wzrost wartości euro względem dolara (o ok. 3%) mógł być nieco zaskakujący, gdyż miał miejsce wobec słabej koniunktury na rynkach akcji, co z reguły faworyzuje dolara. Na notowania euro miały w tym tygodniu jednak wpływ operacje wykonywane przez Europejski Bank Centralny. Mianowicie zapadała roczna (czyli bardzo nietypowa) operacja repo na astronomiczną kwotę 450 mld EUR. Okazało się, że sytuacja płynnościowa w europejskim systemie bankowym jest niezła i to mogło być pierwszym impulsem do zakupu euro. Ponadto od pewnego czasu widać symptomy zmniejszania się presji na przecenę euro, które mogą sugerować nawet zmianę trendu lub przynajmniej dłuższą stabilizację. W tych okolicznościach również łatwiej było wygenerować impuls wzrostowy na parze walutowej EURUSD. W tej sytuacji pomimo fatalnych danych z USA i spadków na rynkach akcji złoty zyskał wobec dolara.
O ile jednak fenomen euro może okazać się czynnikiem jednorazowym, dane z USA (a w pewnym stopniu także z Chin) mogą być bardziej trwałym zagrożeniem. Wyraźnie pogorszenie nastrojów gospodarstw domowych, spadek aktywności w przemyśle i co najwyżej przeciętne dane z rynku pracy to informacje, które w tym tygodniu napłynęły do inwestorów i przyczyniły się do ustanowienia nowych tegorocznych minimów na rynku akcji na Wall Street. Razem z otrzymanymi uprzednio danymi sugerują one, iż ożywienie w USA nie będzie tak wyraźne jak w poprzednich miesiącach.
Miniony tydzień przyniósł ustanowienie historycznego minimum na parze EURCHF (1,3070), co oznaczało również, iż frank był najmocniejszy wobec złotego od ponad roku. Umocnienie franka to efekt (zapewne niezamierzony) wypowiedzi przedstawicieli SNB, sugerujących, iż zaprzestaną interwencji na rynku walutowym, które wcześniej powstrzymywały umacnianie franka wobec euro. W tych okolicznościach i wobec wyczerpywania się trendu spadkowego na EURUSD, frank zaczął być traktowany jako jedna z walut, do której kapitał ucieka przed ryzykiem. Pod koniec tygodnia euro odrobiło część strat, jednak pomimo, iż ruch na EURCHF wydaje się być przesadzony (z pewnością odbije się na szwajcarskiej gospodarce), nie można wykluczyć, iż w krótkim okresie zostanie pogłębiony, zwłaszcza jeśli na rynkach utrzyma się nerwowość.
W Polsce RPP zaostrzyła nieco ton komunikatu i jak się okazało mogło być to podyktowane nową projekcją inflacyjną. Choć inflacja w projekcji wzrasta tylko w sposób umiarkowany, NBP oczekuje, iż w przyszłym roku PKB może wzrosnąć o 4,6%, co mogłoby być argumentem za przyspieszeniem podwyżek stóp w Polsce. Prognoza ta wydaje się jednak bardzo optymistyczna, oczekiwania rynku są co najmniej o punkt procentowy niższe. Skłonność do szybszych podwyżek stóp RPP może jednak pomóc złotemu w odrabianiu strat po uspokojeniu się sytuacji an rynkach globalnych.