O ile jeszcze kilka tygodni temu konsensus zakładał wzrost na poziomie niemal 4%, teraz ma być to tylko 2,5%. Te dane jednak dopiero w piątek, dziś czeka nas jedynie raport o sprzedaży domów.
[srodtytul]Niższe oczekiwania co do PKB[/srodtytul]
Tak duża obniżka oczekiwań co do wzrostu amerykańskiej gospodarki to w dużej mierze efekt umiarkowanego odbicia popytu prywatnego. O ile w poprzednich kwartałach za wysokie tempo wzrostu w dużej mierze odpowiedzialne były procesy odbudowywania zapasów, o tyle tym razem motorem wzrostu miał być już popyt prywatny. Tak się jednak nie stało ze względu na zbyt słaby rynek pracy, słabe nastroje gospodarstw domowych czy ostrożną politykę kredytową banków. Konsensus może jeszcze ulec nieznacznej zmianie w środę po danych o zamówieniach dóbr trwałych za czerwiec. Niższe oczekiwania inwestorów to w pewnym sensie szansa dla rynku, gdyż łatwiej o pozytywne zaskoczenie i tym samym kontynuację poprawy nastrojów. Aby ten proces okazał się jednak trwały potrzebne są dobre miesięczne dane z USA (rynek pracy, sprzedaż, aktywność, nastroje), które wzmocnią oczekiwania na kolejne kwartały i zwiększą grupę zwolenników teorii, iż obecne osłabienie aktywności ma jedynie przejściowy charakter, a nie jest preludium do kolejnej recesji.
[srodtytul]Sezon wyników w drugiej fazie[/srodtytul]
Wyniki większości kluczowych amerykańskich spółek już znamy i generalnie potwierdziły one obraz zarysowany przez dane makro, czyli – do tej pory jest nieźle, ale perspektywy stały się mniej oczywiste. Jednak dzięki takim spółkom jak Intel czy JP Morgan sezon został przyjęty dobrze. W tym tygodniu wyniki opublikują m.in. Chevron, Exxon czy Boeing, ale ich wpływ na szeroki rynek powinien być niewielki. Kolejne 2-3 tygodnie to okres kiedy wyniki poda bardzo duża ilość mniejszych spółek w USA, z reguły bez bezpośredniego wpływu na rynek, jednak łącznie ze sporym bagażem informacyjnym.