Inwestorzy, którzy sądzą, że handlują „czystymi” crossami walutowymi, w rzeczywistości poniekąd obracają też towarami, ponieważ wiele walut znajduje się pod wpływem poszczególnych z nich – na przykład surowców energetycznych czy tzw. towarów „miękkich” (niektóre relacje, jakie tu zachodzą, wyszczególnione są w ramce). Również z tego powodu warto orientować się w sytuacji na tym rynku.
Na ceny towarów wpływają takie czynniki, jak podaż, popyt i pogoda.
Jeśli chodzi o podaż, łatwo zwiększyć się jej nie da, bo surowców nie można na razie sprowadzać z kosmosu. Musimy radzić sobie z ich ograniczoną produkcją, którą można podnieść jedynie dzięki doskonalszym technologiom, modyfikacjom genetycznym i wyższej wydajności.
Popyt rośnie natomiast w ślad za wzrostem globalnej populacji i standardu życia w wielu rejonach świata. Związany z kiepskimi parametrami demograficznymi niższy popyt na Zachodzie będzie równoważony przez wzrost zaludnienia w świecie rozwijającym się i na rynkach wschodzących, które w najbliższych latach niemal na pewno wyprzedzą rynki rozwinięte pod względem wielkości i konsumpcji. Źródeł przyszłego popytu należy zatem szukać w Azji i Ameryce Południowej, a także, do pewnego stopnia, w Europie Środkowej.
Pogoda jest czynnikiem nieznanym, jednak historia pokazuje, że jakiekolwiek anomalie najczęściej sprzyjają cenom towarów – wystarczy wspomnieć o zwyżkach cen pszenicy w 2010 r. związanych z suszą w rejonie Morza Czarnego, częstych huraganach Zatoki Meksykańskiej, które wpływają na notowania ropy, czy demolującym klimat prądzie morskim El Nino, który w 2009 r. przyczynił się do wzrostu cen cukru o 100 proc.. Kolejnym przykładem była wyprzedaż paliwa do samolotów będąca skutkiem zasypania Europy popiołem z islandzkich wulkanów na początku 2010 r.