We wczorajszym popołudniowym raporcie zwracałem uwagę, że sytuacja w Grecji uległa w ostatnich dniach znaczącemu pogorszeniu (co zresztą było widać w ostatnich dniach) i tym samym losy reform (mimo, że kontrowersyjnego referendum nie będzie) nie są wcale przesądzone. Papandreu wyraził wczoraj wolę zbudowania rządu jedności narodowej, który rządziłby Grecją przez najbliższe, dość trudne miesiące, realizował narzucone reformy, tak aby sprostać kolejnym warunkom międzynarodowej pomocy. Jego zdaniem pole do takiej dyskusji otworzy się w sytuacji, kiedy opozycyjna Nowa Demokracja wsparłaby w dzisiejszym głosowaniu rząd, co wydaje się być nieco kuriozalne. Lider opozycji, Antonis Samaras dał jednak do zrozumienia, iż opozycja oczekuje rozpisania przyspieszonych wyborów jeszcze w połowie grudnia. Jeżeli tak się stanie, to najbliższe tygodnie upłyną w Grecji pod hasłami dość ostrej kampanii wyborczej, czyli tak naprawdę dalszego zawieszenia w sprawie greckiej (chociaż ze strony opozycji padają deklaracje, iż chciałaby ona respektować międzynarodowe postanowienia i przeprowadzać reformy). Jeżeli wybory odbyłyby się w połowie grudnia, a liderzy opozycji (która najpewniej je wygra) daliby gwarancje dalszego przeprowadzenia reform, to udałoby się uniknąć poważnego ryzyka bankructwa Grecji, do czego mogłoby dojść, jeżeli do połowy grudnia kraj ten nie otrzymałby 8 mld EUR z szóstej transzy międzynarodowej pomocy. Niemniej nie ma się co dziwić przywódcom państw G20, iż na szczycie nadal rozważają potencjalne scenariusze w sytuacji, kiedy Grecja jednak upada i tym samym trzęsie całą strefą euro.
Poza wydarzeniami wokół Grecji, które nadal będą kluczowe, warto będzie poświecić uwagę informacjom amerykańskiego Departamentu Pracy, które poznamy o godz. 13:30 – do tego czasu, jeżeli wcześniej nie poznamy wyników greckiego głosowania, na rynkach może być względnie spokojnie (więcej piszę o tym w subiektywnym kalendarzu i analizie technicznej). Znaczenie będą mieć też wyniki szczytu G20, chociaż raczej nie krótkoterminowe.
EUR/PLN
: Złoty na razie pozostaje mocny do euro po oddaleniu ryzyka referendum w Grecji i wczorajszej decyzji ECB (korzystniejsza relacja stóp procentowych pomiędzy Polską, a Eurolandem). Naruszyliśmy strefę 4,34-4,35 i przetestowaliśmy wsparcie na 4,3250. Mimo tego nie widać za bardzo sygnałów mogących przemawiać za dalszym wyraźnym umocnieniem złotego w kolejnych dniach. Jeżeli Grecja i dane z USA dzisiaj rozczarują, to jeszcze wieczorem możemy wrócić w okolice 4,37.
USD/PLN