To, że NBP, a także BGK będą teraz na rynku coraz częściej jest oczywiste, zbliża się kluczowy dla budżetu miesiąc – grudzień, a obecne notowania złotego, są delikatnie mówiąc mało „satysfakcjonujące". Do tego dochodzi jeszcze ryzyko wymknięcia się sytuacji spod kontroli – zwłaszcza, jeżeli w najbliższych tygodniach strefa euro nie wypracuje rozwiązań, zmierzających przynajmniej do czasowego ustabilizowania się sytuacji na europejskich rynkach długu. Tym samym krajowi decydenci powinni teraz wykorzystywać każdą szansę, a taka rysuje się dzisiaj. Za sprawą Święta Dziękczynienia na rynku nieobecni są Amerykanie, co wpłynie na spadek płynności w godzinach popołudniowych (wtedy łatwiej przeprowadza się interwencję), a dodatkowo mamy chwilową poprawę nastrojów w strefie euro. Opublikowany o godz. 10:00 indeks IFO w Niemczech nieoczekiwanie wzrósł w listopadzie – do 106,6 pkt. ze 106,4 pkt. – co dobrze świadczy o niemieckiej gospodarce. Jednocześnie na rynku spekuluje się nt. możliwego zmiękczenia stanowiska Berlina w kwestii euroobligacji. Pisał o tym dzisiejszy „Bild" i chociaż niemieccy politycy szybko to zdementowali, to po wczorajszej fatalnej dla Niemców aukcji obligacji, wydaje się, że w otoczeniu Angeli Merkel są teraz prowadzone intensywne dyskusje nt. rozwiązania coraz bardziej napiętego kryzysu. Jeżeli jednak zwrócimy uwagę na wczorajsze słowa lidera niemieckiej FDP, Rainera Bruederle, który stwierdził, że koncepcja euroobligacji jest socjalistyczna, a więc z reguły zła, to chyba nie ma co liczyć na to, że Niemcy zgodzą się na wariant zakładający faktyczne wypieranie papierów narodowych przez wspólne i przejęcie odpowiedzialności za zadłużenie południa Europy. Wydaje się, że temat euroobligacji będzie teraz rozgrywany przez kanclerz Merkel w celu osiągnięcia celu w postaci zmiany traktatu lizbońskiego, tak aby zacieśnić współpracę polityczno-fiskalną krajów strefy euro i faktyczne wprowadzenie Europy dwóch prędkości. To może jednak potrwać lata, a więc będzie nie do zaakceptowania przez rynki finansowe. Dodatkowo, jak zaznaczył wczoraj unijny komisarz, Janusz Lewandowski – „otwieranie dzisiaj traktatów to jest otwieranie puszki Pandory". Niemniej Angela Merkel dobrze wie, że dalszy upór może zakończyć się faktycznym rozpadem strefy euro i kompletnym gospodarczym chaosem. Tym samym najbliższe dni mogą przynieść intensywne rozmowy i negocjacje polityczne – być może ich zwieńczenie zobaczymy podczas zaplanowanego na 8-9 grudnia szczytu przywódców Unii Europejskiej i strefy euro. Każde plotki, czy też spekulacje na ten temat mogą wspierać euro. I to niezależnie od faktu, że mamy coraz większe problemy z belgijskim długiem, kolejne ważne przetargi w przyszłym tygodniu, czy też nadal napiętą sytuację z kolejnymi pożyczkami dla Grecji. Dzisiaj o godz. 14:00 zaplanowane zostało spotkanie Angeli Merkel i Nicholasa Sarkozego z Mario Montim – szerzej piszę o tej kwestii w subiektywnym kalendarzu.
EUR/PLN: Okolice 4,50 na razie stały się skutecznym oporem, chociaż to rejon 4,52-4,53 z września b.r. jest o wiele bardziej istotny. Jeżeli jednak założyć, że dzisiaj na rynku pojawi się NBP, albo BGK sprzedający walutę, to po południu możemy zejść w okolice 4,45, a nawet nieco naruszyć ten poziom.
USD/PLN: Odbicie na EUR/USD i spadający EUR/PLN, dają pewną przestrzeń do odreagowania na USD/PLN, który wczoraj wieczorem nieco naruszył wrześniowy szczyt na 3,3660. Przy sprzyjającej konfiguracji (EUR/PLN+EUR/USD) dzisiaj możemy zejść do 3,30-3,3150. Mocny opór to strefa 3,35-3,3660.
EUR/USD: Nadal bronimy się w widocznym na dziennym wykresie klinie. Notowania próbują wyraźniej wyjść ponad poziom 1,34, co dzisiaj po południu może przełożyć się na wyjście ponad 1,3420 i zbliżenie się w okolice 1,3480-1,3520 w godzinach wieczornych (przy mniejszej płynności rynku ze względu na święto w USA może być to łatwiejsze). Mocne wsparcia to okolice 1,3320-40.
GBP/USD: Wczoraj dotknęliśmy bariery 1,55, od której się dzisiaj odbijamy. Celem do wieczora może być powrót w okolice 1,5580-1,5600. Niemniej w dłuższej perspektywie funt może zachowywać się słabiej w relacji do dolara i innych walut.