Sytuacja musi być krytyczna, skoro takie słowa padają na dwa dni przed kluczowym przetargiem obligacji (1-2 mld EUR). Niemniej minister Montoro twierdzi, iż potrzeby hiszpańskich banków nie są duże i ich rekapitalizacja może być przeprowadzona samodzielnie przez Europejczyków (szef Santandera mówił wczoraj o 40 mld EUR, a niemiecki Der Spiegel szacował w weekend 50-90 mld EUR). Nie bądźmy jednak naiwni - Hiszpanie ostatecznie poproszą o więcej.
EUR/USD - wracamy do spadków, które mogą zakończyć się po jutrzejszej konferencji szefa ECB
Wprawdzie w ostatnich dniach rentowności hiszpańskich obligacji nieco się ustabilizowały po wcześniejszych zwyżkach – to wynik spekulacji o możliwych potencjalnych interwencjach banków centralnych, które mogłyby zmienić rynkowy sentyment – ale nadal pozostają wysokie – spread względem analogicznych 10-letnich papierów niemieckich wciąż przekracza 500 p.b. To sprawia, iż temat hiszpańskiego bailoutu wciąż pozostaje aktualny. W ostatnich dniach widać, że europejscy politycy zaczynają poważnie rozważać optymalny mechanizm wsparcia hiszpańskich banków (komisarz Olli Rehn mówił wczoraj, iż nie ma takiej możliwości prawnej w ESM, ale są rozważane możliwości jak to zmienić/obejść?), to wciąż nie ma konkretów. Głównym problemem jest też skala potencjalnej pomocy – Hiszpanie mogą mieć więcej trupów w szafie, chociażby za sprawą chorej sytuacji w autonomicznych regionach, które też zadłużyły się w bankach i teraz same są zaczynają rozważać konieczność rządowej pomocy. Rynek szybko też wyceni fakt, iż szanse na zejście z deficytem budżetowym poniżej 3 proc. PKB w 2014 są czystą mrzonką, zwłaszcza w sytuacji, kiedy hiszpańska gospodarka (ale i też europejska) zaczyna wchodzić w poważną recesję. Reasumując, im dłużej Hiszpanie będą zwlekać z oficjalnym zwróceniem się o pomoc finansową (wczoraj MFW zdementował spekulacje, jakoby misja inspektorów, jaka udaje się w tym tygodniu do Madrytu miałaby m.in. negocjować warunki bailoutu), tym więcej środków będą musieli ostatecznie pożyczyć od międzynarodowych instytucji. A tego rynek obawia się najbardziej – iż funduszy ratunkowych nie starczy na inne kraje – mam tu na myśli Włochy.
Jutro zakończy się posiedzenie Europejskiego Banku Centralnego – jego kluczem będzie oczywiście konferencja prasowa Mario Draghiego, która rozpocznie się o godz. 14:30. Tymczasem szefowa MFW wezwała wczoraj ECB, aby rozważył cięcie stóp procentowych i inne formy wsparcia (LTRO3), aby wesprzeć słabnącą gospodarkę. Nie oczekujmy jednak, iż decydenci w ECB tego posłuchają – przesłanie Draghiego jest jasne – niech wpierw wykażą się politycy i przedstawią w końcu wiarygodny program działań antykryzysowych. Tym samym ECB mógłby podjąć stosowne kroki dopiero w lipcu – jeżeli szczyt UE zaplanowany na 28-29 czerwca, rzeczywiście będzie efektywny. W krótkim terminie to może jednak rozczarować inwestorów, a euro może jutro testować piątkowe minima względem dolara (1,2287). Sytuacja może jednak ulec zmianie w czwartek, jeżeli szef FED rzeczywiście wspomni w Kongresie o konieczności podjęcia dodatkowych działań stymulujących gospodarkę – wtedy do 20 czerwca będziemy żyć spekulacjami o QE3, niezależnie od tego, czy rzeczywiście się one zmaterializują.
Wracając jeszcze do dzisiejszego dnia – opublikowane rano odczyty PMI dla usług w Europie, były słabe, ale nie tak, jak można się było tego obawiać – ostateczny odczyt wyniósł 46,7 pkt. wobec szacowanych wcześniej 46,5 pkt. (martwi jednak gorszy odczyt dla Niemiec – 51,8 pkt.) Słabe były też dane nt. kwietniowej sprzedaży detalicznej w strefie euro (-1,0 proc. m/m i -2,5 proc. r/r). Jednak kilka godzin wcześniej inwestorów pozytywnie zaskoczyły dane o PMI w Chinach (odczyt Markit/HSBC wyniósł w maju 54,7 pkt.), co w połączeniu z decyzją Banku Australii (RBA obciął stopy o 25 p.b. do 3,50 proc., ale było to wcześniej oczekiwane) doprowadziło do odreagowania rynków podczas azjatyckiego handlu. Niemniej Europa (jak wiemy) zaczęła od negatywnego tonu (mimo absencji inwestorów z Londynu), a Ameryka (po godz. 14:00) może to kontynuować. W kalendarzu mamy jeszcze dane nt. zamówień w niemieckim przemyśle za kwiecień (w południe), zapowiadaną wczoraj telekonferencję G-7 (o godz. 13:00), oraz indeks ISM dla usług w USA (szacunki majowe mówią o 53,5 pkt.) o godz. 16:00. Interpretacja tego ostatniego odczytu nie będzie łatwa – wyraźnie słabszy odczyt (co jest jednak mało realne) może zwiększyć spekulacje odnośnie QE3. A telekonferencja G-7? Poza ogólnikami zapewniającymi, iż „sytuacja jest pod kontrolą", niczego więcej nie oczekujmy... Globalni decydenci już wcześniej dawali do zrozumienia, iż to Europejczycy muszą sami wypracować mocny i efektywny konsensus.
EUR/USD - wracamy do spadków, które mogą zakończyć się po jutrzejszej konferencji szefa ECB
O tym, że hiszpański minister zaczyna otwierać puszkę Pandory, a jutrzejsze posiedzenie Europejskiego Banku Centralnego może rozczarować, pisałem już w poprzednich akapitach. Tym samym skupmy się tylko na wykresach. Silny spadek po ustanowieniu nowego lokalnego szczytu na 1,2542 doprowadził do szybkiego zakrycia wczorajszej świecy wzrostowej. Pierwszy etap rozpoczętej w piątek korekty, można zatem uznać za zakończony – teraz czas na kolejny, który może doprowadzić do retestu minimum na 1,2287 – chociaż lepiej uwzględnić całą strefę wsparcia 1,2287-1,2335. Rejon ten może być testowany jutro – po konferencji Mario Draghiego o godz. 14:30. Później rynek powinien zacząć realizować trzecią część formacji, czyli powrócić do zwyżek, które będą napędzać czwartkowe słowa szefa FED, które o godz. 16:00 wygłosi w Kongresie.