Mimo wsparcia ze strony rządowych programów główny indeks chińskiej giełdy spadł w poniedziałek najsilniej od 2007 roku, zwiększając obawy o kondycję czołowej gospodarki świata. Wyprzedaż bardziej ryzykownych aktywów nie ominęła także polskiego rynku. Kurs EUR/PLN rósł momentami do 4,2650, tj. maksimum z połowy stycznia. Na wartości traciły ponadto polskie papiery dłużne, wśród których liderem był 10-letni tenor – najbardziej wrażliwy na wpływ czynników zewnętrznych. Sporo działo się także na rynku eurodolara, dla którego poniedziałek był czwartym z rzędu dniem wzrostu notowań. Skala wczorajszej zwyżki była jednak spektakularna. Kurs EUR/USD wzrósł o około 3,5 centa. W takim tempie notowania rosły ostatnio w marcu 2015 i... październiku 2011 roku. Amerykański Nasdaq stracił najmocniej od września 2011 roku, a dzień na najwyższym od tego okresu poziomie zakończył indeks VIX, nazywany indeksem strachu.
W tym tygodniu brak jest impulsów ze strony publikacji makro, mogących wpłynąć na uspokojenie nastrojów. W burzliwym środowisku z pewnością taką pozycją nie będą szczegółowe dane dotyczące tempa wzrostu gospodarczego w drugim kwartale w polskiej gospodarce. Nadal jednak uważam, iż solidne fundamenty krajowej gospodarki stanowić będą argument za powrotem złotego do aprecjacji w średnim terminie.