Co ciekawe Mario Draghi podczas sesji pytań przyznał, że dzisiejsza decyzja nie była jednomyślna (pytanie, zatem, czy mniejszość była za większym luzowaniem, czy przeciwko – tego się prędko nie dowiemy, chociaż warto będzie zwrócić większą uwagę na wypowiedzi przedstawicieli Niemiec w ECB). Przejdźmy jednak do konkretów. Stopa depozytowa spadła zaledwie o 10 p.b., podczas kiedy w ostatnich dniach rynek dyskontował już ruch o 20 p.b. Jednocześnie ECB nie zdecydował się na porzucenie reguły ograniczającej możliwości zakupów obligacji, jeżeli ich rentowności są poniżej stopy depozytowej. W zamian za to ECB zapowiedział poszerzenie spektrum możliwości inwestycyjnych o papiery samorządów, co oznacza, że w grę wchodziłyby też obligacje municypalne. To sugeruje, że ECB nie chce utrwalać nierównowagi na rynku długu – do tej pory był on największym graczem na rynku obligacji rządowych, co mogło prowadzić do wypaczeń w relacjach pomiędzy ich wyceną, a oczekiwaniami bazującymi na ekonomicznych realiach. Z kolei brak decyzji o zwiększeniu miesięcznej skali zakupów z obecnych 60 mld EUR o 15-25 mld EUR czego oczekiwał rynek, zdaje się sugerować, że członkowie ECB nie chcą doprowadzić do podobnych „anomalii" na rynku długu samorządów. Oczywiście Draghi nie wyklucza możliwości zmian w ramach QE, dodając, że ten program zdaje egzamin i jest dość elastyczny – to tłumaczy jego wydłużenie w czasie z września 2016 r. do marca 2017 r., oraz możliwość ponownej inwestycji środków z wykupowanych obligacji . W sesji pytań zasugerował jednak, że ewentualna rewizja QE byłaby możliwa najwcześniej wiosną, co sugerowałoby jej powiązanie z kolejnymi projekcjami makroekonomicznymi, które zwyczajowo są rewidowane co kwartał.
Co do tej materii to warto zwrócić uwagę, że Draghi zaznaczył dzisiaj, że ECB dostrzega powolne, ale trwałe ożywienie gospodarki za sprawą wzrostu konsumpcji, ale i też dzięki prowadzonej luźnej polityce pieniężnej i niskim cenom ropy. Szef ECB powtórzył formułę o utrzymujących się ryzykach dla spadku inflacji, ale już same prognozy nie są nazbyt pesymistyczne. Dlatego prognoza HICP dla 2015 r. pozostała niezmieniona (0,1 proc. ), a dla lat 2016-17 została zrewidowana o 0,1 pkt. proc. do 1,0 proc. i 1,6 proc. dla 2017 r. Nieco w górę poszły oczekiwania wzrostu PKB w tym roku (1,5 proc. względem 1,4 proc. szacowanych we wrześniu), dla 2016 r. nie uległy zmianie (1,7 proc.), ale wzrosła dla 2017 r. (do 1,9 proc. z 1,8 proc.).
Reasumując, dzisiejszy przekaz z ECB nie spełnił nawet tzw. „gołębiego" minimum, bo o ile stopa depozytowa poszła w dół o 10 p.b., to skala QE się nie zmieniła. Albo ECB stał się bardziej ostrożny i zwyczajnie przestał widzieć powody dla których ma być najbardziej „gołębim" bankiem centralnym na świecie i być może ma ku temu swoje powody (jutro mamy OPEC, a ECB zaczął też obawiać się nadmiernej nierównowagi na rynku długu), albo zwyczajnie nadal chce być elastyczny i mieć amunicję do wykorzystania w trudniejszych warunkach (warto zwrócić uwagę, że Europa jest w zasadzie na otwartym froncie walki z islamskim terroryzmem i to będzie rzutować na wiele kwestii, jak chociażby dynamikę przedświątecznych zakupów w centrach handowych).
Efekt jest taki, że odbicie na parach z euro jest dość wyraźne – wspólna waluta zyskała dzisiaj najbardziej względem tych walut wobec których wcześniej traciła, tj. pakietu surowcowych NZD, CAD i AUD. Koszyk BOSSA EUR wybił się ponad opory 110,40 pkt. i 111,20 pkt., co teoretycznie może stwarzać preteksty do kontynuacji korekty w stronę linii spadkowej trendu rysowanej od szczytu z maja 2014 r. – ta znajduje się przy 113,80 pkt. Chociaż to raczej kwestia kilku(nastu) tygodni. W krótszej perspektywie dość prawdopodobny jest test złamanych dzisiaj oporów, a teraz wsparć 110,40-111,20 pkt.