Warto przypomnieć sobie choćby rok 2014, kiedy w ciągu zaledwie 2 tygodniu kurs EURPLN wzrósł z poziomu 4,17 do 4,39, tylko po to, aby na początku bieżącego roku wrócić do wyjściowych poziomów. Tym razem ruch następuje w odwrotnym kierunku – złoty od dwóch tygodni mocno zyskuje, w zasadzie bez istotnych impulsów.
Jeszcze w ubiegłym tygodniu, tuż przed decyzją Fed, za euro trzeba było płacić blisko 4,37 złotego. Teraz jest to już mniej niż 4,24 złotego, mimo iż na rynkach globalnych nie mieliśmy w tym czasie bardzo istotnych zmian. Decyzja Fed, jakkolwiek istotna, nie miała bardzo dużego wpływu na rynki. Od jej podjęcia dolar zachowuje się raczej dość neutralnie, zaś rynki akcji, po początkowym wzroście, znalazły się niżej. W takich okolicznościach złoty zwykle raczej traci, także 3% umocnienie jest dość nietypowe.
Na plus z punktów widzenia złotego, należy ocenić na razie proces powoływania nowych członków Rady Polityki Pieniężnej. Nie chodzi nawet o kandydatów, którymi z Sejmu mają być Eryk Łon i Grażyna Ancyparowicz, zaś z Senatu Jerzy Kropiwnicki, Marek Chrzanowski oraz Eugeniusz Gantar. Jak na razie ze strony partii rządzącej nie słyszymy zapowiedzi sugerujących zmniejszenie niezależności banku centralnego, choć to oczywiście może się jeszcze zmienić. Do czasu posiedzenia w lutym trudno będzie tak naprawdę ocenić, jak nowa Rada będzie funkcjonować i jakie będą jej priorytety.
Dziś w sesji azjatyckiej widzieliśmy duże umocnienie dolara nowozelandzkiego i australijskiego, które również nie było uzasadnione napływającymi danymi, dając kolejny przykład nietypowych ruchów w końcówce roku. Sesja europejska przynosi większą presję na dolara również względem innych walut, a to pomaga złotemu w relacji do amerykańskiej waluty. Dziś kluczową publikacją jest finalny szacunek amerykańskiego PKB za trzeci kwartał, który poznamy o 14:30 (konsensus zakłada wzrost o 1,9%).
O godzinie 10:12 dolar kosztował 3,88 złotego, euro 4,24 złotego, funt 5,78 złotego zaś frank szwajcarski 3,91 złotego.