W porównaniu z przebiegiem notowań giełdowych, gdzie nawet akcje blue chips taniały w czwartek o ponad 20 proc., na Catalyst nie wydarzyło się prawie nic. Ale wysnucie na tej podstawie wniosku, że jest to rynek odporny na głębokie wstrząsy, byłoby błędem.
Catalyst jest przede wszystkim rynkiem o bardzo niskiej płynności i potwierdzenie tej tezy obserwowaliśmy w czwartek. W pierwszej kolejności inwestorzy wyczyścili najlepsze i sensowne zlecenia kupna. Sensowne, czyli takie, które nie różniły się istotnie od tych z poprzedniego dnia. Bardzo szybko okazało się jednak, że zlecenia te musiały pochodzić od animatorów, ponieważ po ich realizacji pojawiły się kolejne, niekiedy z ofertą dokupienia o 10 pkt proc. niżej. Papier, który przed chwilą został sprzedany po cenie nominalnej, przez kupującego był po chwili wyceniany na 90 proc. W chwili pisania tego tekstu nie pojawili się jeszcze inwestorzy zdesperowani na tyle, żeby oddawać obligacje o 10 pkt proc. taniej, ale podaż manifestowana składanymi zleceniami rosła z godziny na godzinę. Ponieważ jednak zabrakło objawów paniki, można sądzić, że za rosnącą wartością zleceń stali inwestorzy profesjonalni, którzy chcą zrobić w portfelach miejsce na oczekiwane umorzenia ze strony klientów funduszy. A tacy inwestorzy nie akceptują zaniżonych ofert odkupu.
Czytaj więcej
W sytuacjach zagrożenia gotówka staje się królową, dlatego inwestorzy mogą preferować obligacje emitentów o najwyższych wskaźnikach płynności, nawet kosztem tych o relatywnie niskim zadłużeniu.
Bardzo szybko wzrosły także spready. Na Catalyst różnice w ofertach kupna i sprzedaży nigdy nie były niskie, co jest pewnym paradoksem. Im bardziej ryzykowna jest klasa instrumentu, tym niższy bywa też spread, ale jego wysokość jest oczywiście cechą charakteryzującą płynność rynku, a nie skalę podejmowanego ryzyka.
Dość dobrze rosyjską agresję zniosły papiery o najbliższych terminach wykupu, co potwierdza znaną prawdę – papiery stojące w pierwszej kolejności do wykupu postrzegane są jako najmniej ryzykowne. Liczy się nie tylko przewidywalny horyzont, ale także inna obserwacja praktyczna. Nawet autorzy największych defaultów w historii Catalyst (Gant, GetBack), o których kłopotach robiło się już głośno, zdołali wykupić serie o najbliższych terminach wykupu, aby uciąć plotki o rzekomej niewypłacalności. Firmy, jak żywe organizmy, walczą o ostatni oddech za każdą cenę.