W jakiej kondycji polski rynek obligacji korporacyjnych wszedł w okres zawirowań spowodowanych pandemią Covid-19?
Rekordowym rokiem, jeśli chodzi o emisje obligacji, był 2017. Do tego czasu rynek stale rósł. Był to m.in. efekt aktywności dużych firm na rynku euroobligacji, a także emisji banków i spółek wierzytelnościowych. W 2018 r. rynek mierzył się z wieloma wyzwaniami. Afera GetBacku była jednym z nich, ale warto też pamiętać o innych. Na przykład wprowadzona w związku z MiFID ankieta dla inwestorów sprawiła, że wielu klientów banków, którzy wcześniej byli aktywni na rynku obligacji, zrezygnowało. Było też np. zalecenie KNF skierowane do banków, aby nie prowadziły proaktywnej sprzedaży obligacji klientom, którzy mają aktywa mniejsze niż 100 tys. euro. Te działania były słuszne, chodziło w nich o ochronę inwestora indywidualnego, ale schłodziły rynek. W 2019 r. nastąpiło jednak duże ożywienie, rynek zaczął się odbudowywać, chociaż wymagania wobec emitentów wzrosły, a z powodu zmian w prawie – m.in. wprowadzenia rejestru obligacji – większość emisji przypadła na pierwszą połowę roku. Na dobre warunki finansowania mogły liczyć tyko duże spółki, które to wykorzystały. Były m.in. emisje Cyfrowego Polsatu, PGE, Play, LPP, KGHM, Enei. Duża była też aktywność deweloperów korzystających z dobrej koniunktury na rynku mieszkaniowym.
Kryzys wywołany przez koronawirusa zamroził pierwotny rynek obligacji czy przeciwnie, zachęcił do emisji obligacji firmy potrzebujące finansowania?
Rynek pierwotny praktycznie nie istnieje. Na początku marca niektóre spółki zapowiadały emisje obligacji, ale po kilkunastu dniach się wycofywały z tych planów.