To niewątpliwie w końcu zaważy na nastrojach wśród przeciętnych Amerykanów i wpłynie na spadek poziomu konsumpcji. Stąd już prosta droga do niższego tempa wzrostu gospodarczego. Wszystko to w zasadzie potwierdził wczoraj szef FED. Ben Bernanke przyznał, że sytuacja na rynku nieruchomości może się pogorszyć i nie wykluczył obniżenia prognoz wzrostu gospodarczego w tym i przyszłym roku. Dodał jednak, że bank centralny nadal będzie się uważnie przyglądał inflacji, która pozostaje kluczowym elementem prowadzonej polityki. Nie padły tym samym sugestie, że stopy mogą zostać obniżone. To wciąż pozostaje w sferze domysłów i spekulacji inwestorów. Może dlatego reakcja rynku była dosyć ograniczona - EUR/USD nie zdołał ustanowić nowego maksimum powyżej rannych 1,3833, a GBP/USD wyrysował coś na kształt podwójnego szczytu przy 2,0550. Negatywne fakty zostały już zdyskontowane, a rynek jest bliski przesilenia? Istotnie pokusa realizacji zysków po tak wyraźnych zwyżkach, jakie miały miejsce ostatnio jest duża. Dzisiaj rano notowania euro, oraz funta względem dolara nieznacznie spadły i po godz. 11:00 wynosiły odpowiednio 1,3820 i 2,0500. W przypadku funta wpływ na to miały opublikowane o godz. 10:30 nieznacznie gorsze dane o sprzedaży detalicznej, która wyniosła w czerwcu 0,2 proc. m/m i 3,4 proc. r/r wobec oczekiwanych 0,3 proc. m/m i 3,5 proc. r/r. Z kolei opublikowane wczoraj zapiski z lipcowego posiedzenia Banku Anglii zbytnio nie zaskoczyły, tak jak oczekiwano za podwyżką opowiedziało się 6 z 9 członków MPC.
Na słowa Bena Bernanke nie zareagowali także krajowi inwestorzy. Dzisiaj rano złoty był nieco mocniejszy - za jedno euro płacono średnio 3,75 zł, a za dolara 2,7150 zł. Po części był to wynik obserwowanego nieznacznego odreagowania na rynkach akcji, a z drugiej strony oczekiwania na publikowane dzisiaj przez GUS dane makroekonomiczne. O godz. 14:00 poznamy dynamikę czerwcowej produkcji przemysłowej i cen PPI. Oczekuje się odpowiednio 8,2 proc. r/r i 1,9 proc. r/r. Taki odczyt potwierdziłby, że dynamika płac będzie wyższa od wydajności, co teoretycznie stwarzałoby impuls dla działania Rady Polityki Pieniężnej. Tyle, że sami jej członkowie o ile zgadzają się z tym, że restrykcyjna polityka powinna być utrzymana, o tyle niekoniecznie stopy procentowe miałyby wzrosnąć już w lipcu. Część inwestorów pamięta jednak o tym, że podobną sytuację mieliśmy w czerwcu, dlatego też będą reagować dopiero po opublikowaniu decyzji w przyszłym tygodniu. Dlatego też do tego czasu złoty może pozostać stabilny z lekko negatywnym nastawieniem, ze względu na globalne nastroje i pogarszające się perspektywy dla amerykańskiej gospodarki. Inwestorzy patrzący na rynek w okresie 2-3 tygodni powinni jednak rozważyć akumulowanie walut za złotówki przy obecnych poziomach. Możliwość nieco dłuższej korekty sugerują wskaźniki techniczne, a także sytuacja w polityce. Dzisiejsze słowa premiera Kaczyńskiego, który zapowiedział postawienie twardych warunków dla LiS-u, w zasadzie przybliżają nas do perspektywy wcześniejszych wyborów na przełomie października i listopada b.r. To będzie oznaczać kilkumiesięczne opóźnienie w reformowaniu finansów publicznych i tym samym najlepszy ku temu moment, kiedy to gospodarka jest u szczytu swoich możliwości.
Sporządził:
Marek Rogalski
Główny Analityk