Stabilny eurodolar oraz jen przekładały się na stabilizację złotego. Dynamiczne umocnienie naszej waluty zostało, jednak powstrzymane. Niepewna sytuacja polityczna i pojawiające się coraz to nowe scenariusze rozwiązania kryzysu w koalicji drażnią inwestorów, graczy zza granicy zniechęcają do inwestycji tak dynamicznych jak w okresie politycznej ciszy. Gorszy sentyment do rynków wschodzących, do którego przyczyniły się m.in.: zeszłotygodniowy raport Morgan Stanley, sugerujący redukowanie ekspozycji na rynku polskim i czeskim oraz obawy o kondycję amerykańskiego rynku nieruchomości i wzrost awersji do ryzyka także działały hamująco na umocnienie rodzimej waluty.
Publikacje danych z polskiej gospodarki były mieszane i nie wskazały jednoznacznie kierunku złotemu. Wprawdzie wykonanie budżetu na poziomie 12,3% po 6 miesiącach może cieszyć, jednak zapowiedzi utrzymania 30 mld kotwicy odbierają złudzenia, że rząd wykorzysta sytuacje do redukcji luki, tym bardziej, że może okazać się, że rok 2007 jest rokiem wyborczym. Dla RPP wyzwaniem będzie z pewnością poradzenie sobie z galopującymi płacami (w czerwcu o 9,3% r/r), których dynamiczny wzrost skutkuje rosnącym zagrożeniem inflacyjnym. Co bardziej niepokojące, szybszemu tempu zwyżki wynagrodzeń towarzyszy malejąca dynamika produkcji przemysłowej. Wzrost o zaledwie 5,6% r/r był wyraźnie niższy od prognoz i od przyrostu płac (9,3% r/r), a przypomnijmy, że jeszcze kilkanaście tygodni temu wskaźniki te kształtowały się odpowiednio na poziomach 16% i 8% w skali rocznej. Podniesienie stóp w sytuacji, gdy istotne wyniki makro odnotowują takie spowolnienie także nie jest rozwiązaniem optymalnym, szczególnie jeśli kolejne publikacje potwierdzą większy spadek tempa rozwoju.
W nadchodzących dniach poznamy dane o inflacji bazowej netto oraz o sprzedaży detalicznej. Będą one przygrywką do środowej decyzji Rady Polityki Pieniężnej w sprawie stóp procentowych. Część analityków spodziewa się podniesienia kosztu pieniądza, większość prezentuje opinię, że RPP wstrzyma się jeszcze do kolejnego spotkania, zaś minister finansów, wicepremier Zyta Gilowska stwierdziła, że wzrost oprocentowania bazowego byłby dla niej w obecnej sytuacji niezrozumiały. Należy wziąć pod uwagę także czynnik polityczny - w sytuacji, gdy możliwe są przedterminowe wybory, rząd może wywierać naciski na decydentów polityki monetarnej, by ci pozostawili stopy na dotychczasowym poziomie, Rada zaś, antycypując większe wydatki rządowe i wysyp kosztownych ustaw w okresie kampanii, może mieć dodatkowy bodziec do prezentowania jastrzębiej postawy.
W ślad za zwyżkującym w dalszym ciągu eurodolarem umacniać się powinien polski złoty. Skala tej aprecjacji powinna przypominać tę z mijającego tygodnia. Dolar potanieć może do 2,7050 PLN, zaś euro do 3,7400 PLN. Zagrożeniem dla naszej waluty będą kwestie polityczne i nerwowa atmosfera na rynkach wschodzących. Wpływ na kondycję złotego mieć może konieczność podniesienia stóp procentowych przez Ludowy Bank Chin w celu zwolnienia rozpędzonej gospodarki, rozwijającej się już w tempie niemal 12% r/r.
W ciągu całego tygodnia zmienność kursu eurodolara była bardzo niska, szczególnie w porównaniu z poprzednim okresem, w którym obserwowaliśmy dynamiczny wzrost. Wszystko to działo się, mimo sporej ilości danych pierwszej wielkości. Ostatnie pół miesiąca udowodniło znów, że nie potrzeba wielu publikacji, aby poruszyć kursami walutowymi, zaś często z pozoru istotne informacje są przez inwestorów ignorowane, gdyż rynek wcześniej je zdyskontował, zaś część jego uczestników postanowiło zrobić sobie wakacyjną przerwę.W ciągu ostatnich sesji uwaga inwestorów była zwrócona na rynek amerykański, gdzie do wiadomości publicznej podano wysokość inflacji, zarówno na poziomie producentów jak i konsumentów. W ogólnym ujęciu dane nie odbiegały od prognoz w sposób wystarczający do wywołania większych ruchów na rynku i nie zmieniły znacząco nastrojów inwestorów. Publikacje zbiegły się w czasie z "półrocznym" wystąpieniem w senacie szefa FED. B. Bernanke, który nie zaskoczył analityków, mówiąc, że ryzyko inflacyjne wciąż istnieje, zaś problemy w sektorze nieruchomości i w obszarze kredytów hipotecznych zaciążą na kondycji gospodarki. Odczyt indeksu nastrojów na rynku nieruchomości NAHB na poziomie najniższym w historii (24 pkt.), znacznie słabszym od prognoz (27 pkt.), kolejne nienajlepsze dane o nt. nowych budów (1,467 mln) i wydanych pozwoleń (1,406 mln) potwierdzają trudną sytuację gospodarczą w tej istotnej sferze ekonomii. Wyższego wzrostu gospodarczego USA mogą, wg Bernanke, spodziewać się w przyszłym roku. Podobne sformułowania znalazły się w czerwcowych zapiskach z posiedzenia FED. Członkowie Komitetu Otwartego Rynku wyrazili opinię, że ryzyka na rynku nieruchomości trochę się zrównoważyły. Część decydentów z FED obawia się natomiast, że inflacja bazowa nie ustabilizuje się na bieżącym poziomie 2,2% i na horyzoncie majaczy widmo jej wzrostu. Są to korzystne przewidywania dla dolara i, jeśli się potwierdzą, mogą pomóc dolarowi w nadrabianiu dystansu.