Jeszcze kilka tygodni temu oczekiwania, że Bank Japonii podniesie stopy procentowe, były bardzo wysokie, jednak obecna sytuacja na rynkach finansowych - w sensie ucieczki kapitału z rynków wschodzących do USA i Japonii - jest nieomal równoważna z podniesieniem stóp w Kraju Kwitnącej Wiśni. Nie należy się więc spodziewać, że Japończycy doleją oliwy do ognia. W USA natomiast - mimo oczekiwań rynku, mówiących o nawet dwóch obniżkach stóp przed końcem roku - nie należy mocno nastawiać się na takie działanie FOMC. Fed wybrał inną strategię działania polegającą na przejściowym zmienianiu płynności sektora finansowego przez zwiększenie intensywności operacji otwartego rynku oraz przejściowe obniżenie stopy redyskontowej - z 6,25% do 5,75%. Wydaje się, że ten krok podziałał na rynki uspokajająco, a jednocześnie nie pozwala na zwiększenie dostępności kredytu, co byłoby działaniem niepożądanym. Ciekawe mogą być skutki tak gwałtownego wstrzykiwania środków na rynek przez ECB oraz Fed - zwiększona podaż pieniądza "eksportowana" jest z Europy głównie do Japonii i Stanów.
Niepewność - już z mniejszą intensywnością - rozlewa się do kolejnych krajów: funt wciąż do dolara oraz jena wskutek pojawienia się komentarzy o tym, że niektóre brytyjskie fundusze będą musiały upłynniać aktywa z powodu braku gotówki. Jeszcze miesiąc temu funt był najmocniejszy do dolara od 26 lat, ponad 2,06 GBPUSD, dziś obserwujemy poziom 1,9850 GBPUSD.
Rynki wschodzące wciąż mogą ucierpieć. Złoty wydaje się być jedną z najbardziej odpornych na turbulencje walut. Jest to zasługą korzystnych oszacowań tempa wzrostu gospodarczego oraz - przed wszystkim - głosów o kolejnej podwyżce stóp procentowych, która miałaby nadejść już w przyszłym tygodniu. Rzeczywiście wydaje się ona bardzo prawdopodobna: znany ze zmian swojej postawy członek RPP Czekaj mówi o konieczności zacieśniania polityki monetarnej w obliczu presji inflacyjnej pochodzącej głównie ze strony płac.
Piotr Orłowski
Analityk rynków finansowych