Pospolite ruszenie po kredyty na PGE

Inwestorzy bardzo interesują się zakupem akcji energetycznego giganta. Martwi ich tylko wysokość redukcji. Jeśli przekroczy ona 95 proc., trudno będzie pokryć koszty lewarów zaciągniętych na walory PGE

Publikacja: 24.10.2009 11:05

Najpóźniej do poniedziałku inwestorzy zainteresowani ofertą debiutanta mogą złożyć zapisy na jego wa

Najpóźniej do poniedziałku inwestorzy zainteresowani ofertą debiutanta mogą złożyć zapisy na jego walory, wspomagając się kredytem.

Foto: Fotorzepa

Jeszcze rok temu nastroje inwestorów były radykalnie inne. Październik 2008 r. okazał się jednym z najgorszych miesięcy w historii polskiej giełdy. Skalę tamtejszych spadków można było jedynie porównywać z paniczną wyprzedażą akcji przez warszawskich inwestorów w 1994 roku.

Dwanaście miesięcy po panicznej wyprzedaży akcji nastawienie giełdowych graczy zmieniło się o 180 stopni. Wydaje się, że kilka lepszych miesięcy i nowe tegoroczne szczyty wystarczyły, by inwestorzy zapomnieli o poniesionych stratach i rzucili się na akcje prywatyzowanej Polskiej Grupy Energetycznej.

[srodtytul]Pełna mobilizacja[/srodtytul]

Chociaż stare giełdowe rekiny wspominają, że ostatni raz prawdziwe kolejki w domach maklerskich były przy okazji sprzedaży akcji Banku Śląskiego, to mobilizacja we wszystkich biurach jest pełna. – Takiego zainteresowania nie widzieliśmy od czasu najgorętszych ofert z minionej hossy – mówi pracownik DM BZ WBK w Poznaniu. Z informacji, jakie zebraliśmy w bankach, wynika, że suma udzielonych kredytów na akcje może przekroczyć 10 mld zł.

W legendarnym POK-u DM BOŚ przy ul. Marszałkowskiej w Warszawie kolejka ustawiła się głównie tam, gdzie przyjmowane są wnioski kredytowe na zakup papierów PGE.

– Prawie wszyscy klienci przenieśli się już do Internetu. Inwestorzy cenią sobie wygodę i jeśli nie muszą, nie przychodzą do POK-ów – mówi Marek Pokrywka, dyrektor operacyjny DM BOŚ. – Na salę dogrywek przychodzi już tylko stara gwardia, dla której jest to sposób spędzania czasu – dodaje. Jednak tylko tam można spotkać inwestorów, którzy na warszawskiej giełdzie przeżyli wszystkie hossy i bessy. Chętnie służą radą.

[srodtytul]Strategia „na pułkownika”[/srodtytul]

Dwóch z nich trzyma wydrukowaną tabelę ofert kredytowych i chętnie służą pomocą przy wyborze finansowania. – Jak pan nie ma jeszcze rachunku inwestycyjnego, to najkorzystniejsze warunki kredytowe są w DI BRE Banku – mówi Roman, inwestor z kilkunastoletnim doświadczeniem.A jakie są ich decyzje inwestycyjne?

– Zapisałem się na akcje PGE przy dziesięciokrotnym lewarze. To duża spółka państwowa, więc nie ma mowy o stracie – odpowiada. Przy jakiej stopie zwrotu sprzeda akcje? – Zastosuję standardowo metodę „na pułkownika”. Połowę akcji oddam zaraz na debiucie, a potem w kolejnych dniach pozostałe ćwiartki. Mam nadzieję, że po jeszcze wyższych cenach. Zysk szacuję na 10–15 proc. – mówi inwestor.

Nie wszyscy są jednak tak optymistyczni. Część inwestorów z DM BOŚ boi się kupić akcje na kredyt, bo do czasu planowanego na 5 listopada debiutu może odwrócić się koniunktura na giełdzie. – Ja wezmę akcje ostatniego dnia za gotówkę. Wiem, że redukcja będzie duża i dostanę mało akcji, ale boję się kredytu – mówi Andrzej.

[srodtytul]Pula szybko się wyczerpała[/srodtytul]

Takich inwestorów jest jednak mniejszość. Przekonali się o tym przedstawiciele DM IDMSA, którzy wyszli na rynek z najbardziej agresywną ofertą, proponując jedenastokrotny lewar. Jednak w ich biurach ruch zamarł już w czwartek. – W naszym wypadku kredyty na akcje PGE bardzo szybko się skończyły – mówi Monika Szymczyk, szefowa POK-u przy ulicy Nowogrodzkiej.

– Być może ci klienci, którym nie udało się skorzystać z kredytu, wyjdą na tym lepiej od tych, którzy go zaciągnęli – dodaje. Jednak inwestorzy nie są tego zdania i mimo że część poniosła w przeszłości straty na kupnie akcji na kredyt, wcale się do pożyczania pieniędzy nie zrazili.

W DM Millennium przy Rondzie ONZ wszystkie stanowiska obsługujące inwestorów były zajęte, a część graczy stała w kolejce. Tam kredyt na akcje brali m.in. małżonkowie – Marta i Bartek. – Giełdą interesujemy się już od dłuższego czasu, również ofertami pierwotnymi. Czy boję się zaciągać lewar? Nie, bo ja się nigdy nie boję debiutantów.

Kupowałam na kredyt dewelopera LC Corp. i, jak widać, jestem zdrowa – mówi Marta. Małżeństwo nie ma problemów z określeniem horyzontu inwestycyjnego dla papierów debiutanta. – Powiedzmy sobie szczerze, dziś nikt nie jest na rynku dla długoterminowych inwestycji. Spodziewam się dwucyfrowej stopy zwrotu i to mnie satysfakcjonuje.

Pytanie tylko, jak duże będzie zainteresowanie. W radio słyszałem opinie o nawet 99-proc. redukcji, ale to chyba byłby ogromny pech – twierdzi Bartek. Skala redukcji to główna obawa inwestorów, którzy po finansowanie na akcje PGE poszli do banku. Jeżeli dostaną 5 proc. lub mniej akcji, na które się zapisali, trudno będzie nawet pokryć koszt pożyczonych pieniędzy. Z tym większą nadzieją przyjmują plotki o tym, że transza dla drobnych inwestorów zostanie niebawem zwiększona.

– Liczę, że będzie dwa razy większa i kupię około 10 proc. akcji, na które się zapisałem. Ryzyko jest, ale jest ono wpisane w inwestowanie na giełdzie. Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana – mówi inwestor z DM BZ WBK.

W założeniu drobni gracze mieli otrzymać 10 proc. emitowanych akcji, których wartość wyniesie maksymalnie 600 mln zł. Na zwiększenie transzy dla tych graczy liczą nie tylko inwestorzy, ale i przedstawiciele domów maklerskich, którzy nie chcą, aby kolejny raz zrazili się oni do giełdy.

– Mamy nadzieję, że oferujący nie doprowadzi do gigantycznej redukcji, bo wtedy inwestorzy mogą się zrazić do spółek oferowanych przez rząd w ambitnym planie prywatyzacji – mówi szef jednego z biur maklerskich.

[srodtytul]Akcje zamiast obiadu[/srodtytul]

Decyzja w tej sprawie zapadnie prawdopodobnie po przyjęciu wszystkich zapisów na akcje, te dla drobnych inwestorów kończą się we wtorek o 12. – W piątek ruch był jeszcze większy niż w czwartek. Na początku tygodnia na pewno nie będzie mniej ludzi, bo zapisywać się będą osoby, które chcą kupić akcje za gotówkę. Ci inwestorzy zawsze czekają do ostatniej chwili – mówi Kamil Czernikowski, kierownik POK-u CDM Pekao, który znajduje się na parterze jednego z biurowców w samym sercu Warszawy.

W tym biurze ruch jest największy między 12 a 14, kiedy przychodzą tzw. lunchowcy, czyli pracownicy dużych korporacji, którzy głodni giełdowych zysków, zamiast udać się w przerwie obiadowej na posiłek, przychodzą zadbać o swoje finanse.

Nie wszyscy to doświadczeni gracze. Część z nich jest na rynku tylko dlatego, że znów wraca moda na giełdę i wypada być inwestorem chociażby po to, by mieć temat do rozmowy z kolegami.

[srodtytul]Pierwszy zakup z kredytem[/srodtytul]

– To mój pierwszy w życiu zakup papierów wspomagany kredytem. Inwestuję na warszawskiej giełdzie od kilku miesięcy. Straciłam trochę pieniędzy na Centrozapie i zamierzam właśnie na PGE odrobić część tych strat – opowiada Małgorzata, trzydziestolatka, która aby zapisać się na akcje, wyszła z biurowca Rondo 1, w którym siedziby mają największe i najbogatsze firmy obecne na polskim rynku.

Komentarze
Zamrożone decyzje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Co martwi ministra finansów?
Komentarze
W poszukiwaniu bezpieczeństwa
Komentarze
Polski dług znów na zielono
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Komentarze
Droższy pieniądz Trumpa?
Komentarze
Koniec darmowych obiadów