Czy ten opis nie sugeruje, że wczoraj działo się coś ciekawego? Może i sugeruje, choć opisane wydarzenia miały miejsce w ostatnim kwadransie notowań. Wcześniej mieliśmy żenujące zmiany cen przy równie żenującym obrocie.
Notowania rozpoczęły się od spadku cen względem środowego zamknięcia i przez cały dzień pozostawały na minusach. Reagowaliśmy na osłabienie cen w Japonii oraz umocnienie dolara, które przeszkadza cenom akcji, gdyż równie mocno przeszkadza złotówce. Właściwie przez cały dzień mieliśmy do czynienia z konsolidacją. Wydawało się, że tak już będzie do końca.
Tymczasem podaży zachciało się papugować zmiany, jakie zaszły na Zachodzie. Skoro tam pojawiło się osłabienie, to musiało i u nas. To osłabienie sprowadziło ceny w pobliże poziomu wsparcia, jakim był i nadal jest dołek na 2320 pkt. wyznaczony przed tygodniem. Mało brakowało, a niemal przypadkiem wygenerowany zostałby sygnał słabości rynku. Przypadkiem, bo jak poważnie podejść do sygnału, któremu towarzyszył obrót wynoszący 500 mln złotych?
Sygnał jednak nie padł, gdy w sukurs bykom przyszły dane makro w USA publikowane o 16. Zarówno wskaźnik aktywności przemysłu w rejonie Filadelfii, jak i indeks wskaźników wyprzedzających okazały się lepsze od prognozowanych, co podniosło nieco światowe rynki akcji. Ciekawe, że te dwie publikacje na naszym rynku wywołały większą falę optymizmu niż publikowana wcześniej dynamika polskiej produkcji przemysłowej, która okazała się wyraźnie lepsza od przewidywanej.
Dzisiejsza sesja zapowiada się ciekawiej. Obrót na pewno będzie większy, ponieważ to ostatnia sesja notowań grudniowych serii instrumentów pochodnych. Do tego wczorajsze niskie zakończenie notowań otwiera drogę podaży do już poważniejszej próby przełamania wsparcia. W związku z tym, że dziś już przyglądamy się serii marcowej notowanej nieco wyżej niż grudniowa, o przełamaniu wsparcia będziemy wiedzieć, gdy dokona tego indeks, a więc kiedy WIG20 spadnie pod poziom 2309 pkt.