Tak jak rok temu, tematem przewodnim była ekspansywna polityka fiskalna, tak teraz wszyscy mówili o oszczędnościach. Te oświadczenia nie mają jednak większego znaczenia dla rynków, które czekają na kluczowe dane z USA.
[srodtytul]G20 „zgodne” w kwestii obniżenia deficytu[/srodtytul]
Premier Kanady jako gospodarz szczytu zaproponował cel ograniczenia deficytów o połowę do 2013 roku. Jednak od początku było wiadomo, iż taki cel nie każdemu będzie pasował choćby ze względu na wyjściowe poziomy deficytu za 2010 rok. W tej sytuacji liderzy G20 zgodzili się jednak, iż okraczenie deficytów i ustabilizowanie relacji długu do PKB jest pożądane. To jednak dla rynków oznacza bardzo niewiele. Co więcej, w zasadzie nie poruszony został problem jednoczesnych oszczędności w wielu krajach strefy euro, a mówiąc wprost, oszczędności Niemiec, które postrzegane są jako spore zagrożenie dla innych krajów strefy. Tym samym w nowy tydzień wchodzimy bez odpowiedzi, z wysokimi premiami dla Grecji, Portugalii, Hiszpanii i Irlandii oraz po serii słabych danych z USA.
[srodtytul]Inwestorzy czekają już na dane z rynku pracy[/srodtytul]
Dane o sprzedaży domów za maj pokazały jak dużą rolę na tym rynku odegrały ulgi podatkowe, po których wycofaniu popyt się załamał. To jeszcze bardziej podkreśla znaczenie ożywienia na amerykańskim rynku pracy, zaś ostatnie dane poddają je w wątpliwość. Przypomnijmy, iż w maju zatrudnienie wzrosło aż o 431 tys., ale głównie ze względu na tymczasowe etaty przy spisie powszechnym. Jednocześnie liczba miejsc pracy zwiększyła się jedynie o 41 tys., znacznie mniej niż w marcu czy kwietniu. Tym razem zatrudnienie w całej gospodarce może znaleźć się na minusie, gdyż część ankieterów pracujących przy spisie zakończyła już swoją misję. Kluczowe będą jednak ponownie dane dla sektora prywatnego. Rynek oczekuje, iż w tym segmencie przybędzie 123 tys. miejsc pracy. Na moment obecny taki trzycyfrowy przyrost wydaje się warunkiem koniecznym do tego, aby na rynkach powiało wakacyjnym klimatem.