Na wczorajszej sesji nasz rynek zachowywał się wyraźnie słabiej w porównaniu z tym, co działo się na większości najważniejszych rynków europejskich i na akcyjnym rynku terminowym w USA. Gdy świat powoli podnosił swoje wyceny, na parkiecie w Warszawie doświadczaliśmy kreślenia konsolidacji. Końcówka sesji to już wyraźniejsze osłabienie i spadek pod poziom zamknięcia z poniedziałku.
Wczoraj wykreślona została pierwsza po serii czterech białych czarna świeca dzienna. Mamy także do czynienia z pierwszym od ponad tygodnia spadkiem cen wobec zamknięcia z dnia poprzedniego. To jasno pokazuje, że trudno te wczorajsze osłabienie uznać za poważne. Tym bardziej że spadek ceny kontraktów wobec zakończenia poniedziałkowych notowań wyniósł jedynie 0,3 proc. Biorąc pod uwagę skalę ostatniej zwyżki, to żaden powód do niepokoju. Także techniczny aspekt jest tu wymowny. Pierwsze wsparcie znajduje się na poziomie 2355 pkt., a więc spadek cen o kilka punktów nie jest w stanie zmienić oceny rynku.
We wczorajszym zachowaniu polskiego rynku można wyróżnić dwa ciekawe aspekty. W trakcie dnia wyraźnie odstawaliśmy in minus od rynków światowych, co jakby zyskało na znaczeniu, gdy w końcówce sesji pojawiły się nieco słabsze dane o nastrojach konsumenckich w USA, i obniżyło wyceny akcji na całym świecie. Jednak w trakcie sesji ta wyraźna relatywna słabość rzucała się w oczy. Było to tym bardziej widoczne, że na rynku walutowym złoty kontynuował falę wzrostu, którą widać od końca ubiegłego tygodnia.
Tu przechodzimy do drugiego aspektu wczorajszych notowań, który pewnie po części może tłumaczyć tę słabość polskich papierów. Wczorajsza konsolidacja miała miejsce w pobliżu 2500 pkt na indeksie. Jak wiemy, ten poziom już wcześniej jawił się jako poważny opór i prawdopodobna bariera dla byków. Słabość ta wskazywałaby na to, że potencjalny opór staje się oporem faktycznym. Popyt wykazuje rezerwę w angażowaniu się w akcje bez wyraźnego wsparcia ze strony Zachodu.
Powolny wzrost na tamtejszym rynku był za mało przebojowy. Nie chodzi tu zresztą tylko o poziom 2500 pkt, ale o całą strefę od tego poziomu do szczytu trendu wzrostowego będącego odreagowaniem kryzysu. Możliwe, że mamy początek większej korekty, ale na twierdzenie o zmianie tendencji jest za wcześnie.