Oczekiwano, że amerykański PKB wzrósł o ok. 3 proc. Publikacja mówi o wzroście o 2,5 proc. Reakcją na te dane był mały spadek cen, który później się nieco powiększył.
To powiększenie spadku w komentarzach także uchodzi za skutek pojawienia się danych w USA. Czy słusznie? Jeszcze przed publikacją polski rynek akcji nie grzeszył mocą. Z tego względu pogłębienie spadku można równie dobrze uznać za część ruchu, który początek miał jeszcze przed informacją zza oceanu. Zresztą sama informacja nie jest aż taka słaba. Mimo wszystko gospodarka USA rośnie o 2,5 proc. w skali roku. To wynik zdecydowanie lepszy od zanotowanego w ostatnim kwartale 2012 roku. Nie twierdzę, że to miałoby być powodem do wzrostu, bo rynek już zdążył tę poprawę zdyskontować, ale też różnica między wartością opublikowaną a oczekiwaną nie jest na tyle znacząca, by wpływać negatywnie na wyceny. Ta różnica spokojnie mieści się w granicy błędu statystycznego, a tej statystyki akurat w przypadku tego szacunku zmiany PKB jest całkiem sporo. Dane piątkowe oparte były głównie na znanych wielkościach ze stycznia i lutego. Wartości marcowe to głównie szacunki. Można więc z dużą dozą prawdopodobieństwa przyjąć, że piątkowa publikacja będzie jeszcze się zmieniała. Rynek za to przebywa w trendzie spadkowym i ruch w dół w każdych okolicznościach jest normą.