Odmówiłem podpisania listu, bo uważam wprowadzony w 1999 r. system za wadliwy i szkodliwy. Zdecydowanie jednak zgadzam się z sygnatariuszami w tym, że przeciąganie dyskusji szkodzi koniunkturze na GPW. Myślę, że sygnatariusze zgodzą się ze mną, iż im szybciej zostanie podjęta decyzja, tym lepiej, jeśli nawet rozwiązania nie będą bardzo dla OFE korzystne.
Wyjaśnijmy wpierw, że dyskusja rozpoczęła się z dwóch powodów. Po pierwsze, w zmieniającej składki ustawie z 2011 r. wpisano konieczność zrobienia w 2013 r. przeglądu przyjętych rozwiązań. Rząd więc do tematu musiał podejść. Po drugie, zgodnie z pierwotnymi założeniami z 1998 r., wypłatą emerytur miały się zająć zakłady emerytalne. Nowe instytucje, które wypłacając emerytury pożywiałyby się z naszych pieniędzy. Bo przecież nie robiłyby tego za darmo. Ostateczny termin rozwiązania problemu wypłaty emerytur mija 31 grudnia. Jak widać, to nie tylko (albo nie przede wszystkim) problemy z zadłużeniem zmusiły rząd do działania.
Dziwiłbym się bardzo, gdyby ustawa nie została zmieniona tak, żeby nie trzeba było w 2014 r. i w kolejnych latach zwiększać składki do OFE. Zakładam nawet, że składka może zostać zmniejszona.
Na propozycję (raczej pogłoskę) przekazania środków na 10 lat przed emeryturą do ZUS OFE zareagowały kontratakiem. Izba Gospodarcza Towarzystw Emerytalnych (IGTE) zaproponowała, żeby emerytury z OFE były wypłacane w formie tzw. wypłaty programowanej w miesięcznych ratach przez określony z góry czas lub dożywotnio. Zapomniano jednak wyraźnie powiedzieć, że dożywotnio otrzymywałoby się emeryturę wtedy, gdyby zebrany kapitał posłużył do wykupienia polisy w jakiejś (niesprecyzowanej) firmie ubezpieczeniowej, na zupełnie nieokreślonych warunkach (selekcja wstępna doprowadziłaby do odrzucenia in spe emerytów). Była to więc zdecydowanie nieuczciwa propozycja. Nic dziwnego, że spotkała się z powszechnym oburzeniem.
Popatrzmy, co by się stało, gdyby została przyjęta. Olbrzymia większość ludzi przyjęłaby wariant wypłaty zgromadzonych środków w ciągu 10 lat. To oczywiste, bo przecież emerytura w ciągu tych 10 lat byłaby o 60 procent wyższa niż ta dożywotnia wynikająca z podzielenia posiadanych środków przez 192 miesiące (średni czas życia po osiągnięciu 67 lat). Poza tym pozostałe po śmierci emeryta środki byłyby dziedziczone. Uczciwy układ? Niestety, nieuczciwy. Wielu emerytów wydałoby w ciągu 10 lat wpływające środki. Zostaliby na łasce emerytury wypłacanej dożywotnio przez ZUS. A gdyby była niższa od minimalnej emerytury (obecnie 831 zł) to dopłacić musiałby budżet państwa, co mogłoby doprowadzić do potężnych perturbacji.