To klasyczne starcie większościowego akcjonariusza z mniejszościowymi – których możliwości obrony zależą głównie od pełnej mobilizacji, przekładającej się chociażby na zablokowanie podjęcia uchwał.
Brak takiej mobilizacji to wciąż bolączka naszego rynku kapitałowego. Z przeglądu wpisów na internetowych forach wynika, że inwestorzy indywidualni w tego typu konfliktowych sytuacjach kipią z oburzenia. Co w takim razie powstrzymuje ich od przejścia od słów do czynów – czyli wzięcia udziału w walnym zgromadzeniu? Koszty podróży – czasem na drugi koniec kraju? Przekonanie, że z „grubasem" i tak się nie wygra?
Czytaj i komentuj na blogu
Lista akcjonariuszy uprawnionych do wzięcia udziału w WZA powinna być znana dziś – wówczas okaże się, czy opozycja wystąpi w zwartym szyku.
Porozumienie pod egidą rodziny Mzyków, kontrolujące nieco ponad 50 proc. akcji Yawalu, dających 70,7 proc. udziału w głosach, ogłosiło wezwanie do sprzedaży wszystkich pozostałych walorów. Zaoferowana cena to 5,99 zł za papier - minimum, na jakie pozwalają przepisy. Propozycję, jako nieodpowiadającą wartości godziwej, krytykują mniejszościowi.
Mzykowie nie kryją intencji – chcą wycofania Yawalu z GPW. Wynik wezwania nie ma dla realizacji tych zamiarów większego znaczenia, ponieważ Mzykowie mogą postarać się przeforsować uchwałę o zniesieniu dematerializacji akcji. Do jej przegłosowania potrzeba większości 80 proc. głosów na zgromadzeniu. Jeśli drobni akcjonariusze chcą wywalczyć wyższą cenę w wezwaniu, muszą zablokować możliwość podjęcia takiej uchwały.