Październik i listopad to kolejne udane miesiące na warszawskiej giełdzie. Indeksy kontynuowały rajd na północ, spółki raportowały poprawę, a oferty publiczne dały sowicie zarobić. Pierwszy był chiński Peixin. W dniu debiutu akcje emitenta podrożały o 27 proc., MLP Group poszybował w górę o 23 proc., a walory PKP Cargo i Mercator Medital (PDA) zwyżkowały o prawie jedną piątą. Co więcej, przed nami jeszcze oferta Energi, a nastroje są hurraoptymistyczne.
Jak nietrudno się domyślić udział w IPO biorą nie tylko doświadczeni gracze, ale i zupełni nowicjusze. Kiedy kilka tygodni temu przygotowywaliśmy materiał o PKP Cargo, przedstawiciele biur maklerskich z całej Polski przekonywali, że do oddziałów przychodzi mnóstwo nowych klienci, którzy specjalnie dla oferty przewoźnika zakładają rachunek maklerski, a nawet zaciągają kredyt. Nie inaczej jest w przypadku Energi. Każda udana oferta publiczna to sygnał, że na rynek wracają inwestorzy indywidualni. A ci pełni entuzjazmu gracze są nadzieją dla polskiego rynku, że przyszłoroczne osłabienie strony kupującej przez OFE nie będzie dla nas tak dramatyczne w skutkach, jak mogłoby się wydawać.
Dziś inwestorzy indywidualni odpowiadają za 14 proc. obrotów na warszawskiej giełdzie, zagranica generuje ich aż 49 proc. Łatwo przewidzieć co mogłoby się stać z WIG20, gdyby ci drudzy - sentymentaliści (to m.in. przez ich „sentyment" wskaźnik blue chips od początku roku jest na minusie) uznali, że jednak rynki wschodzące są zbyt ryzykowne i zaczęli się z nich wycofywać. Wystarczy ograniczenie skupu aktywów przez Rezerwę Federalną, a emerging markets znów odejdą na dalszy plan. W tym koszyku będzie także Polska.
A teraz spójrzmy na mniejsze indeksy, gdzie inwestują przede wszystkim instytucje i drobni gracze. Zarówno mWIG40, jak i sWIG80 są obecnie najwyżej od prawie sześciu lat. Pierwszy od początku roku zarobił 37 proc., drugi – 43 proc. I to pomimo niechęci sentymentalistów! Popularnym misiom pomagają przede wszystkim polskie fundusze, do których napływy rosną w zadziwiająco szybkim tempie (od maja br. saldo funduszy MIŚŚ jest dodatnie, a w październiku wpływy wyniosły aż 1,28 mld zł). Oprócz TFI (de facto reprezentant inwestorów indywidualnych) , mamy też niemałą grupę drobnych graczy. Ci dyskontują przyszłość, a spodziewając się przyszłego ożywienia gospodarczego chętnie zaopatrują się w akcje spółek, które nadal mogą poprawiać swoje wyniki. Jeśli firmy nadal będą zaskakiwać, a TFI i detal nie ograniczą zakupów (saldo w TFI wciąż jest kilkukrotnie niższe niż w 2007 r.), wydaje się, że hossa w najbliższych miesiącach jest niezagrożona. I to pomimo ewentualnych posunięć OFE (rynek wątpi w scenariusz nagłej wyprzedaży).
Oczywiście, im dłużej trwa hossa, tym większa szansa na zmianę trendu. Ale na razie nikt jeszcze o tym nie myśli. Spółki poprawiają wyniki, inwestorzy wierzą w dalszą poprawę, a debiuty dostarczają pozytywnych emocji. Prawdziwym testem naszego rynku może się okazać ograniczenie skupu aktywów przez FED. Jeśli giełda nie zaliczy dużego tąpnięcia związanego z awersją do ryzykownych emerging markets przez zagranicę, będzie to oznaczało, że inwestorzy indywidualni zdali egzamin. Jeśli i oni uciekną (z giełdy i TFI) dadzą powody do silniejszych spadków, a tak długo budowany kapitał zaufania do rodzimego rynku znów trzeba będzie odbudowywać od nowa. I tak w kółko...