Bronisław Komorowski już na początku grudnia powiedział, że „to jest zmiana na dzień dzisiejszy niewpływająca w sposób istotny ani negatywnie, ani pozytywnie na emerytury dzisiaj i w przyszłości". Czy rzeczywiście?
Zwolennicy przyjętej przez parlament ustawy twierdzą, że w swojej istocie system się nie zmienia, wyłączywszy drobne korekty działające na korzyść przyszłych emerytów. Po pierwsze, tyle samo środków ze składek ma być maksymalnie inwestowanych w akcje. W pierwotnym wariancie miało to być maksymalnie 40 proc. od 7,3 proc. podstawy wymiaru, a według uchwalonej przez Sejm ustawy maksymalnie 100 proc. od 2,92 proc. podstawy wymiaru. Po drugie, pozostała część składki na II filar zamiast w obligacje będzie „inwestowana" w ZUS-ie, gdzie zapisy na subkoncie będą waloryzowane według uśrednionego nominalnego tempa wzrostu PKB. Zgodnie zaś z teorią ekonomii i historycznymi prawidłowościami stopa zwrotu z obligacji skarbowych (stopa bez ryzyka) powinna być w długim okresie właśnie na poziomie nominalnego wzrostu PKB. Po trzecie, teraz nie będzie obowiązku inwestowania w ryzykowne instrumenty dzięki wprowadzeniu do systemu elementu dobrowolności. Każdy ubezpieczony będzie mógł zdecydować, czy chce narażać swoje 15 proc. składki na ryzyko rynkowe, czy woli bezpieczniejszą indeksację w ZUS. Ci uczestnicy systemu, którzy zdecydują się na pozostanie w OFE, będą niemal w identycznej sytuacji jak obecnie, pozostali zaś, nawet jeżeli ex post im się pogorszy, znajdą się w nowej sytuacji z własnego wyboru.
Pobierając opłaty, PTE zobowiązały się zarządzać powierzonym im kapitałem co najmniej do emerytury. Z tej usługi nie będą się musiały wywiązywać, mimo że przyszli emeryci z góry za nią zapłacili
Takie przedstawienie sprawy należy uznać za głęboko zafałszowane. Nie tylko nie dość wnikliwie interpretuje się przytaczane fakty, ale zupełnie pomija się szereg innych czynników kompletnie zmieniających obraz sytuacji.
A. Błędne interpretacje
1) Dlaczego 2,92 proc. i 40 proc. z 7,2 proc. w akcje to nie to samo?