Ostatnie zmiany w OFE oparte są na fundamentalnym nieporozumieniu. Rząd powtarza jak mantrę, że część kapitałowa systemu emerytalnego finansowana jest z długu. To dowód na kompletne niezrozumienie istoty rzeczy. W OFE nie ma żadnych środków pozyskiwanych z długu. Kapitał OFE to część składki od pracodawców i pracowników ze strumienia pobieranego przez ZUS z rozbiciem na część FUS i OFE, za co ZUS pobiera 0,8 proc. składki. Z długu publicznego zasypywana jest natomiast ta dziura, która powstała wskutek niezbilansowania całego FUS – między innymi także wskutek uszczuplenia pierwotnych dochodów ZUS w związku ze skierowaniem części składki do OFE. Ale to jest zupełnie inna perspektywa.
W wyniku tej piramidalnej pomyłki ustawa zakazuje kupowania przez PTE obligacji skarbowych, bo te pomnażają majątek OFE, co jest absurdem do kwadratu, bo w ten sposób rząd utrudnia sobie samemu sprzedaż obligacji, zwiększając ich rentowność. Kiedy chętnych na zakup jest mniej, siłą rzeczy trzeba oferować lepsze warunki dla potencjalnych nabywców.
Źródło pochodzenia środków
Najistotniejsze jest jednak w całej operacji to, że jej twórcy zapomnieli o źródle pochodzenia środków na ubezpieczenie w ogóle. W dyskusji słyszę o ich przekazywaniu z ZUS do OFE, tak jakby ZUS był ich właścicielem i miał z tego tytułu jakieś prawa nabyte. Organy państwa nie mają żadnych praw nabytych ani żadnych praw w ogóle. Prawa mają osoby fizyczne i prawne, a nie organy państwa. To po pierwsze. Po drugie, źródłem składki jest fundusz płac – po połowie od pracodawców i pracowników. Po to na początku reformy ubruttowiono pracownikom wynagrodzenie, aby mieli pewność, że to są ich pieniądze. Dotyczy to tylko pracowników wtedy zatrudnionych. Nowi bowiem od początku mają już klarowną sytuację, regulowaną już bez tego podziału.
Ustawodawca dawno temu narzucił obowiązkowość składki na ubezpieczenie emerytalne. Na moich zawodowych oczach rosła ona od kilku procent w latach 70. do 19,52 proc. obecnie. Składka była i jest pobierana przed opodatkowaniem w całości – z siłą poboru daniny publicznej (przymusowość), ale ma całkowicie inny charakter niż podatki, które mogą być kierowane przez Sejm na cokolwiek. Składka ma cel jeden: emerytura i nic innego. Jej źródłem jest wyłącznie fundusz płac, a praca jest u nas chroniona konstytucyjnie. Przymus poboru składki jest uszczupleniem dochodów pracownika, ale skierowanie części składki do poszukiwania dodatkowych środków na rynku jest w długim okresie działaniem poprawiającym sytuację przyszłego emeryta. Wydolność budżetu państwa nie musi iść w parze ze wzrostem PKB. Mamy właśnie możliwość obserwowania, jak te światy się niebezpiecznie rozjeżdżają wskutek braku dyscypliny wydatków – szczególnie na administrację, której wzrost kosztuje nas rocznie około 20 mld zł.
Jak rząd szanuje prawo
Z chwilą przekazania części składki do OFE przed opodatkowaniem ustawodawca dał szansę ubezpieczonym, by była ona pomnożona na indywidualnym koncie na rynku, podkreślając, także w kodeksie rodzinnym i opiekuńczym, że jednostki rozrachunkowe w OFE objęte są majątkiem wspólnym małżonków. Aktywa w OFE globalnie pomnożono już o jedną trzecią. Przez piętnaście lat OFE zarobiły dla systemu około 100 mld zł. Cała składka jest pobierana przymusowo, ale część FUS idzie na bieżące emerytury innych, w ramach solidarności pokoleniowej, część OFE związana jest majątkiem ubezpieczonego, którym zarządza w jego imieniu i na podstawie umowy cywilnoprawnej PTE.
Coś, co było dotąd wyłącznie publiczne i nad czym pracownik nie miał żadnej kontroli, w tej chwili, przynajmniej w małej części do wysokości składki pochodzącej z jego zarobków jest przez ubezpieczonego w jakiejś mierze kontrolowalne. I właśnie przestrzeń tej „kontrolowalności" jest w tej chwili redukowana, a właściwie likwidowana. Pogratulować.