Komentarz poranny

Aktualizacja: 21.02.2017 07:54 Publikacja: 09.05.2007 08:39

Niewiele brakowało, raptem nieco ponad 3 pkt wartości średniej

przemysłowej Dow Jones, a sesja byłaby kolejną sesją wzrostową. Początek

notowań nie wskazywał na to, że popyt będzie się starał bić wieloletnie

rekordy. Indeksy zaczęły spadkiem i raczej można się było liczyć z

minusami na koniec sesji. Tymczasem indeksy zamknęły notowania na poziomie

końcówki z poprzedniego dnia. Można to uznać za sukces byków. Rekord

wprawdzie nie został pobity, ale jest to sprawa czysto statystyczna.

Faktycznie ważny w tym wszystkim jest to, że na rynku amerykańskim nadal

nie było poważniejszej korekty. Spadki przychodzą z trudem. Jednym z

powodów takiego stanu rzeczy jest wątpliwość co do samej zwyżki, co jak

już wiemy, raczej jej sprzyja.

Za inną przyczynę tego spokoju na rynku akcji za oceanem uważane

oczekiwanie na dzisiejszą publikację komunikatu po posiedzeniu FOMC. Co do

samej decyzji, to rynek nie ma wątpliwości. Wszyscy analitycy, jednym

chórem mówią o tym, że Fed wysokości stóp nie zmieni. Różnice dotyczą

wymowy treści komunikatu towarzyszącego samej decyzji. Prawdę mówiąc chyba

najlepiej byłoby, by nie zmieniła się ona od tego, co Fed opublikował

poprzednim razem. Na rynku jest duża niepewność co do przyszłych ruchów w

ramach polityki pieniężnej. Analitycy nie są zgodni, czy kolejnym ruchem

będzie jej zacieśnienie, czy poluzowanie. Ogólnie panuje zgoda, że do

końca wakacji raczej zmian nie będzie, a członkowie będą czekać na dane

dotyczące II kw. i wstępne szacunki III kw. Oczywiście rodzi się pytanie,

czy to nie będzie za późno, ale pewnie te rachuby zmieniłyby się, gdyby

któraś z publikacji miesięcznych okazała się zaskakująca w swojej wymowie.

To wyczulenie na treść komunikatu może sprawić, że każda jej zmiana

zostanie odebrana niemal jak zapowiedź kolejnej decyzji i może wywołać

zamieszanie na rynkach.

My także będziemy czekać na wydarzenia z USA, ale przez to, że będą one

miały miejsce już po naszym zamknięciu będziemy mogli na nie zareagować

dopiero jutro. Co nie znaczy, że dziś będzie nudno. Nie powinno być.

Przyczyną takiego nastawienia jest wczorajsza słaba końcówka notowań. Nasz

rynek akcji oraz złotego ugiął się pod ciężarem wypowiedzi niemieckiego

ministra finansów Peera Steinbruecka, który swoimi słowami naruszył

misterną konstrukcję domku z kart jakim jest treść hasła "carry trade".

Minister jest bowiem zdania, że jen znajduje się w trwałym trendzie

wzrostowym, co nie mniej ni więcej oznacza, że każdy kto zaciągnął kredyt

w japońskiej walucie musi się liczyć z tym, że z czasem będzie to coraz

droższy kredyt tylko ze względu na umacnianie się jena. Tak się składa, że

mnóstwo jenów zostało pożyczonych, by sfinansować inwestycje na cały

świecie w instrumenty o wyższej rentowności niż koszt zaciągniętego

kredytu w jenach. Na razie się to udaje, ale zapewne do czasu. Jeśli jen

faktycznie zacznie się umacniać to nie tylko zmniejszy wynik wspomnianej

operacji, ale także każe części w nią zaangażowanych inwestorów redukować

pozycje, a więc i kupować jena w celu zwrócenia długu, co tylko tej

walucie pomoże. Istnieje więc spory nawis popytu na jena, który na razie

jest cierpliwy, ale jak widać takie wypowiedzi, jak wczorajsza tą

cierpliwość nadwerężają. Fakt, że rynki zareagowały tak mocno na kilka

zdań ministra finansów Niemiec świadczy o tym, że korekta ostatnich

radosnych wzrostów zbliża się nieubłaganie. I nie chodzi tu nawet o same

słowa ministra, ale o siłę reakcji na nie. Sam jen dużo się nie umocnił,

ale przecież on w tej chwili jest na końcu łańcuszka. Trzeba pamiętać, że

inwestycje w instrumenty finansowe za ś jena sprawia, że na

naszym rynku pojawia się podaż. Jej siła i dynamika ruchu cen wczoraj

została pokazana. Zresztą podaż nie wiąże się tylko z samym kapitałem

związanym z "carry trade", ale także tymi wszystkimi, którzy mają

świadomość jego istnienia i nie chcą obudzić się z ręką w nocniku.

Wczorajszy spadek cen w końcówce będzie kładł się cieniem na dzisiejszych

notowaniach. Można podejrzewać, że część inwestorów jeszcze nieco

przestraszona podejmie decyzję o sprzedaży. Mimo tego spadku należy

pamiętać, że w punktu widzenia analizy technicznej wiele się wczoraj nie

wydarzyło. Pierwszym poziom wsparcia, którego przełamanie może dać sygnał

słabości jest dołek w okolicy 3510 pkt., a później znana wszystkim luka

hossy. Przełamanie dołka może być istotne dla graczy szybszych, a

wspomniana luka to poziom dla graczy o średnioterminowym horyzoncie

inwestycyjnym. Pozostaje obserwować notowania właśnie z takim

odniesieniem. Emocje z każdej zmiany cen nie są zdrowe, a poddanie się nim

może okazać się kosztowne. Rynek się jeszcze nie zawalił. Owszem zwyżka

jest podejrzana, ale skoro takie wątpliwości ma wielu graczy to wydaje

się, że większy spadek nam jeszcze teraz nie grozi. Jeszcze nie teraz.

Komentarze
Zamrożone decyzje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Co martwi ministra finansów?
Komentarze
W poszukiwaniu bezpieczeństwa
Komentarze
Polski dług znów na zielono
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Komentarze
Droższy pieniądz Trumpa?
Komentarze
Koniec darmowych obiadów