W tej sytuacji przywiązanie Rady Polityki Pieniężnej do walki z zagrożeniem trwałego wzrostu inflacji wydaje się oczywiste. Pojawia się oczywiście zagrożenia przedawkowania i nadmiernego negatywnego wpływu na tempo wzrostu gospodarczego. Zaś w związku z tym kolejne pytanie - do jakiego poziomu stopy należałoby podnieść?
Na początku roku rynki oczekiwały, iż stopy nie powinny przekroczyć poziomu 5,5%, maksymalnie 5,75%. W chwili obecnej scenariuszem bazowym wydaje się poziom 6%, jednak są gospodarki rozwinięte, gdzie poziom stóp jest jeszcze wyższy. Przykładowo w Australii główna stopa wynosi obecnie 7,25%, zaś w Nowej Zelandii jest jeszcze o punkt procentowy wyższa. Czy można z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że to poziom zbyt wysoki dla polskiej gospodarki?
Problemem jest to, że polityka monetarna działa ze sporym opóźnieniem. Rada w ciągu niecałego roku podniosła stopy o 1,75% i minie kilka kwartałów zanim w pełni oceni skutki swoich decyzji. Niestety w tym czasie musi podejmować kolejne decyzje. Oczywiście RPP bazuje na modelach szacujących prawdopodobny wpływ podejmowanych decyzji. Jest tu jednak podwójny problem. Pomijając kwestię dopasowania tych modeli do rzeczywistości, sama rzeczywistość jest zmienna, o czym mówił już zresztą dość dawno Robert Lucas. Dodatkowo, polska gospodarka ciągle przechodzi przez okres silnych zmian strukturalnych, czyniąc modelowanie dodatkowo trudnym, zaś jego wyniki relatywnie mało wiarygodnym. W mojej ocenie Radzie będzie opłacało się jednak przyjąć postawę relatywnie restrykcyjną. Gdyby bowiem polityka monetarna była zbyt luźna, Rada nie tylko ryzykowałaby utrwalenie się wyższej inflacji, ale także odpowiadałaby za niespełnienie kryterium inflacyjnego co mogłoby dodatkowo opóźnić starania o wejście do strefy euro. Oczekiwałbym zatem jeszcze jednej podwyżki w drugim kwartale i nie wykluczałbym całkowicie kolejnej w okresie wakacji.
Przemysław Kwiecień
Główny Ekonomista