Z. Flejsner: Komentarz europejski

W piątek indeksy głównych europejskich rynków akcji przełamały wsparcia. Nastroje są fatalne. Głównych zagrożeń upatruje się w kondycji banków. Nie są jedyne. Narasta dylemat władz monetarnych - inflacja naciska coraz mocniej, a możliwości interwencji się kurczą.

Aktualizacja: 27.02.2017 11:10 Publikacja: 20.06.2008 19:08

Piątek nie zaczął się najlepiej. Najnowsze dane wskazują że inflacja w Indiach osiągnęła 11%, sygnalizując, że może wymknąć się z pod kontroli również w innych krajach świata. Japoński indeks NIKKEI 225 stracił 1,33%. Bazując na wieczornych wzrostach indeksów w USA parkiety w Europie rozpoczęły jednak dzień od próby obrony poziomów wczorajszego zamknięcia. Nie udało się. Ilość negatywnych czynników była zbyt duża. Głównym "winowajcą" spadków, trudno tu o zaskoczenie - okazała się branża finansowa.

Licząc od początku fali spadków większość banków w Europie Zachodniej uległa dramatycznej przecenie. W przypadku szwajcarskiego Union Bank of Switzerland (UBS) roczna utrata kapitalizacji sięga prawie 70%. Podobnie Halifax Bank of Scotland (HSBC). BNP Paribas stracił w ciągu roku około połowy wartości. Podobnie Deutsche Bank. Przykłady można mnożyć. Trudno się dziwić niektórym inwestorom, że wyczekują momentu do zakupu akcji tej branży. Część, mimo strat, utrzymuje akcje w portfelu licząc na poprawę sytuacji. W piątek nie nastąpiła. Wręcz odwrotnie, więc stracili cierpliwość.

Jeszcze w czwartek bank centralny Szwajcarii zapowiedział podjęcie kroków zmierzających do nałożenia ograniczeń na możliwości lewarowania kapitału bankowego. Jako, że inwestorzy byli skoncentrowani na informacjach z rynku amerykańskiego - ten news przeszedł prawie bez echa. W branży już od jakiegoś czasu mówi się o konieczności bardziej restrykcyjnej regulacji rynku. W piątek, w zestawieniu z kolejnymi, te wiadomość skutkowała wzmożeniem niechęci do akcji instytucji finansowych w Europie - złych wiadomości było co nie miara.

Lehman Brothers poinformował swoich klientów o obniżeniu szacunku zysków dla banków europejskich. W przypadku UBS oszacował odpisy tego banku w drugim kwartale w wysokości przekraczającej dotychczasowe oczekiwania. Z kolei analitycy Merill Lynch, bardzo negatywnie ocenili akcje amerykańskich banków regionalnych. To spowodowało znaczny spadek wycen akcji banku Wachovia, notowanego również w Europie. Standard and Poors obniżył perspektywę kredytową dla brytyjskiego HBOS. Wiadomością która pomogła przełamać ostatnie bastiony popytu było obniżenie szacunków zysków dla Fannie Mea oraz Freddie Mae przez bank inwestycyjny Lehman Brothers.

To bynajmniej nie koniec wiadomości z niekorzystnych dla nastrojów na globalnych rynkach akcji. Microsoft nie podwyższy oferty za Yahoo. Spekulacje dotyczące tego przejęcia wielokrotnie windowały indeksy na całym świecie - głównie branży technologicznej. Dzisiaj agencje podały, że plany zakończyły się fiaskiem. Oczekiwania Yahoo okazały się być zbyt wygórowane. Wyceny europejskich spółek informatycznych, takich jak Infineon czy Alcatel Lucent straciły po kilka procent.

Posiadacze akcji liczący na zatrzymanie przeceny zostali dosłownie zalani negatywnymi wiadomościami. Hugo Chavez postraszył embargiem Europę. Co prawda Unia Europejska kupuje w Venezueli znacznie mniej ropy niż USA ale sama groźba wystarczyła, by kupujący kontrakty na ropę poczuli wiatr w żagle. Notowania surowca rosły. Dolar tracił do euro. Za tym ruchem stoją również publikacje makroekonomiczne, które dodatkowo obciążyły rynki akcji.

Niemiecki odpowiednik polskiego GUS - instytut Destatis - rano opublikował dane o inflacji w cenach producenta . Okazało się, że wzrosła w relacji rocznej z poziomu 5,2% w kwietniu - do 6% w maju. Inwestorzy byli przygotowani na informacje potwierdzające ich obawy o wzrost presji inflacyjnej. Ale nie na tak duży. Osiągnięcie przez PPI w Niemczech poziomu najwyższego od dwóch lat zrobiło wrażenie. Euro zaczęło dynamicznie umacniać się do dolara. O podobnej wymowie były dane o wynagrodzeniach we Francji. Według publikacji instytutu INSEE, w pierwszym kwartale stawki godzinowe pracowników fizycznych wzrosły o 1%. Umysłowych o 1,1%. Dane nie odbiegały zbytnio od oczekiwań, ale potwierdziły utrzymywanie się zagrożenia dla stabilności cen ze strony efektów drugiej W poprzednim kwartale (IV2008) wzrost ten wynosił 0,3% .

INSEE mógł też zepsuć weekendowe humory inną publikacją: raportem o stanie koniunktury w czerwcu. Lektura tego dokumentu - mało nagłośnionego przed agencje informacyjne - mogła wpędzić w depresję niejednego inwestora optymistycznie nastawionego po perspektyw gospodarki francuskiej, europejskiej i globalnej. Prawdę mówiąc stosunkowo rzadko można spotkać się z sytuacją, gdy jeden raport instytucji tej rangi co INSEE zawiera aż tak wiele negatywnych spostrzeżeń i prognoz na raz.

Główną informacją rozpowszechnianą przez media było obniżenie prognoz wzrostu PKB Francji w roku 2008 do 1,6%. Jest to wiadomość niezbyt pomyślna, szczególnie biorąc pod uwagę, że dane Eurostatu wskazywały na tempo wzrostu na poziomie 2,2% zarówno w IV kwartale ub. roku jak i pierwszym bieżącego. Z piątkowego raportu Instytutu można było wywnioskować, że wzrost PKB (nie tylko Francji) z przełomu roku był wyjątkowy i wynikający z czynników które raczej się nie powtórzą w najbliższych kwartałach. INSEE nazwał wprost wzrosty jako "przeszacowane" - uzasadniając takie twierdzenie czynnikami metodologii statystycznej. Raczej spodziewa się spadku produkcji przemysłowej niż wzrostu. Spadku koniunktury w budownictwie. Spadku popytu konsumpcyjnego. Utrzymania się wysokich cen paliw. Raport liczy wiele stron, odnosi się do sytuacji zarówno gospodarki Francji jak i całej Europy i świata. Trudno się w nim doszukać jakichkolwiek akcentów optymistycznych.

Po południu kontrakty na amerykańskie indeksy wskazywały na negatywne rozpoczęcie sesji za Oceanem. Okazało się znacznie gorsze niż wskazywały na to kontrakty. Na rynkach europejskich trudno nazwać reakcję na początek notowań w Nowym Jorku jak "dożynki". Około 17-stej główne indeksy traciły ponad 2%. Symbolicznie bronił się FTSE 100 -tu straty przekraczały "tylko" 1,5%. Na tle tracących brytyjskich banków wyróżniał się Barklays, którego płynność ma ulec poprawie dzięki prawie miliardowi dolarów pochodzących od japońskiego banku Sumimoto. Tracił 2%. Dla porównania HBOS był notowany w Londynie 10% niżej niż wczoraj...

Za sprawą lekkiej poprawy nastrojów na giełdach w USA przecena w Europie uległa zatrzymaniu i nastąpiło niewielkie odbicie od minimum notowań intraday. Dzienny spadek pozostaje imponujący. Tydzień kończy się w fatalnych nastrojach.

Skala spadków po części wynika z przełamania wsparć na poziomach dotychczasowych minimów czerwca. Obecnie indeksy zbliżają się do ostatecznej linii obrony - wsparcia wyznaczonego na indeksach paneuropejskich przez minima z marca. Przełamanie tej bariery będzie sygnałem upoważniającym kolejnych komentatorów i analityków do określenia połowy 2007 roku jako początku bessy na rynkach akcji. Tym samym ruch wzrostowy od marca do maja zostanie "oficjalnie" uznany jako korekta długoterminowego trendu spadkowego.

Rynek jest mocno wyprzedany. Przy braku niepomyślnych wiadomości istnieje spora szansa na próbę odreagowania piątkowych spadków na początku przyszłego tygodnia. Powrót cen zamknięcia powyżej linii minimów z czerwca będzie sygnalizował ustabilizowanie nastrojów i szansę na wzrosty.

Zbigniew Flejsner

Komentarze
Co martwi ministra finansów?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Zamrożone decyzje
Komentarze
W poszukiwaniu bezpieczeństwa
Komentarze
Polski dług znów na zielono
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Komentarze
Droższy pieniądz Trumpa?
Komentarze
Koniec darmowych obiadów