Inwestorzy odebrali te słowa nie tylko jako sygnał zmniejszających się szans na podwyżki stóp procentowych (zwłaszcza, że taniej ropa), ale przede wszystkim, jako ostateczne potwierdzenie tego, czym rynki "karmione" są w ostatnich dwóch miesiącach. Mianowicie bardzo słabymi danymi makroekonomicznymi ze strefy euro, zapowiadającymi silne hamowanie gospodarki. Jak się okazuje, ten scenariusz nie był jeszcze do końca zdyskontowany.
Jednak znacznie istotniejszy powodem spadku EUR/USD niż czynniki fundamentalne, jest sytuacja techniczna na wykresie tej pary. Wczoraj kurs, kolejny raz na przestrzeni ostatnich miesięcy, zaatakował strefę popytową 1,53-1,54 dolara. Tym razem strona podażowa wykazała się znacznie większą determinacją niż w maju czy czerwcu, gdy wspomniane wsparcie obroniło się. Dzisiejsze spadki są więc prostą konsekwencją opisywanego wybicia.
Aktualna sytuacja na wykresie EUR/USD w sposób zdecydowany wskazuje na przewagę podaży w średnim terminie. Utworzona w czwartek na wykresie dziennym, kilkumiesięczna formacja podwójnego szczytu z linią szyi na 1,5380 dolara, każe na jesieni zakładać test 1,47-1,48 dolara. W perspektywie najbliższych dni, ze względu na silne krótkoterminowe wyprzedanie, rośnie prawdopodobieństwo wzrostowego odbicia. Końcówka tygodnia takiemu odbiciu nie sprzyja. Do końca dnia raczej należy oczekiwać dalszej ucieczki z krótkich pozycji, niż łapania dołków. Jednak już początek przyszłego tygodnia może sprzyjać odbiciu. Jego naturalnym celem są majowo-czerwcowe dołki na wykresie eurodolara.
O godzinie 9:48 kurs EUR/USD testował poziom 1,5162 dolara.
Marcin R. Kiepas