Z. Flejsner: Komentarz europejski

Podczas piątkowej zarówno obóz byków jak i niedźwiedzi miały w rękach bardzo silne argumenty. Osłabienie euro i zniżkujące notowania ropy wspierały kupujących. Podaż dyskontowała słabą czwartkową sesję w USA oraz wyniki Fannie Mae. Ostatecznie Europejczykom pomógł hurraoptymistyczny początek sesji za Atlantykiem.

Aktualizacja: 26.02.2017 15:54 Publikacja: 08.08.2008 19:16

Podczas czwartkowej sesji po zachowaniu indeksów największych giełd w Europie było widać determinację popytu do kontynuowania lokalnego trendu zwyżkowego. Mimo nie najlepszych danych ze spółek oraz słabości popytu na początku sesji w USA - w czwartek Europejczykom udało się utrzymać indeksy blisko poziomów z środy. W piątek zapał do zakupów wyraźnie przygasał. Istniało ryzyko mocnego cofnięcia się indeksów rynku amerykańskiego od oporów.

W Europie, na początku ostatniej sesji tygodnia podaż dyskontowała czwartkowy odwrót amerykańskiego indeksu S&P500 od lipcowych szczytów. Splot czynników o charakterze międzynarodowym postawił graczy na naszym kontynencie przed nie lada dylematem. Z jednej strony bardzo słaba sesja w USA z poprzedniego dnia, oraz niepokojące spadki na giełdach w Chinach, z drugiej zaś, bardzo wyraźne osłabienie euro oraz mocna przecena na rynku ropy.

Wielu analityków skłania się ku przypisaniu kluczowej roli w osłabieniu euro pesymistycznym wizjom rozwoju Eurolandu w najbliższych kwartałach, wygłoszonych w czwartek przez szefa ECB - Jean - Claude Tricheta. Owszem były pierwszym z czynników. Drugim, moim zdaniem silniejszym, jest eskalacja konfliktu w Osetii Południowej. Gruzja "stoi" po stronie NATO oraz USA. Konflikt może przekształcić się w oddalenie stanowisk Rosji i krajów "zachodnich" - również w sferze gospodarczej. Rynki akcji w Moskwie zareagowały przeceną. Rubel tracił na wartości. Na to nałożyły się jeszcze dane z Włoch - w drugim kwartale odnotowano tam spadek PKB o 0,3%. Analitycy prognozowali wzrost o 0,3%.

Konflikt w Osetii miał wpływ na umocnienie dolara, co również przyczyniło się do spadku cen ropy. Z kolei dane z Włoch dodatkowo osłabiły euro. Taki zestaw wzmagał atrakcyjność akcji europejskich firm których zyski uzależnione są od eksportu bądź cen "czarnego złota", jak również detalistów cierpiących z powodu przesunięcia części wydatków konsumpcyjnych w kierunku drożejących paliw.

Typową firmą której konkurencyjność na rynkach globalnych jest uzależniona od kursu euro jest koncern EADS - właściciel Airbusa. Podczas piątkowej sesji jego akcje drożały po południu w Paryżu i Frankfurcie o ponad 9,5%. Nie bez znaczenia była tu wiadomość z poprzedniego dnia, że w warunkach oprotestowanego przez Boeinga przetargu na dostawę samolotów-cystern dla amerykańskiej armii, zachowana zostanie ważność kryteriów które dają większe szanse Airbusowi na ostateczne wygranie tego kontraktu.

W podobnej sytuacji są niemieckie koncerny motoryzacyjne - BMW oraz Daimler. Ich zysk zależy w dużej mierze od eksportu. Akcje BMW drożały po południu o ponad 6%. Mocno drożały również akcje innych producentów samochodów . Spadek cen ropy, prawie automatycznie winduje wartość akcji linii lotniczych oraz producentów opon - ropa to kluczowy składnik kosztów w tych branżach. AirFrance - KLM drożało po południu o ponad 4,5%, Lufthansa (we Frankfurcie), mimo nierozwiązanych konfliktów płacowych - o 1,5% .

W pierwszej części sesji byki były dodatkowo wspierane przez wyniki Royal Bank of Scotland (RBS) - które, mimo odnotowania pierwszej straty w historii tej instytucji, okazały się być lepsze niż szacunki analityków. Władze spółki zgasiły część obaw ogłaszając, że bank nie przewiduje konieczności dalszego dokapitalizowania czy powiększania odpisów. Branżę ubezpieczeniową wspierała ocena analityków Merill Lynch, rekomendująca zakup akcji AXA. Traciły firmy wydobywające surowce. Stosunkowo niewiele było informacji wpierających podaż, stąd indeksom największych giełd w Europie szybko udało się wyjść na plusy. Do czasu. Nagłe pogorszenie nastrojów przyszło razem z publikacją wyników amerykańskiej firmy finansowej Fannie Mae, która jest jednym z filarów rynku kredytów hipotecznych. Okazały się znacznie gorsze niż (co najmniej ostrożne) szacunki analityków. To zmieniło obraz sytuacji na rynkach w Europie. Dodatkowo popsuły ją dane o wydajności pracy w USA. Byki poddały się i indeksy grupujące największe spółki europejskie nagle spadły "poniżej kreski". Nie na długo.

Co prawda dane makro i wyniki Fannie Mae mogły niepokoić, ale amerykańscy optymiści nie przepuścili okazji którą dawał im spadek notowań ropy o ponad 3%. Cena tego surowca przekroczyła kolejny poziom wsparcia, sugerujący dalszy spadek cen. Po otwarciu giełd w Nowym Jorku indeks S&P500 zyskał 1,8% w półtorej godziny, zmazując prawie całe negatywne wrażenie jakie mógł zrobić poprzedniego dnia. Europejczycy poszli w ślad za Amerykanami, choć ich optymizm był trochę bardziej umiarkowany. W efekcie, główne indeksy największych giełd europejskich zakończyły dzień na wyraźnych plusach.

Indeksy paneuropejskie po raz ponowny testowały maksima lipcowe. Tym razem osiągając ceny zamknięcia powyżej lipcowych szczytów. Daje to dosyć dużą szansę na udany atak na przełamanie oporu. Dzienne maksimum nie było wyraźnie wyższe niż w czwartek, co zmniejsza klarowność potencjalnych wniosków płynących z analizy technicznej. Ostatecznie by potwierdzić przełamanie potrzebny jest co najmniej jeden dzień z ceną zamknięcia powyżej oporu, oraz wyższe maksimum dzienne. Jako, że głównym argumentem za piątkowymi wzrostami były ropa oraz euro, istnieje ryzyko, że korekta ich notowań może pociągnąć za sobą również indeksy w Europie. Inwestorzy będą również bacznie obserwować, czy nastroje Amerykanów dotrwają do końca piątkowej sesji.

Zbigniew Flejsner.

Komentarze
Zamrożone decyzje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Co martwi ministra finansów?
Komentarze
W poszukiwaniu bezpieczeństwa
Komentarze
Polski dług znów na zielono
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Komentarze
Droższy pieniądz Trumpa?
Komentarze
Koniec darmowych obiadów