Podczas czwartkowej sesji po zachowaniu indeksów największych giełd w Europie było widać determinację popytu do kontynuowania lokalnego trendu zwyżkowego. Mimo nie najlepszych danych ze spółek oraz słabości popytu na początku sesji w USA - w czwartek Europejczykom udało się utrzymać indeksy blisko poziomów z środy. W piątek zapał do zakupów wyraźnie przygasał. Istniało ryzyko mocnego cofnięcia się indeksów rynku amerykańskiego od oporów.
W Europie, na początku ostatniej sesji tygodnia podaż dyskontowała czwartkowy odwrót amerykańskiego indeksu S&P500 od lipcowych szczytów. Splot czynników o charakterze międzynarodowym postawił graczy na naszym kontynencie przed nie lada dylematem. Z jednej strony bardzo słaba sesja w USA z poprzedniego dnia, oraz niepokojące spadki na giełdach w Chinach, z drugiej zaś, bardzo wyraźne osłabienie euro oraz mocna przecena na rynku ropy.
Wielu analityków skłania się ku przypisaniu kluczowej roli w osłabieniu euro pesymistycznym wizjom rozwoju Eurolandu w najbliższych kwartałach, wygłoszonych w czwartek przez szefa ECB - Jean - Claude Tricheta. Owszem były pierwszym z czynników. Drugim, moim zdaniem silniejszym, jest eskalacja konfliktu w Osetii Południowej. Gruzja "stoi" po stronie NATO oraz USA. Konflikt może przekształcić się w oddalenie stanowisk Rosji i krajów "zachodnich" - również w sferze gospodarczej. Rynki akcji w Moskwie zareagowały przeceną. Rubel tracił na wartości. Na to nałożyły się jeszcze dane z Włoch - w drugim kwartale odnotowano tam spadek PKB o 0,3%. Analitycy prognozowali wzrost o 0,3%.
Konflikt w Osetii miał wpływ na umocnienie dolara, co również przyczyniło się do spadku cen ropy. Z kolei dane z Włoch dodatkowo osłabiły euro. Taki zestaw wzmagał atrakcyjność akcji europejskich firm których zyski uzależnione są od eksportu bądź cen "czarnego złota", jak również detalistów cierpiących z powodu przesunięcia części wydatków konsumpcyjnych w kierunku drożejących paliw.
Typową firmą której konkurencyjność na rynkach globalnych jest uzależniona od kursu euro jest koncern EADS - właściciel Airbusa. Podczas piątkowej sesji jego akcje drożały po południu w Paryżu i Frankfurcie o ponad 9,5%. Nie bez znaczenia była tu wiadomość z poprzedniego dnia, że w warunkach oprotestowanego przez Boeinga przetargu na dostawę samolotów-cystern dla amerykańskiej armii, zachowana zostanie ważność kryteriów które dają większe szanse Airbusowi na ostateczne wygranie tego kontraktu.