Ciekawostkę przedstawił ostatnio Peter Brimelow pisujący w serwisie MarketWatch, który na stałe współpracuje z Markiem Hulbertem, a więc jego teksty zazwyczaj dotyczą bazy danych autorów amerykańskich newsletterów inwestycyjnych, która liczy już ponad dwadzieścia lat. Historia jest już na tyle duża, że pojawiające się tu smaczki są zazwyczaj godne uwagi.

Takim smaczkiem jest przywoływany przez Brimelowa przypadek Michaela Murphy’ego, który w ostatnim czasie osiąga bardzo dobre wyniki. Na początku kilka statystyk, by wiedzieć, z kim ma się do czynienia. Ubiegły rok portfel zbudowany na wskazaniach Murphy’ego zyskał 37,33 proc., co było trzecim wynikiem z blisko 200 newsletterów, które śledzi na bieżąco Hulbert. W tym samym czasie szeroki indeks uwzględniający dywidendy Wilshire 5000 Total Stock Market Index wzrósł 17,16 proc. Można powiedzieć, że na rynku wzrostowym wielu trafia. Owszem, ale w tym wypadku trafianie miało miejsce i w trakcie mniej korzystnych dla akcji czasów. W ciągu ostatnich trzech lat wskazania Murphy’ego dały średnioroczny wynik 24,12 proc. wobec średniorocznego spadku wspomnianego indeksu o 1,92 proc. Na przestrzeni pięciu lat Murphy swoim subskrybentom pomógł zarobić średnio 15,65 proc. wobec wzrostu indeksu średniorocznie o 2,9 proc.

Jak twierdzi Brimelow, w trakcie odreagowania i także w połowie ubiegłego roku Murphy był jednym z głośniejszych zwolenników wzrostów cen, co sprawiało, że mógł być postrzegany jako stawiający wszystko na jedną kartę, co dla części odbiorów zakrawało na hazard. Jednak okazuje się, że Murphy nie jest aż tak zaślepiony wizją wzrostów, jak się to niektórym wydawało. W ubiegłym tygodniu napisał,

że jego zdaniem ostatnie wydarzenia zmierzają do pojawienia się mocnej korekty, która się zbliża. Cały wzrost jest generowany przez zamykanie krótkich pozycji i negowany przez interwencje, a nie szerokie zakupy. Jego zdaniem obecnie profesjonaliści sprzedają papiery amatorom.

Murphy napisał więcej, ale wymowa jest podobna. Czy warto brać pod uwagę jego zdanie? Wyniki pokazują, że radzi sobie nie tylko w trakcie wzrostów, a więc jego zdanie jest ciekawe. Czy i tym razem będzie miał rację? Być może, choć statystyki są przeciw niemu.